, 0905. Radley Tessa Przybysz z Hiszpanii 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gę. Możesz mi towarzyszyć, jeśli zechcesz.
- Bardzo chętnie. - Dopiero po chwili Caitlyn zorientowała się, że cały dzień
w towarzystwie Rafaela kryje w sobie wiele niebezpieczeństw.
- Matka dostała rękopisy Fernanda od miejscowego Towarzystwa Historycz-
nego. Chcę zebrać więcej informacji, a przede wszystkim dowiedzieć się, co się
stało z rękopisami po kradzieży.
Caitlyn zesztywniała. Te trzy oprawne w skórę tomy leżały w szufladzie jej
nocnego stolika. Powiedz mu. Ale Phillip kazał jej milczeć, a tak wiele zawdzię-
czała tej rodzinie.
- Moja matka była bardzo szczęśliwa, kiedy dostała zapiski Fernanda. A po-
tem ktoś je ukradł.
Caitlyn już chciała powiedzieć, że jego matka sprzedała rękopisy, by opłacić
sobie podróż powrotną do Europy, ale zmilczała.
- Jak twoja matka poznała Phillipa? - spytała.
S
R
- Prezes stowarzyszenia poradził jej, by się z nim skontaktowała. - W oczach
Rafaela Caitlyn wyczytała nienawiść. - Rodzina Saxonów zakupiła klasztor, gdzie
przedtem mieszkali mnisi, którzy produkowali wino. Sądził, że Phillip Saxon bę-
dzie mógł jej więcej o nich powiedzieć. Spotkali się w mieście, a on od razu ją za-
uroczył. Nie powiedział jej, że jest żonaty. Ona miała osiemnaście lat, była sama,
daleko od domu. Uwiódł ją.
- Czy on...? - zaczęła nieśmiało Caitlyn.
- Nie. Nie zgwałcił jej. Ale robił wszystko, by myślała, że się z nią ożeni.
Przywiózł ją nawet tutaj, do swojej posiadłości. I ani słowa o żonie i o dziecku,
które miał zamiar adoptować.
- Co teraz robi twoja matka?
- Nadzoruje produkcję sherry. W Hiszpanii to wielki biznes. Na pewno by cię
polubiła. Powinnaś kiedyś przyjechać do Hiszpanii.
Caitlyn uśmiechnęła się. Wiedziała, że w ustach Rafaela jest to największy
komplement.
- Może kiedyś przyjadę. Zawsze fascynowała mnie prowincja Jerez, gdzie
produkuje się prawdziwe sherry. A w wytwórni Saxonów sherry...
Caitlyn umilkła nagle i wstrzymała oddech. Przypomniała sobie, jak on gwał-
townie reaguje na każdą wzmiankę o sherry Saxonów.
- Czy twoi rodzice też produkują wino? - Zaskoczył ją zmianą tematu.
- Nie. Moja matka pracowała w mleczarni, a ojciec pasł stada krów. Mieli
pięcioro dzieci, ja jestem trzecia.
- Jako jedyne dziecko bardzo bogatego człowieka miałem wszystko, czego
tylko zapragnąłem. - Rafaelo patrzył na nią uważnie. - Domyślam się, że ty wy-
chowywałaś się w innych warunkach.
- Tak. Ale miałam to szczęście, że mogłam ukończyć studia. Mój starszy brat
też. Reszta rodzeństwa pracuje na farmach. Nasi rodzice są teraz na swoim.
- Uczciwa, ciężka praca. Musisz być z nich dumna - powiedział Rafaelo.
S
R
Caitlyn była zdumiona. Prawie nigdy nie mówiła o swojej przeszłości. To
zrażało ludzi.
A Rafaelo nie potraktował jej rodziny pogardliwie. Wykazał troskę i zainte-
resowanie. Rozumiał, jak wiele musiała poświęcić, by to wszystko osiągnąć.
Przypomniała sobie długie godziny, które spędzała nad książką, kiedy jej ko-
leżanki bawiły się i chodziły na randki. Ale to jej wtedy nie pociągało. Ważniejsza
była nauka, poza tym zadurzyła się w Heacie Saxonie.
Nie była kobietą światową. A teraz miała do czynienia z Rafaelem Carrera-
sem, kosmopolitą. Zerknęła w stronę orkiestry.
- Zatańczymy? - spytał Rafaelo.
Caitlyn zarumieniła się i skinęła głową.
- Czy twoi rodzice też byli wysocy? - zainteresował się, kiedy znalezli się już
na parkiecie.
- Tak. A moja matka była tak chuda jak ja.
- Nie jesteś chuda, tylko szczupła. - Przesunął dłońmi po jej ciele.
Caitlyn zadrżała. Dopiero teraz przypomniała sobie, że ma na sobie jedwabną
bieliznę, którą podarowała jej Megan. Czy palce Rafaela wyczują zarysy tych sek-
sownych majtek pod suknią? Czy pomyśli, że go prowokuje?
Rytm tańca uspokoił ją. Kiedy ostatni raz tak tańczyła? Czy kiedykolwiek tak
tańczyła?
Położyła mu ręce na ramionach. Po chwili jej palce głaskały jego szyję.
- Caitlyn. - Rafaelo pochylił głowę.
Poczuła jego gorący oddech.
Przeszył ją nieznany dreszcz rozkoszy, wtuliła się w niego. Poczuła jego war-
gi na odsłoniętym ramieniu.
- Co robisz?
- Całuję cię.
- Wracajmy do stolika - szepnęła.
S
R
Te erotyczne doznania były tak nowe i zaskakujące, że musiała trochę ochło-
nąć.
Kiedy pojawił się kelner, nie zamówiła kawy ani deseru, tylko poprosiła o ra-
chunek. Chciała jak najszybciej opuścić restaurację. Jeśli tego nie zrobi, to poprosi
Rafaela, żeby znów z nią zatańczył, by mogła się zatracić w jego objęciach.
Zobaczyła uniesione brwi Rafaela. Był zdziwiony, ale jej to nie obchodziło.
Ona przegrała zakład, ona zaprosiła go do restauracji i ona podejmuje decyzję.
Po tym, co się zdarzyło na parkiecie, nie śmiała spojrzeć mu w oczy. Jeszcze
nigdy w życiu tak się nie czuła.
Nie wiedziała nawet, że jest to możliwe. Z jednej strony bała się tych roz-
kosznych doznań, które w niej wyzwolił, ale z drugiej kusiło ją, by się im poddać.
Ostrzegawczy głos mówił jej jednak, że nie powinna tracić głowy dla tego Hiszpa-
na. Przecież on za kilka dni wyjedzie.
Kiedy przyniesiono rachunek, Rafaelo nie pozwolił jej zapłacić mimo prote-
stów, że przegrała zakład.
- Spełniłaś swój obowiązek, przychodząc na randkę, której wcale nie pragnę-
łaś - stwierdził.
- Chciałabym wyjść - szepnęła Caitlyn.
Tak to ujęła, ale ona musiała wyjść.
Jej dobry nastrój już uleciał, powróciło natomiast napięcie i to stokrotnie sil-
niejsze niż niegdyś. Wtedy była niewinna, nic nie wiedziała. Była przekonana, że
kontroluje sytuację.
Ale na parkiecie, w ramionach Rafaela, już niczego nie kontrolowała. Nie
wiedziała nawet, czy będzie miała dość siły, by szybko zakończyć ten wieczór.
Wyszła na zewnątrz. Zaczęła oddychać głęboko.
- Co się stało? - spytał Rafaelo.
- Nic.
S
R
Jak miała mu powiedzieć, jakie odczucia w niej wyzwala? A także o strachu,
jaki to w niej wzbudza.
- Chcesz wrócić pieszo?
Skinęła tylko głową. Zatrzymali się na chwilę przy podświetlonej fontannie.
- Jest piękna - powiedział, nie odrywając oczu od Caitlyn.
A ją znów opanowało drżenie.
Kiedy dotarli do stajni, Caitlyn miotały sprzeczne uczucia. Czy pozwoli mu
się pocałować? Czy może mu zaufać, że nie posunie się dalej, kiedy ją ogarnie
przerażenie?
Ale Rafaelo wyjeżdża za kilka dni. To co z tego? Przypomniała sobie to, co
czuła, będąc w jego ramionach. Czy potrafi sobie z tym poradzić?
Tak. Nie chce już dłużej być wystraszoną małą myszką. Musi znów zacząć
żyć... Dlaczego nie zacząć dziś wieczór?
- Nie piliśmy kawy - powiedziała drżącym ze wzruszenia głosem. - Wejdz na
górę, to zaparzę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl