, 45. Britton Pamela Gra o szczęście 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z zachwytem.
Ariel zamknęła oczy.
- Och, Nathanie. Gdy zmusiłam cię do wyjazdu...
- Ciii... - uciszyÅ‚ jÄ…, kÅ‚adÄ…c jej palce na ustach. - Ro­
zumiem, Ariel, naprawdę. Wszystko sobie ułożyłem,
gdy wypłynęliśmy w morze. Ojciec zmusił cię, żebyś
dokonała wyboru, tak? Albo się mnie wyrzekniesz,
albo zostanÄ™ aresztowany?
Nie odpowiedziaÅ‚a, tylko mocniej wtuliÅ‚a siÄ™ w nie­
go. Boże, tak bardzo za nim tÄ™skniÅ‚a, za jego zapa­
chem, głosem.
- Tak było?
Odsunęła się nieco i spojrzała mu głęboko w oczy.
Patrzył na nią z miłością i wtedy uświadomiła sobie,
że wcale się na nią nie gniewa.
- Tak, Nathanie.
- Aotr - syknął ze złością Trevain.
- Nie, Nathanie. Nie mów tak, bo ojciec zrozumiał
swój błąd. To dzięki niemu udało mi się tu dotrzeć.
Wyrzekł się nawet możliwości zobaczenia własnego
wnuka, żeby mi pomóc.
- Wnuka?
- Tak, być może w tej chwili noszÄ™ pod sercem na­
szego syna.
306
- Nasz syn - szepnÄ…Å‚ z uÅ›miechem. - Nasz syn. Po­
doba mi się brzmienie tych słów.
- Mnie też - westchnęła ze łzami w oczach.
Nathan nachyliÅ‚ siÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚ jÄ…. Nie przejmo­
wali się tym, że stoją na środku chodnika i że ludzie
w sklepach i przechodnie przyglÄ…dajÄ… im siÄ™, niektó­
rzy z zazdroÅ›ciÄ…, inni z oburzeniem. ZależaÅ‚o im tyl­
ko na sobie nawzajem. I tylko to, jak pózniej przeko­
nała się Ariel, miało znaczenie.
Epilog
Anglia, 1803
Szesnastoletnia lady Caroline Trevain wpatrywała
się w gładką powierzchnię jeziora i rozważała trudny
temat - miÅ‚ość. Matka czÄ™sto powtarzaÅ‚a jej, że z mi­
łością nie ma żartów. Oczywiście matka była w tej
dziedzinie autorytetem. Podobno w mÅ‚odoÅ›ci zrujno­
waÅ‚a sobie reputacjÄ™, co wywoÅ‚ywaÅ‚o w Caroline pew­
ną zazdrość. Krążyły też plotki, że była porwana
przez ojca, ale na te nie zwracała uwagi, biorąc je za
wymysły staruszka, jej dziadka, hrabiego Bettencourt.
JeÅ›li niegdyÅ› jej matka Å‚amaÅ‚a zasady etykiety, te­
raz była zupełnie pozbawiona fantazji.
Caroline wrzuciła do wody kamyk. Skrył się w niej
z pluskiem, a na powierzchni wokół miejsca, w któ­
rym zatonął, utworzyły się kręgi.
Dlaczego matka byÅ‚a wobec niej tak surowa, mi­
mo że w młodości nie przejmowała się opinią ludzi?
Caroline nie potrafiła tego zrozumieć.
DziÅ› chciaÅ‚a jedynie iść na przyjÄ™cie. ZataÅ„czyć je­
den jedyny taniec, zanim wyjadÄ… z Anglii. WestchnÄ™­
ła i na sercu zrobiło jej się tak ciężko, że o mało się
nie rozpłakała.
- Co się stało, maleńka?
308
Wzdrygnęła się zaskoczona na widok ojca.
- Dobry wieczór, tatku.
SpojrzaÅ‚ na niÄ… pytajÄ…co. MiaÅ‚ opalonÄ… twarz i wÅ‚o­
sy równie czarne jak jej i matki. Caroline była bardzo
podobna do ojca, ale oczy odziedziczyła po matce.
- Mogę usiąść?
Dziewczyna poklepaÅ‚a ziemiÄ™ obok siebie i odsu­
nęła na bok różowy materiał sukni.
- Oczywiście.
- Co jest? - spytał znowu.
Początkowo nie chciała odpowiedzieć, ale z ojcem
Å‚Ä…czyÅ‚a jÄ… wyjÄ…tkowa wiÄ™z, zupeÅ‚nie inna niż ta miÄ™­
dzy jej matką w młodości i dziadkiem.
- DenerwujÄ™ siÄ™ wyjazdem z Anglii.
- Wyjazdem czy raczej tym, że nie pożegnasz się
z lordem Robertem?
Caroline spojrzała zdziwiona na ojca i odgarnęła
z twarzy niesforny kosmyk.
- Czy to aż tak oczywiste?
- Jasne jak słońce.
Skrzywiła się.
- Co za porównanie, tatku.
- Prawdziwe.
Uśmiechnęła się.
- Rzeczywiście.
- Będą przecież inne wieczorki. Poznasz innych
młodych ludzi.
- Ale Robert wyjeżdża na wojnę z Francuzami. To
może być moja ostatnia szansa, żeby się z nim zobaczyć.
- Zapewniam cię, kochanie, że zobaczysz go jeszcze.
- SkÄ…d wiesz?
Ojciec uśmiechnął się.
309
- Bo w tej wÅ‚aÅ›nie chwili Robert jest u nas w do­
mu i czeka na ciebie z matkÄ… w salonie.
Caroline zerwała się na równe nogi.
- Tatku, dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej?
- Bo miałem zachować to w tajemnicy. Będziesz
musiała mnie bronić, jeśli matka zrobi mi awanturę.
Dziewczyna nachyliÅ‚a siÄ™ i uÅ›ciskaÅ‚a ojca. Nathan za­
mknął oczy i uświadomił sobie, że kocha swoją jedyną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl