, Arthur Conan Doyle pies baskervilleow 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Bo miał przyjść do mnie. Ponieważ się spózniał, wyszedłem na jego spotkanie
i wtedy usłyszałem okrzyk& Ale, prawda&  i znowu przeniósł wzrok z mojej twarzy
na twarz Holmesa  czyście panowie nie słyszeli nic więcej, oprócz tego okrzyku?
 Nie, a pan?  spytał Holmes.
 I ja nie.
 Więc co znaczy to pytanie?
 Myślałem o legendach, krążących wśród wieśniaków& Podobno słychać szczekanie
wśród nocy& Byłem ciekawy, czy i teraz rozlegały się podobne dzwięki&
 Niceśmy nie słyszeli  odparłem.
 A jak panowie tłumaczą sobie śmierć tego łotra?
arthur conan doyle Pies Baskerville'ów 53
 Przypuszczam  mówiłem  że coś go wystraszyło; uciekał, biegł na oślep, aż mu
się noga powinęła i spadł z tej skały głową na dół. Zabił się na miejscu, bo skała wysoka
i z tej strony prostopadle spuszcza się w kotlinę; druga jej strona łączy się z płaskowzgó-
rzem. Biegnąc, więzień w przerażeniu swym nie spostrzegł, że stoi nad przepaścią.
 To baróo prawdopodobne  przyznał Stapleton i westchnął z widoczną ulgą, jak
gdyby kamień spadł mu z serca.  A cóż pan o tym myśli, panie Holmes?
 Przypuszczam to samo, co mój przyjaciel.
 Spoóiewaliśmy się pana od chwili, gdy zjechał tu doktor Watson. Zjawiasz się
pan w chwili tragicznej&
 Mam naóieję, że wyjaśnienie mojego przyjaciela zostanie uznane jako jedynie
możliwe. Bądz co bądz, wracając jutro do Londynu, wywiozę stąd przykre wspomnienie&
 Więc pan wraca jutro?
 Taki mam zamiar.
 Spoóiewam się, że pańskie badania rzucą światło na tajemniczą sprawę, która
zajmuje nas od paru miesięcy.
 A ja wątpię  odrzekł Holmes z doskonale udaną szczerością.  Detektyw
w swoich wywodach zwykł opierać się na faktach, nie zaś na legendach ludowych. To
sprawa trudna i zawiła. Nie spoóiewam się jej rozwikłać.
Stapleton spojrzał na niego bystro, potem zwrócił się do mnie:
 Chętnie bym zaproponował przeniesienie tego biedaka do nas, ale boję się wy-
straszyć siostrę. Najlepiej Seldonowi twarz zakryć, a zwłoki będą bezpieczne do jutra
rana.
Takeśmy też zrobili, Stapleton zapraszał nas do siebie, ale wymówiliśmy się i obaj
podążyliśmy do Baskerville-Hall. Naturalista powrócił sam.
 Trzymamy go już prawie&  mówił Holmes.  A jaka przytomność umysłu!
Co za zimna krew!& Jak śmiało patrzał na zwłoki tego, którego uważał za swoją ofiarę!&
Mówiłem ci już w Londynie, a teraz powtarzam, że nie miałem jeszcze tak groznego
przeciwnika.
 %7łałuję, że nas wióiał.
 I ja żałowałem w pierwszej chwili; ale nie było innej rady.
 Jak sąóisz: czy świadomość, że jesteś tutaj, wpłynie na jego plany?
 Zmusi go do ostrożności, a może skłoni do ostatecznych czynów. Jak wielu mą-
drych zbrodniarzy, jest zapewne zbyt zadufany w swoim rozumie i wyobraża sobie, że nas
w pole wywieóie.
Sąd, Prawo
 I czemuż nie aresztujemy go zaraz?
 Drogi Watson, ty jesteś stworzony na człowieka czynu. Pierwszym twoim popę-
dem jest óiałać. Ale przypuściwszy, że go aresztujemy óiś wieczorem, cóż nam z tego
przyjóie? Nie zdołamy mu nic dowieść. Gdyby mu dopomagał człowiek, moglibyśmy
znalezć dowody; ale choćbyśmy odszukali psa, nie pomoże nam zaciągnąć pętli na szyi
swego pana.
 Mamy przecież dowód.
 Ani jednego  same tylko przypuszczenia i wnioski. Sąd wyśmiałby nas, gdyby-
śmy stanęli wobec niego z takim materiałem dowodowym.
 Wszak możemy się powołać na śmierć sir Karola&
 Znaleziono go martwym bez żadnych śladów gwałtu, bez ran i skaleczeń. Obaj
wiemy, że umarł z przestrachu, wiemy także, kto go wystraszył, ale w jaki sposób przele-
jemy tę wiarę w dwunastu sęóiów przysięgłych?& Jakież ślady pies pozostawił na zwło-
kach?& Naturalnie, wiemy, że żaden pies nie ruszy martwego ciała; wiemy dalej, że sir
Karol wyzionął ducha, zanim go dogoniło to óikie zwierzę. Wiemy, ale powinniśmy
tego wie  a nie potrafimy.
 Fakt, który się zdarzył óisiaj, nie jest że ważną poszlaką?
 Nie zdołamy wykazać związku pomięóy psem a śmiercią tego człowieka. Zresz-
tą nie wióieliśmy psa; słyszeliśmy go tylko, a nie możemy dowieść, że gonił Seldona
lub kogo bądz. Nie, mój drogi, musimy pogoóić się z myślą, że trzeba czekać i óiałać
z ukrycia.
 Jakie masz plany?
arthur conan doyle Pies Baskerville'ów 54
 Spoóiewam się wiele po pani Lyons i mam naóieję, że jutro pozyskamy choć
jeden dowód.
Nie mogłem go skłonić do wyrażenia jaśniej swych zamiarów. Szedł w milczeniu aż
do samego pałacu.
 Czy wejóiesz?  spytałem.
 Ma się rozumieć; dalsze ukrywanie się jest zbyteczne. Słuchaj, Watson: nie wspo-
minaj sir Henrykowi o psie. Wszak baronet został zaproszony jutro na obiad do Staple-
tonów?
 I mnie prosili.
 Musisz się wymówić. On pójóie sam. To łatwo urząóić. A teraz chodzmy. Spóz-
niłeś się wprawóie na obiad, ale przybywamy w samą porę na kolację.
XIII
zastawianie sieci
Sir Henryk był baróiej rad, niż zóiwiony widokiem Holmesa; spoóiewał się bowiem,
że ostatnie wypadki skłonią go do przybycia. Nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego mój
przyjaciel nie wziął z sobą żadnych bagaży. Zaopatrzyliśmy go we wszystko, czego potrze-
bował, a następnie, przy sutej wieczerzy, opowieóieliśmy baronetowi naszą przygodę,
z opuszczeniem pewnych szczegółów.
Kobieta, Siostra, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl