, Boswell Barbara Sekret i zdrada 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przynajmniej wysłuchaj jej argumentów - odezwała się Grace, a jej oczy błyszczały gniewnie.
- Czy\byście obydwie miały kłopoty ze zrozumieniem tak prostego słowa  nie ?
Shelby nie mogła dłu\ej milczeć. W tej rodzinie dziewczęta wcią\ traktowano niesprawiedliwie, uznała. Eilish była nie
tylko siostrą, ale i współpracownicą Garretta. Z pewnością nie zaszkodziłoby mu zapoznać się z projektem, zanim
zdecyduje się go odrzucić.
- Przejrzymy to dziś wieczorem - obiecała Shelby, biorąc folder z rąk zaskoczonej Eilish. - Prawda, Garretcie?
- Nie, nie przejrzymy - odparł przekornie.
- Owszem, tak - powtórzyła z naciskiem Shelby. Nie była jedną z jego sióstr domagającą się wstępu do zamkniętego
pokoju.
Siostry McGrath wymieniły znaczące spojrzenia i wybuchnęły śmiechem.
- Nie boisz się, \e Garrett zetrze cię na proch za próbę sprzeciwienia się jego woli? - spytała zachwycona tą sceną
Devon.
- Mo\e to zrobić - ostrzegła Grace. - A potem wydać twoje szczątki na pastwę odkurzacza, kwitując wszystko
wzruszeniem ramion.
Kiedy wychodzili, Shelby mocno ściskała pod pachą folder.
- Co za doskonałe posunięcie - pogratulował jej Garrett. - Na zawsze zdobyłaś sobie serca moich sióstr.
- Nie zrobiłam tego, \eby zjednać twoje siostry - zaprotestowała Shelby. - Naprawdę przejrzymy dziś wieczorem te
materiały. W tej kwestii akurat zgadzam się z Eilish. Wasze motele na Florydzie powinny mieć baseny.
- Oczywiście, \e się tym zajmiemy, kochanie. - Jego uśmiech był lubie\ny, a ton niewątpliwie dwuznaczny. - W łó\ku,
kiedy nie będziemy ju\ mieli siły na nic innego.
- Nie traktujesz tej sprawy wystarczająco powa\nie - oświadczyła z przekonaniem Shelby, zaraz jednak wybuchnęła
śmiechem. Nie potrafiła mu się oprzeć, kiedy patrzył na nią w ten sposób.
- Nie zwracajmy na to uwagi - mruknął Garrett, niosąc Shelby po schodach do znajdującej się na piętrze sypialni.
Dzwonek do drzwi jednak odezwał się ponownie i tym razem towarzyszyły mu odgłosy uderzeń pięścią. Ktoś postanowił
za wszelką cenę dostać się do środka.
- Chyba przynajmniej sprawdzę, kto to - powiedział Garrett, stawiając Shelby na podłodze. - Co nie znaczy, oczywiście,
\e zamierzam wpuścić intruza.
- Shelby, Shelby, otwórz, to ja, Paul. Wiem, \e tam jesteś. Czekałem na ciebie. Mam ci coś bardzo wa\nego do
powiedzenia - krzyczał Whitley przez zamknięte drzwi.
- Paul? A co on tu robi? - zdumiała się Shelby. Garrett uchylił drzwi.
- Wybrałeś zły moment, Whitley. Zadzwoń do mojej sekretarki i poproś o spotkanie jutro.
- Nie przyjechałem do ciebie. Chcę się widzieć z Shelby - wołał zdeterminowany Whitley, którego Garrett wypchnąłby
na zewnątrz, gdyby nie interwencja Shelby.
- Wpuść go - za\ądała. Jej serce ścisnął strach. - Jak mnie znalazłeś? Czy coś się stało? Moi rodzice, Laney... Czy...?
- Znalazłem cię bez trudu. Nie było tajemnicą, \e wyjechałaś do Buffalo z McGrathem, a jego adres znalazłem w
ksią\ce telefonicznej.
Garrett skrzywił się.
- Przypomnij mi, \ebym zastrzegł swój numer...
- Paul, czy masz jakieś złe wieści o mojej rodzinie?
- Myślę, \e to zale\y od punktu widzenia. - W słowach Paula pobrzmiewała gorzka nuta. - Twoi rodzice i siostra mają
się dobrze. Zwłaszcza siostra. To jedna z tych kobiet, które zawsze, niezale\nie od okoliczności, są górą.
- O czym ty mówisz, Paul? Garretcie, proszę, przesuń się i wpuść go! Jeśli tego nie zrobisz, ja wyjdę!
Ta grozba przekonała Garretta, który z ociąganiem pozwolił Whitleyowi wejść. Jego zwykle nienagannie schludne
ubranie było teraz pomięte, a regularne rysy zniekształcała złość. Shelby widywała ju\ mę\czyzn w podobnym stanie.
- Laney zerwała z tobą? - domyśliła się.
- Bardzo to taktownie ujęłaś. Brzmi to znacznie lepiej, ni\ gdybym powiedział, \e rzuciła mnie jak śmiecia dla Olivera
Tate a!
- Olivera Tate a? - powtórzyła zaszokowana Shelby. - Ale\ on jest od niej starszy niemal o całą epokę! On jest w wieku
naszego ojca!
- I znacznie od niego bogatszy - zauwa\ył gorzko Paul. - Oznajmiła wczoraj wieczorem, \e odlatuje do Idaho z
Oliverem. Polecieli pierwszą klasą, a Laney zabrała swoje psy! Na znak przyjazni podarował jej pierścionek z ogromnym
diamentem. Aadna mi przyjazń. Kiedy pomyślę o nich dwojgu razem... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl