, Curwood, James Oliver Osadnicy 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedno z żeremi położone głębiej w puszczy i właśnie ona sama z wujkiem Piotrem
spostrzegła je, budujące pierwszą tamę w tym miejscu. Obecnie kolonia liczy około
trzydziestu głów. Od dawna już przestały się jej bać, a niektóre nawet oswoiły się z nią
tak dalece, że pozwalają się gładzić.
Obecność Pietrka jednakże wzbudziła na razie popłoch; ilekroć towarzyszył Monie,
zwierzątka kryły się po domkach i tylko czasem czubek nosa wystawiały nad wodę. Lecz
z czasem przywykły także i do niego, a skoro powietrze tchnęło chłodnym powiewem
jesiennym, nie uciekały wcale na widok chłopca. Mógł zatem obserwować do woli, jak
pracują, jak się bawią, więc wraz z Moną spędzał długie godziny nad ciemną wodą
uroczego stawu.
Rozdział XII
ZARAZA
We wrześniu posępna i złowieszcza ciemność wypełzła z głuszy otaczającej osadę
Pięciu Palców.
Złota jesień, babie lato, zwane tu latem indiańskim, pora barwna i promienista
zginęła, zanim się narodziła. Liście brzozowe nie pożółkły, i nie wyzłociły się jak
zazwyczaj, tylko zrudziały szpetnie, topole znów potraciły liście przed pierwszym już
przymrozkiem. Borówki były różowe, nie czerwone. Ciężkie mgły, niby szare chusty,
włóczyły się pośród wzgórz, gdy tymczasem na bagniskach i mokradłach króliki marły
setkami i tysiÄ…cami na tÄ™ tajemniczÄ… chorobÄ™, zwanÄ…  chorobÄ… co siedem lat".
Mężczyzni osady Pięciu Palców, szczególnie zaś Piotr Gourdon oraz Dominik
Beauvais, którzy orientowali się w przyrodzie, jak w otwartej książce, obserwowali te
znaki z wielkim niepokojem. Piotr pierwszy zwrócił uwagę, że sikorki odlatują na
południe o miesiąc wcześniej niż normalnie, że rude wiewiórki gromadzą wielkie zapasy
orzechów i szyszek, że gile zbierają się w stadka, co zapowiada ich rychłą ucieczkę.
Pewnego dnia, o zachodzie słońca, klucz dzikich gęsi ukazał się na niebie. Szybko i
wysoko mknęły na południe.
Piotr Gourdon wskazał je ręką.
 Gdy dzikie gęsi uciekają tak we wrześniu, znaczy to, że zima będzie ciężka.
Jedynie dwa razy byłem tego świadkiem. Ostatni raz, dwa lata przed tym, zanim
sprowadziliśmy się do Pięciu Palców; wybuchła wtenczas zaraza i srożył się głód. No, a
za pierwszym razem...
Umilkł i wzdrygnął się, bowiem ten pierwszy raz przypadł na czasy jego dzieciństwa,
gdy matka i ojciec zmarli w lesie od zarazy, on sam zaś, konający prawie z głodu,
przywlókÅ‚ siÄ™ resztkÄ… siÅ‚ do St. Anne de Beaupré.
Noce były coraz chłodniejsze, pełne żałosnego wycia wichru; dnie omroczone
niebem barwy popiołu, przez które słońce przedzierało się z trudem, z rzadka tylko
świecąc i grzejąc; gęganie dzikich gęsi lecących na południe odzywało się coraz częściej.
Pietrek słyszał je nocami, gdy tak leciały przy blasku gwiazd z dalekiej północy,
obwieszczając z podniebnej wyżyny swój spieszny przelot.
Równocześnie śród jarów, wzgórz, ostępów leśnych odzywało się wycie wilcze, więc
Piotr Gourdon łowiąc niespokojnym uchem chrapliwe głosy, zwierzał się stroskany
Dominikowi Beauvais'mu:
 Tej zimy wilki będą głodne! Gdy zaś głód ściąga stada wilcze, klęska głodowa
grozi wszystkim!...
Lecz najbardziej byli zmartwieni masowym wymieraniem królików. Zwierzątka
padłe od zarazy walały się wszędy, nawet na progach chat, pewnego dnia zaś Pietrek
naliczył ich taką ilość w jednym z zakątków bagniska, że Szymon Mac Quarrie, słuchając
relacji wychowanka, wytrzeszczył oczy niedowierzająco.
Zaraza królicza powraca okresowo, czasem co siedem, czasem co dziewięć lat, lecz
ani Piotr Gourdon, ani Dominik Beauvais, ani Szymon Mac Quarrie, żaden z nich nie
widział nigdy, by klęska przybrała takie rozmiary. Przy tym wycie wilcze coraz bliższe,
coraz bardziej grozne i te noce lepkie od chłodnej mgły, wszystko to budziło w sercu
Piotra złe przeczucia, zabobonną trwogę zrodzoną w tragicznych czasach dzieciństwa.
Nadeszła wreszcie noc tak mglista, jakby gęsty dym rozsnuł się wszędy i nocy tej
wielkie, szare gęsi kanadyjskie nadleciały z północy taką zgrają, że wypełniły niebo nad
osadą skrzydlatym potopem. Tysiące ptaków opadło na półwysep i na polanę dla
krótkiego wypoczynku. Gęganie ich, brzmiące jak nieprzytomny bełkot tłumu wariatów,
całkowicie uniemożliwiło sen.
Rankiem Pietrek zobaczył ciemne od ptactwa wody i łęgi nad jeziorem. Gdy
skrzydlate bataliony i pułki porwały się znów do lotu, czyniły taki łoskot, że nie tylko
powietrze, lecz i ziemia również zdały się drżeć. Piotr Gourdon obliczał ruchome mrowie
na dziesięć tysięcy par skrzydeł. Pietrek nigdy nie przypuszczał, by na całym świecie
istniała taka moc dzikich gęsi. Dziwił się również, dlaczego nikt z osadników nie
upolował ani jednego ptaka.
 Dzika gęś kojarzy się w pary raz tylko  tłumaczył mu Piotr Gourdon Gdy
jedno z pary zginie, samiec lub samica nie szukają innego towarzystwa, lecz do końca
swoich dni żyją samotnie. Posiadają taką wierność, taką pamięć, jaką człowiek nie może
się szczycić. Zabić dziką gęś, to prawdziwa zbrodnia!
W zadumie spojrzał w górę, obserwując przez chwilę jeden z kluczy mknących po
niebie.
 A ponadto szara gęś żyje sto lat!  - dodał.
W pazdzierniku te spośród królików, które oszczędziła zaraza, zmieniły szare futerko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl