, 0506. Jensen Kathryn Amerykański lord 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jestem zbyt drobna... Popatrz tylko na siebie... Ja nigdy...
- Nie bój się o to - powiedział z przekonaniem. - I posuń
siÄ™ odrobinÄ™.
Przesunęła się dalej, nie spuszczając z niego wzroku.
Najbardziej nie chciała zachować się głupio czy zareagować
nieodpowiednio na coś, co byłoby naturalne dla
doświadczonej kobiety
- Pamiętasz zatokę? - zapytał. Poczuła wewnątrz ciała
narastające ciepło.
- Tak.
- Mogę pieścić cię tak jak wtedy?
- Mhm.
Kiedy jego ręka ześliznęła się w dół, patrzyła mu w oczy.
Poczuła jego palce pomiędzy udami. Rozchyliła je bardziej.
- OdprÄ™\ona?
- O, tak.
Zaśmiał się. Jego dłoń poruszała się teraz kolistymi
ruchami. Usta zamknęły się na jej piersi.
- Matt, nie przerywaj, proszÄ™.
- Obejmij mnie.
Złapała go za ramiona i poczuła, jak do serdecznego palca
dołącza drugi, a potem obydwa się poruszyły. Odczuła coś
przykrego, co jednak tak szybko minęło, \e właściwie nie
miało znaczenia. Powoli i bardzo delikatnie palce Matta
poruszyły się wewnątrz niej, powodując emocje, których
nigdy wcześniej nie znała, fale tak intensywnej przyjemności,
\e mogła jedynie mocniej uchwycić się jego ramion i
pozwolić się nieść na nieznane wy\yny.
Była tak zajęta nowymi prze\yciami, \e niemal uszło jej
uwagi, kiedy sięgnął po prezerwatywę. Potem poczuła, \e
zmienia pozycję i wchodzi w nią. Zaczęła nowy taniec,
wiedząc, \e jej partner opanował po mistrzowsku ka\dy krok.
Razem unosili się i opadali, a\ pokój zawirował, a jej ciało
objęły płomienie.
ROZDZIAA ÓSMY
Matt obudził się, gdy było jeszcze ciemno. Spojrzał na
Abby, zwróconą do niego plecami. Przysunął się i odgarnął jej
włosy z oczu. Westchnęła cicho.
- Chodz do mnie - szepnÄ…Å‚.
Przesunęła się w półśnie, z zamkniętymi oczami,
spychając poduszkę na podłogę. Oparła policzek o jego pierś.
Otoczył ją ramionami.
Wszystkie jego wątpliwości rozwiały się jak za
dotknięciem czarodziejskiej ró\d\ki. Nic go w tej chwili nie
obchodziło prócz przebywania blisko niej. A trudno było o
większą bliskość. Jej ciało było ciepłe i miękkie. Kuszące.
- Nie śpisz ju\? - szepnął, pragnąc natychmiast zaspokoić
swój głód. Kochali się ju\ dwukrotnie. Raz, poniewa\ musieli
dopełnić obietnicy, i drugi, poniewa\ o to poprosiła,
nieśmiało, ale z błyskiem w oku.
- Zpię - mruknęła. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie. -
Idz sobie.
- Jutro będziesz mogła leniuchować. - Delikatnie
przewrócił ją na bok i uło\ył się za nią. Wtulił twarz w jej
włosy i zaczął pieścić jej piersi, póki nie poczuł, \e jest w
pełni rozbudzona.
- Znów coś nowego?
- Je\eli chcesz.
Odwróciła głowę i pocałowała go w nieco ju\ szorstki
podbródek.
- ChcÄ™.
Pełen zadowolenia ton jej głosu działał na niego jak
afrodyzjak.
Następne dni wydawały się nierzeczywiste, jakby zrobione
z ró\owej cukrowej waty. Przez ostatnie trzy tygodnie
spędzali wiele czasu w łó\ku na pieszczotach, rozmowach i
seksie. Zanim zostali kochankami, rozmawiali prawie
wyłącznie o Smythe International. Wszystko, co Matt robił do
tego czasu, było związane ze Smythe International. Teraz
nawet nie wspominał o firmie. Chciał mówić jedynie o niej, o
nich, o muzyce i kwiatach w ogrodzie.
- Najbardziej lubię hibiskusy - powiedziała Abby. - To dla
mnie symbol tropików - pomarańcz i czerwień płomienia,
du\e, pełne kwiaty ze złotymi języczkami.
- Poświęcają \ycie dla efektu - stwierdził, głaszcząc jej
włosy. - Wiesz, \e ka\dy z tych kwiatów \yje tylko jeden
dzień? To wszystko, co mają.
- To smutne.
Miała zamiar powiedzieć, \e wśród ludzi te\ się to zdarza.
Jedni \yją wiele lat niezauwa\eni, a inni na krótko
rozbłyskują. To samo ze związkami. Jedne są silne i trwałe,
ale patrzącemu z zewnątrz mogą wydać się nudne. Inne są
pełne pasji, ale krótkie.
Czy tak jest z nią i Mattem? Krótka, intensywna
przygoda? Jednodniowy kwiat?
Tę niepokojącą myśl przerwał dzwonek telefonu.
- Ja odbiorę - powiedziała, zadowolona ze zmiany.
- Powiedz mi, je\eli to coś wa\nego. Powinniśmy w
końcu kiedyś wstać i wyjść z domu - mrugnął do niej w
drodze do łazienki. Usłyszała szum wody z prysznica.
Dzwoniła Paula z biura w Chicago.
- Zostawiam wiadomości nie wiem ju\ od ilu dni -
brzmiało jej pierwsze zdanie.
Abby uśmiechnęła się do słuchawki.
- Przepraszam, byliśmy zajęci.
- Ten człowiek jest w stanie znalezć sobie zajęcie nawet
w raju. Czy on w ogóle je? I czy śpi? - dodała tonem matki
bardzo martwiÄ…cej siÄ™ o mieszkajÄ…cego w akademiku syna.
- Nie ma problemów z apetytem - ju\ miała
dopowiedzieć: I dostaje, co chce. Nie było odpowiedzi. Po
chwili zapytała: - Paula, jesteś tam jeszcze?
- Bo\e, miej nas w opiece.
- SÅ‚ucham?
- Uwiódł cię, prawda? Zabiję go.
- Zaczekaj, Paula - powiedziała Abby pojednawczo. -
ProszÄ™, niczym siÄ™ nie przejmuj. Jest cudowny.
- Nie znasz go tak jak ja. Kiedy zachowuje siÄ™ cudownie,
oznacza to niebezpieczeństwo dla wszystkich kobiet dokoła.
- Uwierz mi, \e w \aden sposób mnie nie skrzywdził.
- Nie miał takiego zamiaru. On nigdy nie ma takiego
zamiaru. Ale w pewnym momencie wszystko to stanie siÄ™ dla
niego zbyt osobiste, a z tym nie umie sobie radzić. Gdy tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl