, ́ukjanienko Siergiej Linia MarzeĹ„ 3 Cienie snĂłw (Nowela) 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieludzkie, przypominali bajkowe elfy. Gdy podszedłem bliżej, zrozumiałem, że jeden z nich
jest płci żeńskiej; pod kombinezonem odznaczały się niewielkie piersi i zaokrąglone biodra.
 Dobrego dnia.  Eteryczna para powitała mnie uśmiechem.
%7ładnych innych prób kontaktu nie podejmowali. Albo na kogoś czekali, albo postanowili
tak witać wszystkich mieszkańców osiedla.
 Dzień dobry  powiedziałem i przeciskając się obok nich, wszedłem do środka.
Co się tam działo!
Zauważyłem jeszcze sześciu przybyszów z innych planet, których bez trudu podzieliłem na
dwie trójki. Członkowie jednej załogi wyglądali całkiem zwyczajnie, uwagę zwracały jedynie
ich ciemne stroje i dziwne fryzury  długie loki nad uszami i małe, okrągłe czapeczki, jakby
przyklejone do włosów. Cała trójka siedziała na wysokich krzesłach i piła wino,
prawdopodobnie z własnej butelki, bo nigdy tu takiej nie widziałem. Może mają inny
metabolizm, a może zwyczaj nie pozwala im pić obcych napojów?
Druga załoga była znacznie ciekawsza. Najpierw wydawało mi się, że to dzieci, dopiero po
chwili zrozumiałem, że to dorośli ludzie, tylko niscy i delikatni, o błękitnawej skórze i
jasnych, prawie białych włosach. Próbowałem zrozumieć, jakie warunki mogły ukształtować
taki wygląd. Gdyby to była planeta o wysokiej grawitacji, staliby się bardziej przysadziści,
gdyby grawitacja była niska wysocy i chudzi. A oni wyglądali jak nastolatki o czujnych,
poważnych oczach i ciągnęli wódkę, że aż miło.
A nasi jakby rozum potracili.
Pojawili się w najlepszych, odświętnych ubraniach, chyba nawet przetrząsnęli stare kufry.
Wszyscy mają poważne i obojętne miny, jakby codziennie przybywały do nas całe
pielgrzymki przybyszów z innych planet, i to nie turystów, którzy bawią się pod osłoną dział
pokładowych, a po mieście paradują z własną ochroną, tylko właśnie takich swojaków.
Wszyscy dyskutują o mądrych sprawach  o polityce wewnętrznej, o stosunkach z obcymi, o
zdobyczach nauki, perspektywach rozwoju wewnętrznego, o premierze filmu Atlantis  aż
dziesięć wariantów do wyboru:  Atlantis ginie albo szczęśliwie dociera na Endorię,
McWiliam zostaje oskarżony o kradzież skarbów tronu lub uniewinniony, ewentualnie ginie z
braku tlenu albo dostaje od swojej ukochanej zapasową butlę i udaje mu się przeżyć.
Jakiś koszmar!
Chociaż z drugiej strony rozumiałem ich; sam też miałbym ochotę zabłysnąć przed
przyjezdnymi znakomitościami, o których codziennie trąbią w wiadomościach. Może gdybym
przyszedł wcześniej, też stałbym teraz obok infantylnych astronautów i głośno spierał się z
Romanem o wyższość jednego napędu nad drugim.
Pewnie przybysze śmieją się w duchu, słuchając naszych rozmów. A może wcale nie?
Może mają to gdzieś? Obojętność jest jeszcze bardziej przykra niż drwina.
Uścisnęliśmy sobie z Romka dłonie i popatrzyliśmy na siebie stropieni.
 Nie gniewaj się  szepnął Coj.
 Co tam, było, minęło  odparłem równie cicho.
Uśmiechnęliśmy się i podszedłem do baru. Grigorij zerknął na mnie przelotnie z
nienaturalnym uśmiechem; nawet on był oszołomiony i zdenerwowany, a przecież niejedno w
życiu widział.
 Chcesz coś? Piwa?  zapytał szybko.
 Wszystko jedno, daj wódki.
Wujek popatrzył na mnie z dezaprobatą, ale nalał kieliszek i podał zakąskę. Odszedłem na
bok, specjalnie ustawiając się z daleka od reszty gości. Obracałem kieliszek w palcach,
patrzyłem na nienaturalnie ożywiony bar. A gdzie rodzina Eyko?
Wtedy ich zobaczyłem. No tak, niby dlaczego mieliby spędzać czas w barze? Oczywiście
siedzieli w basenie za szklaną ścianą. Artiom właśnie szykował się do skoku z trampoliny,
pod nim zastygła nasza dzieciarnia; a na dole w kolorowym kostiumie kąpielowym stała En
Eyko, oblepiona dziewczynkami. Wyglądali tak zwyczajnie, że z lekkim zawstydzeniem
przypomniałem sobie nocne lęki.
 Aleksiej!
Odwróciłem się. Za mną stał ojciec Witalij, też z kieliszkiem i z ogórkiem.
 Słyszałeś o tych nieszczęsnych dzieciach?
 Tak, mówił mi kapitan Ogarin.
 Wszystkim powiedział&  Ojciec Witalij westchnął.  Już ogłosili, że potrzebują
trzeciego członka załogi. Dlatego do ciebie podszedłem, Aloszka.
 Wiem. Ta dziewczynka to zabójca.
Kapłan przeżegnał się.
 Nie w tym rzecz, wiele osób w naszym niedoskonałym świecie musi umieć trzymać
broń w ręku. Kto oskarżyłby człowieka pracującego uczciwie jako killer czy ochroniarz?
Mnie niepokoi coś innego, Aleksiej. Rozmawiałem z nią, ona zupełnie nie rozumie pojęcia
grzechu!
Na wszelki wypadek skinąłem głową.
 Wiem, że marzysz o opuszczeniu naszej wspólnoty  powiedział z lekkim wyrzutem
ojciec Witalij  i sam pobłogosławię cię na drogę, jeśli inaczej się nie da. Ale proszę cię, nie
z nimi! Dobrze?
 Dobrze  obiecałem.  A czemu nie z nimi?  spytałem jeszcze.  Dlatego że to
dla mnie zbyt niebezpieczne?
 Oczywiście!  Ojciec Witalij pokręcił głową.  Czy ty nic nie rozumiesz? Nie znasz
burzliwego świata Imperium, a chciałbyś wyruszyć w drogę w takim towarzystwie&
Westchnął, wypił wódkę jednym haustem i zagryzł ogórkiem.
 Nawet o tym nie myśl!  dodał.  Dobrze?
I poszedł, pozostawiając mnie własnym myślom. Czułem się speszony tym, że cała
wspólnota się o mnie troszczy& Jeszcze raz zerknąłem na basen, ale dziewczynki już tam nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl