, DIANA APPLEYARD Pampersy, kamera i on 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

plecami; wyjął Toma z lepkiej kałuży i zaczął pocieszać Rebekę, która zwinęła się na
podłodze i wykrzykiwała przez łzy:
- Nienawidzę mamy! Chcę nową mamę!
W sypialni stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Trzęsłam się cała i oczy
miałam czerwone jak królik. Dlaczego uderzyłam Rebekę? Mogłam sobie poradzić inaczej,
zawsze sobie radziłam. Na miłość boską, radziłam sobie nawet wtedy, gdy noc w noc
musiałam trzy razy karmić Rebekę piersią, bo była dzieckiem, które zle sypia, a pracowałam
wtedy na pełnym etacie przez pięć dni w tygodniu. Nigdy nie zdarzyło mi się tak stracić
panowania. Co się ze mną dzieje? Kiedy Rebeka powiedziała, że nie pójdzie, dosłownie
poczułam, jak krew się we mnie gotuje. Zadaję sobie dla niej tyle trudu, a jej się nawet nie
chce być pomocną. Ręka sama śmignęła mi w powietrzu i trzepnęłam ją z całej siły w nogę,
zanim zdałam sobie sprawę z tego, co robię.
Kłopot polega na tym, że pracując poza domem, idealizujesz własne dzieci, widzisz je
w świetlistej aureoli i zapominasz, jak piekielnie irytujące potrafi być zajmowanie się nimi.
Marzyłam o tym, żeby położyć się z powrotem do łóżka, ale nie mogłam, ponieważ Rebeka
odmawia przebierania się w męskiej przebieralni z Mike em, co znaczy, że ilekroć idzie na
basen, muszę jej towarzyszyć. Nie mogłam także machnąć ręką i nie jechać, bo opuściłyśmy
lekcje pływania już dwukrotnie i jestem pewna, że jej nauczyciel ma mnie za Całkowicie
Nieodpowiedzialną Matkę.
Zawsze spózniamy się na te lekcje - biegniemy na złamanie karku na drugi koniec
basenu, ślizgając się po mokrych kafelkach, Rebeka naciąga w pośpiechu ramiączka
kostiumu, ja staram się ją uściskać, a Tom próbuje zanurkować głową do wody. Potem idę do
innych matek, które siedzą na trybunach i gawędzą ze sobą, obserwując swoje pociechy. Są
absolutnie spokojne, swobodne i opanowane. I wszystkie się znają. Jakim cudem? Czy
istnieje jakaś ogromna mafia matek, do której nie zostałam zaproszona? Pewnie łączy je sieć:
szkoła/zbiórki zuchów/pływalnia. Kiedy odprowadzają dzieci na zajęcia, mają czas
ponarzekać wspólnie na trudy i uciążliwości macierzyństwa. Ja jestem pozbawiona tego
luksusu - mam na głowie  prawdziwe problemy , które odsuwają na bok różne drobne,
irytujące sprawy związane z dziećmi.
Rebeka w chwili obecnej bada, jak daleko może się posunąć, i próbuje antagonizować
mnie z Claire. Częsty refren brzmi:  Claire mi pozwala .  Claire mi pozwala jeść słodycze po
szkole .  Claire mówi, że mogę patrzeć na telewizję przed szkołą .  Claire mi pozwala
oglądać Sąsiadów .  Claire nie każe mi iść do łóżka zaraz po Tomie .
- Claire nie jest twoją mamą - odpowiadam. - Ja tu rządzę.
- Wcale nie - mówi Rebeka. - Nigdy cię tu nie ma. Słyszałam jak Claire mruknęła,
 jaśnie pani , kiedy powiedziałaś jej przez telefon, że się spóznisz. Chciałam pokazać ci w
czwartek, jakie sobie nabiłam siniaki na WF-ie, ale Claire nie pozwoliła mi czekać, aż
wrócisz. Była na mnie zła i kazała mi iść do łóżka, a sama oglądała telewizję. Płakałam i nikt
nie przyszedł.
Kiedy wkradam się chyłkiem do kuchni, sytuacja jest już opanowana. Mike zbeształ
Rebekę, wytarł podłogę, umył Toma i powiedział, że się nim zajmie, chociaż miał jechać do
Billa pożyczyć kosiarkę, bo w przyszłym tygodniu wystawiamy dom na sprzedaż.
Rebeka dąsała się przez całą drogę na basen i nie chciała się do mnie odezwać, ale na
szczęście zaliczyła sprawdzian. Zapłaciłam należną kwotę, wzięłam jej odznakę (przyszyję ją
do jej kostiumu, jak tylko znajdę czas, przysięgam!) i kupiłam jej ulubione cukierki
czekoladowe. Przyklękłam, żeby ją uściskać, ale odwróciła twarz.
Zroda, 20 marca
Od zeszłego weekendu mamy hordy zwiedzających, co najpierw nas bawiło, ale teraz
doprowadza nas do szału. Z agencji nieruchomości przyjechał nowiutkim landroverem
irytujący facet w prążkowanej koszuli i z nieodłącznym telefonem komórkowym. Miał nam
pomóc wycenić dom, tryskał optymizmem i był dobrej myśli; powiedział, że nie przewiduje
żadnych problemów.
- Szkoda, że sam nie szukam domu! - dodał. (Można by przysiąc, że nie powiedział
tego nigdy nikomu innemu.)
Potem zasugerował, żebyśmy obniżyli nieco cenę, ale powiedzieliśmy, że nie
dostaniemy wtedy tyle, ile potrzebujemy na nowy dom. Zamyślił się, żując antenę swojej
komórki i powiedział, że zobaczy, co się da zrobić. Krwiożerczy rekin. Rzecz w tym, że
pośrednikom zależy nie tyle na wysokości prowizji, ile na szybkim sprzedaniu nieruchomości
i szybkim zarobieniu pieniędzy.
Po raz setny zastanawiam się, czy nie robimy głupstwa i czy nie wpuścimy się w
straszne maliny. Dla pierwszych potencjalnych nabywców poczyniłam wszystkie tradycyjne
przygotowania: włożyłam bochenek (kupny) do piekarnika, żeby kuchnia pachniała jak u
gospodyni, która własnoręcznie piecze chleb, i zaparzyłam świeżo mieloną kawę. Niestety, to
byli kompletni prostacy, którzy chodzili po domu, wytykając wszystkie defekty, jakich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl