,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dziękuję odparła. A jak ty się miewasz? spytała z troską w głosie. Wszystko w porządku. Mam twardą głowę. Po- Diana Palmer 107 wiódł spojrzeniem po jej twarzy, zatrzymując wzrok na pełnych wargach, które kiedyś tak namiętnie cało- wał. Pamiętał gotowość, z jaką wówczas Melody zareagowała na to niespodziewane zbliżenie. Cześć, stary, co cię do nas sprowadza? usłyszał za plecami głos Logana, który wyszedłszy ze swego pokoju z listem w ręku, ujrzał kuzyna stojącego przed wyraznie zmieszaną sekretarką. Emmett podał mu rękę na powitanie. Wyglądasz dostatnio z lekkim uśmiechem za- uważył Logan. Czemu zawdzięczamy twoją wizytę? Potrzebuję twojej rady. Przepraszam, jeżeli przy- chodzę nie w porę, powinienem był najpierw za- dzwonić... Nie szkodzi. Akurat nie jestem zajęty. Zapra- szam do mnie. Podając Melody gotowy do wysłania list, udał, że nie widzi jej drżących rąk. Wizyta Emmetta widocznie wytrąciła ją z Uownowagi. Mam trochę pieniędzy do zainwestowania, tylko nie wiem, w co zaczął Emmett, kiedy zasiedli w gabinecie. Rozumiem. Logan zadumał się. Pamiętam, jak mówiłeś, że nie masz zaufania do rynku papierów wartościowych. Trochę się zmieniłem. Coś mi się na ten temat obiło o uszy. Jak ci idzie w roli pełnoetatowego taty? Emmett zrezygnowanym gestem rzucił kapelusz na krzesło obok. 108 ANIOAKI EMMETTA Jak po grudzie odparł z westchnieniem. Nie mam dosłownie chwili spokoju. Nawet mi do głowy nie przychodziło, ile jest kłopotów z trójką dzieci. Prawdę mówiąc, właściwie bez przerwy mają jakieś problemy. Myślę, że to się zmieni, bo teraz cały czas jesteś z nimi z przymrużeniem oka zauważył Logan. Przez długi czas wolałeś się nimi nie zajmować. Dobrze wiesz, dlaczego tak było. Oczywiście, że wiem zgodził się Logan. Sta- ry, czy czujesz, że wypływasz na spokojniejsze wody? spytał z troską. Emmett niecierpliwie przegarnął ręką włosy. Czy ja wiem? Chyba tak. Od tamtego upadku z konia na wiele rzeczy patrzę inaczej. Widzę, że w niektórych sprawach nie miałem racji. Rozwód dla nikogo nie jest łatwy zauważył Logan. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby Kit ode mnie odeszła. Zwłaszcza gdyby mnie rzuciła dla innego. Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić. Obyś nigdy nie musiał tego przeżywać! Twarz Emmetta spochmurniała. Wydawało mi się, że kocham Adell. Byłem tego pewny. Ale teraz myślę czasami, że było w tym sporo urażonej dumy. W dodatku odeszła tak nagle, w środku nocy, bez uprzedzenia. To musiało cię szczególnie dotknąć, prawda? Tak, to prawda. Ale chyba zaczynam rozumieć, dlaczego tak postąpiła. Ona nie umie walczyć o swoje Diana Palmer 109 dodał, powtarzając słowa, które usłyszał kiedyś z ust Melody. Może się bała, że gdyby mi powiedziała, zacząłbym grać na jej uczuciach, obudził w niej poczucie winy i skłonił do pozostania. Uśmiechnął się smutno. I pewnie tak by się stało. W sporach ze mną zawsze przegrywała. Nie umiała się postawić. Umilkł na chwilę. To już przeszłość. Muszę zacząć żyć terazniejszością. Chciałbym zabezpieczyć dzieci na wypadek, gdyby coś mi się stało. Po to tutaj przyszedłem. Mam trochę pieniędzy, które chciałbym dobrze zainwestować. Potrzebuję twojej porady. Logan w zamyśleniu odchylił się w krześle. Coś chyba da się zrobić. Mam kilka pomysłów. Jak długo zamierzasz zostać w Houston? Do jutra odparł Emmett. Nasza gospodyni, pani Jenson, mieszka z nami, więc dzieci nie zostały bez opieki. Mam jeszcze... zawahał się mam parę innych spraw do załatwienia w mieście. Jak mogę się z tobą skontaktować? Emmett podał mu numer telefonu do hotelu, w któ- rym się zatrzymał. Do osiemnastej zaznaczył. Mam pewne plany na wieczór. Aha! ucieszył się Logan. Dokuczyła ci samotność? Domyślam się, że chodzi o kobietę. Owszem mruknął Emmett. O ile mnie pamięć nie myli, twoje rozkoszne maleństwa uniemożliwiają jakiekolwiek bliższe kon- takty z kobietami pod twoim dachem. Nigdy nie 110 ANIOAKI EMMETTA zapomnę, jak podczas naszej wizyty u ciebie na ranczu usiłowały wyjąć z zawiasów drzwi łazienki, gdzie zamknąłem się z Kit. Emmett rozpromienił się. Mieliście szczęście, że nie znalazły odpowiednio cienkiego śrubokręta! Logan tylko pokręcił głową. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, pomyślał, uśmiechając się pod nosem. Wyszedłszy z gabinetu Logana, Emmett dziwnie ociągał się z odejściem. Uznawszy, że jego kuzyn chciałby pewnie porozmawiać z Melody o dzieciach, Logan pożegnał się i wrócił do siebie. Melody siedziała przy komputerze, nie bardzo wie- dząc, co pisze. Czuła na sobie baczne spojrzenie Em- metta i nie mogła się skupić. W końcu dała za wygraną. Masz do mnie jakąś sprawę? spytała, pod- nosząc oczy znad klawiatury. Tak odparł zmienionym głosem. Czy dasz się wieczorem zaprosić na kolację? Zaprosić na kolację. Zaprosić na kolację, powtarza- ła w myślach, nie bardzo rozumiejąc, o co ją zapytał. Była zbyt oszołomiona tą niezwykłą propozycją. Kie- dy zadzwonił telefon, podskoczyła na krześle jak wyrwana ze snu. Drżącą dłonią podniosła słuchawkę. Już łączę z panem Deverellem oznajmiła po- spiesznie, wcisnęła klawisz interkomu, podała Loga- nowi nazwisko interesanta i równie szybko odłożyła słuchawkę. Diana Palmer 111 Emmett stał naprzeciw niej za biurkiem, obser- wując ją przez cały czas z zaciekawieniem i lekkim rozbawieniem. Zastanawiasz się, jak się wykręcić? zapytał. Nie, nie zaprzeczyła. Ale dlaczego? A dlaczego nie? Jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Wiedziała, że powinna odmówić, ale z niewiadomego powodu nie potrafiła się na to zdobyć. O której? spytała. O szóstej. Ale nie uważam, żeby to było mądre. Nadal jestem rodzoną siostrą Randy ego. Nic się pod tym względem nie zmieniło. Emmett zbliżył się do biurka jeszcze bardziej. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|