, Jane Austen XXI wieku 05 Echa miłości Rushton Rosie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kiedy odgarnął do tyłu jej włosy, żeby całować jej oczy,
policzki i szyję.
- Chodzmy już - powiedziała w końcu. - Chcę zobaczyć,
jak tu żyjesz.
Zauważyła wyraz czułości na jego twarzy. Wciągnęła
głęboko powietrze.
- Pewnie jest ci ciężko? Mam na myśli te nowe
obowiązki... - Nieopodal jacyś rodzice uściskali syna. - A
twoja matka? Nie zmieniła zdania? Nie przyjedzie?
Potrząsnął głową.
- Nie mówmy o tym - odparł, a w jego głosie zabrzmiał
stłumiony ton irytacji. - Ty przyjechałaś, a to dla mnie
najważniejsze.
- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedziała Anna,
mając na myśli bilety na noworoczny koncert zespołu Sugar
Lumps, na które przepuściła całe swoje miesięczne
kieszonkowe. - Chcesz ją dostać teraz czy...
- Pózniej - uśmiechnął się. - Chodzmy. Będę się tobą
pysznił przed kolegami, a ty rozejrzysz się i zobaczysz, jak się
żyje w jednostce szkoleniowej.
Pół godziny pózniej Anna stała w pełnym słońcu i patrzyła
na Feliksa, który ścigał się z innymi rekrutami na ćwiczebnym
torze przeszkód. Instruktor ich nie odstępował, wskazując
błędy i udzielając rad, podczas gdy koledzy dopingowali ich
głośnym wyciem, a czasami punktowali wpadki. Felix
przeskoczył przez przeszkodę i pokonał linowy mostek. Biegł
właśnie w stronę dziesięciometrowej ściany, gdy nagle się
potknął i upadł na kolana.
- Wstawaj, Felix, biegnij!
Głos należał do kobiety o długich rozpuszczonych
włosach i dość ostrych rysach, w ciemnoczerwonym płaszczu
i czarnych butach do kolan, która przepychała się przez tłum
w zasięgu wzroku Anny, wyciągając szyję, by lepiej widzieć.
Felix, dysząc ciężko, zatoczył się w stronę wysokiej ścianki
wspinaczkowej i zaczął się wdrapywać po klamrach.
- Tak trzymaj! - zawołała kobieta, wyrzucając w górę
ramiona, i wtedy Anna uprzytomniła sobie, że gdzieś za jej
plecami błyskają flesze aparatów fotograficznych. W tej samej
chwili kobieta spojrzała na nią i powiedziała przepraszającym
tonem:
- Przepraszam, że się tak pcham, pewnie zasłaniam
widok. Ale chciałabym dobrze widzieć mojego syna...
- Syna? To znaczy... Pani jest Cassandrą Wentworth! -
Anna zdębiała. - Ale przecież Felix mówił, że pani nie
przyjedzie...
Te słowa wymsknęły jej się bezwiednie.
- Jak to: Felix powiedział... O mój Boże! Czy to ma
znaczyć, że jesteś tą jego nową dziewczyną, o której ostatnio
ciągle mówi?
Zmierzyła Annę taksującym spojrzeniem poprzez mocno
wytuszowane rzęsy, z taką mniej więcej miną, jakby oglądała
ciekawy eksponat w muzeum.
- To ty jesteś tym kobiecym ideałem? - dodała z niemiłym
rozbawieniem. - Dziewczyna, która podobno ma wszystkie
zalety, jakich brakuje jego matce!
- Na pewno się ucieszy, kiedy panią tu zobaczy -
wymamrotała Anna, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć.
- Bardzo wątpię - odparła Cassandrą ze spokojem i
przeniosła wzrok na tor przeszkód, gdzie Felix zbliżał się już
do ostatniej przeszkody. - Chwilowo jesteśmy na takim etapie,
że cokolwiek bym zrobiła, to mu się nie spodoba. Był zły, że
się tu nie wybieram, a teraz będzie zły, że przyjechałam -
dodała, wydąwszy usta. - Myślę, że to normalny objaw w jego
wieku.
Anna pomyślała, że Cassandra mówi o tym wszystkim,
jakby chodziło o objawy szczególnie nieprzyjemnej odmiany
kokluszu.
- Felix powiedział mi, że kandyduje pani do parlamentu -
powiedziała Anna, usiłując przenieść tę rozmowę na jakiś
bezpieczniejszy grunt. Powinna być zadowolona, że poznała
jego matkę. Ale zamiast tego poczuła się zaniepokojona i
wściekła. Nie będzie nawet okazji się całować, ona na pewno
nie spuści z nich oka. A przecież nie spotkają się znowu
prędzej niż za parę długich tygodni.
- To prawda - Cassandra ożywiła się nagle. - Masz przed
sobą niezależną kandydatkę z okręgu Muckelborough i
Bythorn.
- Pewnie uda się pani przebić Liberalnych Demokratów
- powiedziała Anna. - Ale jeśli chodzi o Konserwatystów,
wygląda na to, że może być ciężko.
- Chyba mniej, niż na to wyglądało. Sytuacja się zmieniła,
kiedy ich kandydat dał plamę, pozwalając się sfotografować
na wyspie Korfu w dość dwuznacznej sytuacji... - powiedziała
Cassandra. - Nie wspominając już o tych lotach pierwszą klasą
na prywatne wakacje i o limuzynie z szoferem za pieniądze
podatników. Ale zaraz... Czy to znaczy, że interesuje cię
polityka? Felix nic mi o tym nie wspominał. Co prawda
ostatnio w ogóle mało opowiada. A co sądzisz o tym jego
szalonym pomyśle?
- O którym? %7łeby wstąpić do piechoty morskiej?
Cassandra kiwnęła głową.
- Nie uważasz, że to bez sensu?
- Nie, sądziłam raczej... Oczywiście gdybym myślała
tylko o sobie, to wolałabym, żeby zajął się czymś innym... Ale
z drugiej strony...
- To przecież oczywiste - zgodziła się Cassandra. - I nie
udało się tego mu wyperswadować?
- Nie próbowałam - powiedziała Anna. - Bo jeśli on tego
pragnie, jeśli dzięki temu będzie szczęśliwy...
- A co z waszymi planami na przyszłość? Wyobrażasz
sobie wspólną przyszłość we dwoje z żołnierzem piechoty
morskiej?
Anna zmieszała się.
- Nie wiem... Przecież poznaliśmy się niedawno. I
jesteśmy oboje bardzo młodzi. Kto wie? Trudno przewidzieć,
co się wydarzy...
- Przeciwnie, wiadomo, co się wydarzy. Wyślą go do
jakiegoś nieszczęsnego kraju na końcu świata, żeby tam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl