,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Atak na Nathaniela podziałał na Dominica jak kubeł zimnej wody, dobitnie przy- pomniał, że w jego świecie nie ma miejsca dla tak wrażliwej istoty jak Caro. - Mój Boże... Musisz mi powiedzieć - zaoponowała z wyrzutem - dlaczego ktoś zrobił coś takiego lordowi Thorne'owi? - Powinienem był wiedzieć, że poproszenie cię o milczenie, choćby przez parę mi- nut, na nic się nie zda. - Westchnął ciężko. - Najprostsza odpowiedz na twoje pytanie brzmi nie wiem". Nie wiem kto, nie wiem dlaczego. - I dodał posępnie: - Jeszcze nie wiem. - Miał jednak szczery zamiar odkryć, kto odpowiadał za ten atak na Nathaniela i co tym atakiem chciał osiągnąć. - Odniósł wiele ran... - niemal szepnęła. - Zaatakowało go czterech silnych bandziorów uzbrojonych w noże. Cóż... - Domi- nic doskonale wiedział, jak krzepkim i odważnym mężczyzną jest Nathaniel, ale w bójce czterech na jednego, zwłaszcza że napastnicy posiadali broń, nie miał żadnych szans. - Ale dlaczego? Kto aż tak nienawidzi lorda Thorne'a? - dociekała Caro. Nathaniel przed utratą przytomności zdołał pokrótce zrelacjonować to zdarzenie. Gdy wyszedł z klubu, napadło na niego czterech oprychów uzbrojonych w noże. Przez jakiś czas robił skuteczne uniki i walił pięściami, lecz wreszcie dostał raz i drugi, a noże pokaleczyły mu ręce. Po ciosie w skroń upadł, i to był koniec walki. Gdy odzyskał przy- tomność, zdołał dowlec się do klubu, gdzie udzielono mu pomocy. Dominic nie miał wątpliwości, że gdyby zamierzano zabić Nathaniela, to byłby już martwy. Napad nie miał też motywu rabunkowego, bo nie skradziono ani portmonetki, ani diamentowej spinki wpiętej w fular. Innymi słowy, ten atak miał być ostrzeżeniem - i ten cel został osiągnięty. Tylko kto ostrzegał? Kto miał być ostrzeżony? I jaka była treść tego ostrzeżenia? R L T Natychmiast przypomniała mu się przestroga, którą jeszcze w Wenecji usłyszał od Gabriela. Dotyczyła Nicholasa Browna, poprzedniego właściciela klubu U Nicka. Domi- nic oczywiście wiedział, że Brown uważany jest za człowieka gwałtownego i niebez- piecznego. Wprawdzie publicznie zachowywał się jak dżentelmen, jednak coraz głośniej było o jego brutalności i mściwości, a także o tym, że jest powiązany z londyńskim światkiem przestępczym. Wiedząc to, łatwo można dojść do wniosku, że po przegraniu klubu na rzecz Dominica jest nie tylko wściekły, ale również pała żądzą rewanżu, co w jego przypadku wcale nie musi oznaczać zwykłej karcianej partyjki. Im dłużej zastanawiał się nad zaistniałą sytuacją - kiedy Caro dała mu trochę czasu na przemyślenia - tym bardziej dochodził do wniosku, że Nicholas Brown był zamie- szany w napad na Nathaniela, choć jego ofiarą miał paść ktoś inny. Nate ucierpiał przez pomyłkę! Dominic wyjechał do Wenecji tuż po wygraniu karcianej partyjki, co kosztowało Browna utratę klubu, a wrócił dopiero przed dwoma dniami. Brown musiał o tym dowie- dzieć się błyskawicznie, najpózniej wczoraj. Dominic szybko ułożył prawdopodobny scenariusz zdarzeń. Czterech bandziorów, którzy zaczaili się przed klubem na nowego właściciela, zobaczyło, że długo po tym jak wyszedł ostatni gość, kasyno opuszcza mło- dy, wysoki i mocno zbudowany dżentelmen. Wprawdzie jego twarz kryła się w mroku, do tego miał na głowie kapelusz, ale i tak wszystko wskazywało na to, że był to Dominic Vaughn! Przedyskutował ten wariant zdarzeń z Drew, który potwierdził, że poprzedni wła- ściciel byłby zdolny nasłać na hrabiego płatnych zbirów, jednak z zastrzeżeniem, że cho- dzi o pobicie, a nie o zabójstwo. Drew dodał przy tym, że lord Thorne wcale nie musiał paść ofiarą pomyłki. Brown mógł kazać atakować osoby powiązane z Dominikiem, sie- jąc terror w jego otoczeniu, a na koniec ofiarą brutalnego ataku ma paść on. Natomiast do czego tak naprawdę dąży Brown? Chodzi mu tylko o zemstę? A może zamierza również odzyskać klub? To dopiero czas pokaże. Hrabia skrzywił się, gdy wyobraził sobie reakcję Caro na to, co miało być tematem ich następnej rozmowy. R L T - Przynajmniej na razie nie mam pojęcia - odpowiedział na jej ostatnie pytanie - ale biorąc pod uwagę miejsce napadu, zdecydowaliśmy, że co najmniej przez kilka naj- bliższych dni wszystkie osoby powiązane z klubem będą musiały przedsięwziąć odpo- wiednie środki ostrożności. - Ale mnie chyba nic nie grozi? - spytała po chwili, gdy już otrząsnęła się z szoku. - Nikt z wyjątkiem ciebie, lorda Thorne'a, Drew Butlera i Bena Jacksona nigdy nie widział mnie bez maski. Zamaskowana dama śpiewająca U Nicka nadal zachowała incognito... Zaraz, zaraz! To dlatego narzuciłeś mi na głowę pelerynę, gdy wychodziliśmy z klubu! - Tak... Nie zamierzam cię straszyć, Caro - powiedział ponuro i zmarszczył czoło, bo dostrzegł, że już ją przestraszył - ale dopóki nie dowiemy się czegoś więcej, Drew i ja doszliśmy do wniosku, że zamaskowana dama musi zniknąć, a zarazem otoczymy jak najlepszą ochroną pannę Caro Morton. Dlatego w pierwszym rzędzie musisz opuścić do- tychczasowe mieszkanie, bo to może być dla ciebie niebezpieczny adres. - Mogłabym zamieszkać z panem Butlerem i jego rodziną? - spytała drżącym gło- sem. - Owszem, byłoby to najlepsze rozwiązanie, niestety nie wchodzi w grę. Drew z rodziną zajmuje skromny lokal, który dzieli z teściami i swoimi rodzicami, więc po pro- stu nie ma tam miejsca. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|