, Goscinny R., Sempe J. J. Mikolajek 01 Mikolajek 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mo\e więcej zepsuć.
Raz - dwa wróciłem do pokoju i poło\yłem się do łó\ka. Zacząłem rysować
fantastyczne rzeczy: okręty wojenne, które miotały ogień z dział do samolotów, a
samoloty eksplodowały w powietrzu; fortece, do których szturmowało mnóstwo ludzi,
a mnóstwo innych ludzi rzucało im ró\ne rzeczy na głowy, \eby odeprzeć atak.
Poniewa\ przez dłu\szą chwilę było cicho, więc mama przyszła zobaczyć, co robię. I
znowu zaczęła krzyczeć. Muszę wam powiedzieć, \e z pióra taty trochę cieknie i
dlatego właśnie tata ju\ nim nie pisze. To jest ogromnie praktyczne do rysowania
eksplozji, ale wszędzie porobiły się plamy z atramentu, nawet na kołdrze i na kapie.
Mama była zła i nie spodobało jej się te\, \e rysowałem na tych papierach, bo zdaje
się, \e zapiski po drugiej stronie to były dla taty jakieś wa\ne rzeczy.
Mama kazała mi wstać, zmieniła pościel, zaprowadziła mnie do łazienki,
wyszorowała pumeksem, gąbką i resztką wody kolońskiej.
Wło\yła mi zamiast pid\amy starą koszulę taty, bo wszystkie moje pid\amy
były ju\ brudne.
Wieczorem przyszedł doktor, opukał mnie, a ja pokazałem mu język. Potem
poklepał mnie po policzku i powiedział, \e ju\ jestem zdrów i \e mogę wstać.
Ale tego dnia jakoś się u nas nie wiodło z chorobami. Doktor zauwa\ył, \e
mama zle wygląda, i kazał jej się poło\yć i dobrze wypocząć.
ZWIETNIEZMY SI BAWILI
Kiedy szedłem po południu do szkoły, spotkałem Alcesta, który powiedział:
- A mo\e by tak nie iść do szkoły?
Powiedziałem mu, \e to niedobrze nie iść do szkoły, \e pani będzie
niezadowolona, \e mój tata mówił, \e jeśli chce się w \yciu do czegoś dojść i zostać
pilotem, to trzeba pracować, \e mama się zmartwi i \e to nieładnie kłamać.
Ale Alcest przypomniał mi, \e po południu jest arytmetyka, więc
powiedziałem:  Dobrze , i nie poszliśmy do szkoły.
Zamiast iść w kierunku szkoły, pobiegliśmy w drugą stronę. Alcest zadyszał
się i nie mógł za mną nadą\yć. Muszę wam powiedzieć, \e Alcest to ten grubas, który
ciągle je, no więc, naturalnie, to mu przeszkadza biegać, tym bardziej \e moją
specjalnością jest bieg na czterdzieści metrów - taka jest długość szkolnego
podwórza.
- Alcest, pospiesz się - powiedziałem.
- Ju\ nie mogę - odpowiedział Alcest, zaczął robić  uff, uff' i stanął.
Powiedziałem mu więc, \e lepiej się tu nie zatrzymywać, bo nasze mamy i
tatusiowie mogą nas zobaczyć i nie dadzą nam deseru, i \e po mieście chodzą szkolni
inspektorzy, którzy nas wpakują do ciemnicy, gdzie dostaniemy tylko chleb i wodę.
Kiedy Alcest to usłyszał, zaraz się zrobił ogromnie silny i zaczął biec tak szybko, \e
go nie mogłem dogonić.
Zatrzymaliśmy się bardzo daleko, jeszcze dalej ni\ sklep pana Compani, który
jest bardzo miły i u którego mama kupuje konfitury z truskawek, okropnie fajne, bo
nie mają pestek tak jak morele.
- Tu jesteśmy bezpieczni - powiedział Alcest, wyjął biszkopty z kieszeni i
zaczął jeść, bo, jak mi powiedział, to gonienie zaraz po drugim śniadaniu zaostrzyło
mu apetyt.
- To był świetny pomysł, Alcest - powiedziałem. - Kiedy pomyślę o kolegach,
którzy właśnie mają arytmetykę, chce mi się z nich śmiać.
- Mnie te\ - powiedział Alcest i zaczęliśmy się śmiać.
Kiedy skończyliśmy się śmiać, zapytałem Alcesta, co będziemy robili.
- Sam nie wiem - powiedział. - Moglibyśmy pójść do kina.
To te\ był okropnie dobry pomysł, ale nie mieliśmy pieniędzy. W kieszeniach
znalezliśmy sznurek, kulki, dwie gumki i okruchy. Okruchów nie wło\yliśmy z
powrotem, bo one były w kieszeni Alcesta i Alcest je zjadł.
- Phi! - powiedziałem. - Nic nie szkodzi. Chłopaki i tak wolałyby być z nami
tutaj, nawet bez kina!
- Phi! - powiedział Alcest. - Właściwie to wcale nie miałem ochoty na tę
Zemstę szeryfa.
- Phi! - powiedziałem. - Jakiś tam kowbojski film!
I poszliśmy przed kino pooglądać fotosy. Był tak\e dodatek rysunkowy.
- A mo\e byśmy poszli na skwer? - zaproponowałem. - Zrobimy piłkę z
papieru i potrenujemy.
Alcest powiedział, \e myśl jest niegłupia, ale po skwerze chodzi dozorca i
je\eli nas zobaczy, zapyta, dlaczego nie jesteśmy w szkole, i zaprowadzi nas do
ciemnicy, i dostaniemy tam tylko chleb i wodę. Alcest na samą myśl o tym poczuł
głód i wyciągnął z teczki kanapkę z serem. Poszliśmy ulicą i kiedy Alcest skończył
jeść kanapkę, powiedział: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl