,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mo\e więcej zepsuć. Raz - dwa wróciłem do pokoju i poło\yłem się do łó\ka. Zacząłem rysować fantastyczne rzeczy: okręty wojenne, które miotały ogień z dział do samolotów, a samoloty eksplodowały w powietrzu; fortece, do których szturmowało mnóstwo ludzi, a mnóstwo innych ludzi rzucało im ró\ne rzeczy na głowy, \eby odeprzeć atak. Poniewa\ przez dłu\szą chwilę było cicho, więc mama przyszła zobaczyć, co robię. I znowu zaczęła krzyczeć. Muszę wam powiedzieć, \e z pióra taty trochę cieknie i dlatego właśnie tata ju\ nim nie pisze. To jest ogromnie praktyczne do rysowania eksplozji, ale wszędzie porobiły się plamy z atramentu, nawet na kołdrze i na kapie. Mama była zła i nie spodobało jej się te\, \e rysowałem na tych papierach, bo zdaje się, \e zapiski po drugiej stronie to były dla taty jakieś wa\ne rzeczy. Mama kazała mi wstać, zmieniła pościel, zaprowadziła mnie do łazienki, wyszorowała pumeksem, gąbką i resztką wody kolońskiej. Wło\yła mi zamiast pid\amy starą koszulę taty, bo wszystkie moje pid\amy były ju\ brudne. Wieczorem przyszedł doktor, opukał mnie, a ja pokazałem mu język. Potem poklepał mnie po policzku i powiedział, \e ju\ jestem zdrów i \e mogę wstać. Ale tego dnia jakoś się u nas nie wiodło z chorobami. Doktor zauwa\ył, \e mama zle wygląda, i kazał jej się poło\yć i dobrze wypocząć. ZWIETNIEZMY SI BAWILI Kiedy szedłem po południu do szkoły, spotkałem Alcesta, który powiedział: - A mo\e by tak nie iść do szkoły? Powiedziałem mu, \e to niedobrze nie iść do szkoły, \e pani będzie niezadowolona, \e mój tata mówił, \e jeśli chce się w \yciu do czegoś dojść i zostać pilotem, to trzeba pracować, \e mama się zmartwi i \e to nieładnie kłamać. Ale Alcest przypomniał mi, \e po południu jest arytmetyka, więc powiedziałem: Dobrze , i nie poszliśmy do szkoły. Zamiast iść w kierunku szkoły, pobiegliśmy w drugą stronę. Alcest zadyszał się i nie mógł za mną nadą\yć. Muszę wam powiedzieć, \e Alcest to ten grubas, który ciągle je, no więc, naturalnie, to mu przeszkadza biegać, tym bardziej \e moją specjalnością jest bieg na czterdzieści metrów - taka jest długość szkolnego podwórza. - Alcest, pospiesz się - powiedziałem. - Ju\ nie mogę - odpowiedział Alcest, zaczął robić uff, uff' i stanął. Powiedziałem mu więc, \e lepiej się tu nie zatrzymywać, bo nasze mamy i tatusiowie mogą nas zobaczyć i nie dadzą nam deseru, i \e po mieście chodzą szkolni inspektorzy, którzy nas wpakują do ciemnicy, gdzie dostaniemy tylko chleb i wodę. Kiedy Alcest to usłyszał, zaraz się zrobił ogromnie silny i zaczął biec tak szybko, \e go nie mogłem dogonić. Zatrzymaliśmy się bardzo daleko, jeszcze dalej ni\ sklep pana Compani, który jest bardzo miły i u którego mama kupuje konfitury z truskawek, okropnie fajne, bo nie mają pestek tak jak morele. - Tu jesteśmy bezpieczni - powiedział Alcest, wyjął biszkopty z kieszeni i zaczął jeść, bo, jak mi powiedział, to gonienie zaraz po drugim śniadaniu zaostrzyło mu apetyt. - To był świetny pomysł, Alcest - powiedziałem. - Kiedy pomyślę o kolegach, którzy właśnie mają arytmetykę, chce mi się z nich śmiać. - Mnie te\ - powiedział Alcest i zaczęliśmy się śmiać. Kiedy skończyliśmy się śmiać, zapytałem Alcesta, co będziemy robili. - Sam nie wiem - powiedział. - Moglibyśmy pójść do kina. To te\ był okropnie dobry pomysł, ale nie mieliśmy pieniędzy. W kieszeniach znalezliśmy sznurek, kulki, dwie gumki i okruchy. Okruchów nie wło\yliśmy z powrotem, bo one były w kieszeni Alcesta i Alcest je zjadł. - Phi! - powiedziałem. - Nic nie szkodzi. Chłopaki i tak wolałyby być z nami tutaj, nawet bez kina! - Phi! - powiedział Alcest. - Właściwie to wcale nie miałem ochoty na tę Zemstę szeryfa. - Phi! - powiedziałem. - Jakiś tam kowbojski film! I poszliśmy przed kino pooglądać fotosy. Był tak\e dodatek rysunkowy. - A mo\e byśmy poszli na skwer? - zaproponowałem. - Zrobimy piłkę z papieru i potrenujemy. Alcest powiedział, \e myśl jest niegłupia, ale po skwerze chodzi dozorca i je\eli nas zobaczy, zapyta, dlaczego nie jesteśmy w szkole, i zaprowadzi nas do ciemnicy, i dostaniemy tam tylko chleb i wodę. Alcest na samą myśl o tym poczuł głód i wyciągnął z teczki kanapkę z serem. Poszliśmy ulicą i kiedy Alcest skończył jeść kanapkę, powiedział: [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|