, Brenden Laila Hannah 01 WybĂłr 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rodzaju upokorzenie, z którym mężczyznie trudno sobie radzić. Dlatego tak niewiele mówiła
o Sorholm. Ale i tak narastała w nim jakaś dzikość, której Hannah coraz bardziej się bała,
zresztą kilkakrotnie o mało nie przypłaciła tego życiem. Na samo wspomnienie przenikał ją
dreszcz.
Rozdział 8
- Mamy gościa.
Ole przyciskał twarz do mokrej od deszczu szyby.
Ociekająca wodą postać wlokła się przez podwórze w stronę domu.
Ubrana na czarno, przepasana w talii grubym rzemieniem, Barbo była rozpoznawalna
z daleka.
A więc teraz ich kolej przyjąć żebraczkę.
Hannah nie miała nic przeciwko tej drobnej kobiecie, która chodziła od jednej górskiej
zagrody do drugiej. Barbo była miłą i delikatną osobą, po śmierci męża nie miała z czego żyć.
Hannah czuła się z nią pod wieloma względami spokrewniona i chyba nie było to uczucie tak
całkiem pozbawione podstaw. O ile dobrze zrozumiała informacje, które jej przekazywano,
gdy jako młoda dziewczyna zamieszkała we wsi, Barbo była daleką krewną jej matki. Kiedy
jednak pózniej o to pytała, otrzymywała mętne i wymijające odpowiedzi. Mąż Barbo nie
należał do sympatycznych, z wszystkimi był skłócony, więc i jej się za to dostawało od ludzi.
Teraz zjawiła się w górskiej zagrodzie Rudningen. Nigdy nie zostawała w jednym
miejscu dłużej niż dwa dni. Zmiertelnie się bała, że ją ktoś zwymyśla i wyrzuci. Hannah
witała w progu żebraczkę, jak wyczekiwanego gościa. Zawsze tak robiła i w oczach Barbo
pokazały się łzy wzruszenia. Gospodyni wprowadziła biedaczkę do maleńkiego alkierzyka za
izbą i dała jej do przebrania swoją starą suknię.
- Jakaś ty dobra, Hannah - dziękowała Barbo, kiedy w jakiś czas potem siedzieli
wszyscy przy stole.  Chyba nigdy mi się nie zdarzyło, żeby ktoś chciał pożyczyć mi swoje
ubranie. Nie, nigdy czegoś takiego nie zaznałam. -Stara kręciła głową i z wdzięcznością
składała ręce.
- No coś ty, nie mogłaś siedzieć taka przemoczona. Poza tym uważam, że suknia na
ciebie pasuje lepiej niż na mnie. - Hannah przyglądała się Barbo. - Może zechcesz ją
zatrzymać, oddasz mi wielką przysługę.
- O nie! Nie miałabym czym zapłacić za taką piękną rzecz - oczy starej rozszerzyły
się, delikatnie głaskała materiał.
- Głupstwo, ja jej się po prostu chcę pozbyć. Sama z niej wyrosłam, przytyłam, nie
będzie już na mnie dobra. Chyba że uważasz, iż lepiej byłoby cisnąć ją w ogień?
Kiedy Barbo usłyszała, że ubranie może zostać spalone, w jej drobne ciało wstąpiło
życie.
- Nie, nie, no przecież nie spalisz takiej pięknej sukni! Jak tak, to ja przyjmę ją z
radością. - Machała rękami w stronę pieca, jakby się bała ognia.
- To pierwszy nowy przyodziewek, jaki dostałam od śmierci Tora.
Splotła stare, pokrzywione dłonie i oparła je na podołku. Hannah i Ole spoglądał na
siebie z uśmiechem.
- Czy to prawda, że będziesz sprzedawać Rudningen? - Barbo spytała ostrożnie.
Hannah wytrzeszczyła oczy i zdumiona wpatrywała się w pomarszczoną twarz. Nigdy
taka myśl nawet nie przeszła jej przez głowę.
- Nie, mowy nie ma. Dlaczego pytasz?
- Dziewczyna z sąsiedniej zagrody o czymś takim wspomniała, tak mi się zdaje.
Mówili chyba o ziemi dla najmłodszego syna.
A, więc to tak wieś kombinuje? Hannah poczuła, że budzi się w niej upór.
- Jak jeszcze raz coś takiego usłyszysz, to powiedz im, że dwór jest w dobrych rękach,
i tak pozostanie. A poza tym wcale nie jest pewne, czy w takim dworze na uboczu u podnóża
góry, nie straszą czasem duchy i inne zjawy z zaświatów.
Ole zachichotał, a Barbo długo przyglądała się Hannah.
- Ja ci w te duchy nie wierzę, ale ludzie we wsi na pewno się przestraszą.
Milczała przez chwilę.
- Podobno wyjeżdżacie?
- Kto ci to powiedział? - Hannah była zaskoczona. Lensmana o plotki nie
podejrzewała. Chociaż...
- O, takie rzeczy to stara baba wie. - I nie czekając odpowiedzi, mówiła dalej: -
Dobrze robicie, że jedziecie jesienią, ale nie zwlekajcie dłużej niż do siódmej niedzieli po
świętym Olafie. Pózniej nie jedzcie.
Były to ostatnie słowa, jakie padły tego wieczora i Hannah postanowiła potraktować
radę poważnie.
W dwa dni pózniej Barbo była gotowa ruszać dalej. Hannah wyposażyła ją w ser i
inne rzeczy. Nawet trochę masła i kilka naleśników znalazło miejsce w żebraczej torbie, obok
nowej sukni.
- Pewnie niedługo wrócicie z inwentarzem do wsi? -spytała Barbo na odchodnym.
Hannah przytaknęła.
- Tak, myślę, że w przyszłą niedzielę. Tutaj już trawy nie ma, a noce coraz
zimniejsze.
- Dziękuję, dziękuję, kochana Hannah, ty umiesz ucieszyć starą. Nie mam nic, co
mogłabym ci ofiarować za twoją gościnność, ale dostaniesz ode mnie dobrą radę: przez rzekę
przeprawiaj się nie pierwszym tylko drugim mostem.
Potem odwróciła się i wolno powlokła w stronę kolejnej górskiej zagrody. Hannah i
Ole stali obok siebie i patrzyli na zgarbione plecy. Mieli wrażenie, że samo życie znika za
zakrętem i w głębokiej ciszy opuszcza zagrodę.
- No tak - mruknął Ole. - Siódma niedziela po świętym Olafie i rzekę przekraczać
przez drugi most. Co o tym myślisz?
- Sama nie wiem, ale warto zapamiętać - odparła Hannah .
Nadszedł dzień wyprowadzki z górskiej zagrody. Simen przymocował do siodła
ostatnie juki z masłem i serami, byli gotowi do drogi. Pierwszy etap miał się skończyć w
Heimdalen, w zagrodzie na tamtejszym pastwisku. Planowali zostać tam jeszcze jakiś czas i
dopiero potem pokonają ostatni odcinek drogi do domu.
Dzisiejsza podróż nie była długa, ale ze stadem krów przed sobą będą się wlec
niemożliwie.
Hannah stanęła przed domem i głośno dziękowała Bogu za cały pobyt tutaj. Kiedy
drzwi zostały zamknięte na klucz, odwróciła się, a potem już nie oglądała, dopóki nie weszli
na ścieżkę.
Tak jest lepiej na wypadek, gdyby było jakieś ziarno prawdy w tym, co ludzie gadają.
%7łe mianowicie kiedy gospodarze opuszczają zagrodę, ich miejsce zajmują trolle, gnomy i
inny drobiazg z zaświatów. Hannah nie jest specjalne przesądna, ale woli przestrzegać
zwyczajów.
Simen skierował konia na pierwszy most i zanim ktokolwiek zdążył krzyknąć, znalazł
się na środku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl