, Burgess Anthony Mechaniczna pomarańcza 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

byłoby objaśniać, skąd na Księżycu wzięła się taka hybryda.
To dla przypomnienia o właściwym, nie snobistycznym, systemie odniesień literackich.
Na efemeryczny język młodych zwyrodnialców w A Clockwork Orange składają się zwłaszcza
elementy gwar młodzieżowych i przestępczych, ubarwione niekiedy zgrywą na styl po ignorancku
niby to biblijny, a przede wszystkim mnóstwo zapożyczeń głównie rosyjskich. Języka tego angielski
czytelnik z początku w znacznej mierze też nie rozumie.
Jaka przyświecała temu intencja?
Najpierw utrudnianie czytelnikowi odbioru, żeby podkreślić obcość i niezrozumiatość formacji
kulturowej, społecznej i historycznej, jak również odwrócić uwagę od dziejących się okropności
przez jej częściowe zaprzątniecie trudnościami języka. A sukcesywne przyswajanie go sobie i coraz
dokładniejsze rozumienie ma stopniowo redukować tę obcość, wytwarzać w miejsce abominacji coś
na kształt empatii w stosunku do Alexa oraz instynktownego odczuwania formujących go wpływów.
Ta intencja została podważona już w pierwszym wydaniu amerykańskim z 1963 roku,
zaopatrzonym w niemądre posłowie, gdzie Stanley Edgar Hyman informuje, że czytając nie mógł się
powstrzymać od układania słowniczka, który tu  przedrukował, choć nie jest on bynajmniej
autoryzowany i opiera się po części na zgadywaniu". Więc przynajmniej część jego niekompetencji
nie obciąża Burgessa, mimo że sporo ignoranckiej bylejakości tkwi w samym słownictwie i nie ma
usprawiedliwienia.
Znakomita koncepcja i dosyć mizerne wykonanie tego języka idą tu ręka w rękę.
12
Dla przekładu polskiego stworzyłem własny język na podobnej zasadzie.
A raczej dwa języki.
Bo u nas wyłania się z tego zjawisko dużo poważniejsze. Już nie zabawa literacka. Tylko coś
przerażająco realnego: język nie tyle fikcyjny, jak u Burgessa, ile ten, którego odpowiednikiem
Polacy będą rzeczywiście mówić około roku 2100 lub o wiele wcześniej, gdyby utrzymała się tu
przewaga kulturalna Rosji Sowieckiej. Ten język i posługujący się nim przekład nazwałem: wersja
R. Ale będzie też wydana wersja A: drugi i zupełnie inny przekład A Clockwork Orange, oparty na
założeniu, iż powstanie sytuacja odwrotna i że polszczyzna futurologiczna przekształci się raczej w
kierunku angielskiego.
Gdy kończyłem przekład w wersji R i niniejsze studium, wydawało się raczej pewne, że czeka
nas ten wariant rzeczywistości. W pół roku pózniej historia świata stanęła na głowie i wydaje się tak
samo pewne, że będzie na odwrót.
Nie wyciągajmy jednak zbyt pochopnych wniosków.
Sowietyzacja świata i tej jego części chyba już nie nastąpi. Ale rozpoczęte procesy w kulturze i
języku nie dadzą się z dnia na dzień zatrzymać ani odwrócić: tym bardziej, że nieświadomie im
ulegają i nadal je forsują ci sami, którzy najzajadlej deklarują się przeciw sowietyzacji oraz
wszystkiemu, co rosyjskie. Tak czy owak nic tu nie zależy od deklaracji! zwłaszcza bez kultury
osobistej i rzetelności. Więc jakkolwiek szanse wersji A bardzo wzrosły, wynik tej gry pozostaje
wciąż nierozstrzygnięty.
Jak w oryginale, tak i w przekładzie tekst wersji R nasycony jest neologizmami do tego stopnia,
że pojawia się ich do kilkudziesięciu na każdej stronie. W przeliczeniu na hasła w oryginale jest
około 300 neologizmów. Ze względu na całkiem inną skalę eksperymentu językowego polski
słowniczek zawiera ich ponad 1000 i to jeszcze nie komplet.
13
Dowiedziawszy się z zapowiedzi w prasie i wywiadów radiowych, że robię dwa osobne
przekłady tej powieści w dwóch różnych wersjach, niektórzy od razu wiedzieli, ze to: hi hi! jeszcze
jeden mój ekscentryczny wygłup.
Takim nie mam nic do powiedzenia.
Do zupełnie innej klasy rozmówców kieruję rozpoczynające się tu wywody i refleksje. Nie
spodziewam się, aby każdy czytelnik podzielał moje poglądy i przewidywania w całej rozciągłości.
Ostrzegam jednak, że  niestety!  większość z nich się potwierdzi. Może nawet  kto wie?  tak
rychło, że ja sam zdążę tego jeszcze po części dożyć.
Kto się dopatrzy w tym dwoistym tłumaczeniu tylko wyrafinowanej gry literackiej,
stylistycznego i translatorskiego eksperymentu, niech się cieszy albo zżyma: jeden z celów został
osiągnięty. Może kogoś zafrapować po prostu aspekt językoznawczy i próba lingwistycznej
futurologii, pokrewna wymyÅ›laniu sztucznych jÄ™zyków: od tak dyletanckich jak Volapük lub
Esperanto i 40 prób jego ulepszenia po tak profesjonalne jak Latino Sine Flexione wybitnego
matematyka Giuseppe Peano lub Novial znakomitego językoznawcy Otto Jespersena i pozostałe 2
lysiące sztucznych języków międzynarodowych. Kogo zafrapuje nie tylko to, lecz i uświadomienie
procesów już realnie przekształcających język polski oraz tych, które go tak czy inaczej zmienią w
obcy nam i oby nie wymierający język naszych prawnuków: ten zyska więcej przyjemności
umysłowej i sięgnie głębiej. Dla kogo te uświadomienia i refleksje staną się podnietą do walki o
nasz język nie po to, aby wstrzymać (co byłoby szkodliwe i nierealne) jego rozwój, lecz po to, aby
nie przestał on istnieć (wraz ze swą literaturą i kulturą) w toku nieuniknionej ewolucji, o to, aby
dobra polszczyzna terazniejsza i przyszła nie zagryzły się wzajemnie, lecz harmonijnie zrosły ku
obopólnej korzyści; temu dłoń ściskam.
A kto sięgnie jeszcze głębiej w rejony, gdzie polityka, socjologia, etyka i historia są nieodłączne
od języka, temu w kategoriach ogólnych nie muszę nic więcej objaśniać.
14
Tak się składa, że języki angielski i rosyjski należą do tych, którymi władam najlepiej. Po
rosyjsku mówię (wprawdzie dopiero po tygodniu lub dwóch pobytu) nie do odróżnienia od tubylca,
choć w pisaniu zdarzają mi się sztuczności. Po angielsku mówię nie bez obcych naleciałości, za to
piszę dość naturalnie (aż po tłumaczenie na angielski poezji Leśmiana i Gałczyńskiego włącznie).
Mogę więc projektować organiczny stop żywej polszczyzny z jednym i drugim nie mechanicznie, lecz
na instynkt i na słuch, nie klecąc sztuczności.
Inaczej bym się na ten eksperyment nic porwał.
Ostrzegają przed tym zresztą wszystkie znane mi przekłady A Clockwork Orange. Ze znanych mi
najlepszy jest niemiecki, w którym Walter Brumm w najłatwiejszej warstwie gładko wykorzystał do
neologizmów słowotwórstwo niemieckie, lecz nie sięgnął po nic poważniejszego i nie zdobył się na
choćby elementarne zastanowienie się nad fonetyką i grafią rosyjskiego. Wszystkie inne zaś próby
tłumaczenia budzą tylko politowanie.
Burgess pisał mi, że on radzi załatwić stylizację polską anglicyzmami zamiast rusycyzmów.
Jest w tym oczywiście pewien sens i mam nadzieję, że drugi przekład pozwoli to sprawdzić.
Nie to jednak miał Burgess na myśli. On po prostu nie ma pojęcia o języku polskim i jego
specyfice aktualnej czy historycznej, o tym, co pod względem politycznym, kulturowym i
lingwistycznym wynika z naszej lokalizacji na mapie. Jego wyobrażenia o tym, co z polszczyzną da
się zrobić i po co, były najzwyczajniej wyssane z palca. Nie domyśla się powagi zagadnienia i jego
chyba światowej unikalności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl