, Cykl Pan Samochodzik (01) Skarb Atanaryka Zbigniew Nienacki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jak opisać owo dziwne uczucie, które ogarnia, gdy spostrzega się nagle, że w jamie
grobowej rysuje się kształt ciała ludzkiego? Kości złożonego tu człowieka zetlały, zmieniły
się w białawy i sypki proszek. Wydaje się, jakby na ziemi odbijał się już tylko cień ludzki,
który istnieje dopóty, dopóki ziemia zachowuje wilgoć. Słońce praży, piasek schnie, biały
cień na ziemi znika prawie w oczach. Jeszcze króciutki moment i ów zarys ludzki rozsypuje
się w bezkształtną podługowatą smugę  już zniknął, przepadł jak duch, jak cień...
 Teraz proszę jeszcze ostrożniej. Za chwilę powinniśmy odnalezć zabytki  przestrzegała
Agnieszka.
Grzebaliśmy w trzynastym kurhanie. Otaczał nas wysoki na 3 metry wał wyrzuconych
kamieni. Znajdowaliśmy się na głębokości 125 centymetrów od dawnego wierzchołka
kurhanu i około 50 centymetrów pod powierzchnią warstwy próchnicy pierwotnej.
Jama grobu była bardzo krótka. Miała zaledwie 140 centymetrów. Jeszcze mniejszy był
zarys szkieletu, który rozsypał się pod wpływem promieni słonecznych.
 Pochowano tu chłopca albo młodą dziewczynę  wnioskował doktor Strom.
 Dziewczynę  zawołał Andrzej.
I końcem łopatki wskazał wystającą z ziemi brązową esowatą zapinkę od naszyjnika.
Zaraz potem w miejscu, gdzie było lewe przedramię zmarłej, znalezliśmy fibulę, brązową, z
wysoką pochewką. Obok leżał bursztynowy paciorek. Zgodnie z nakazem Andrzeja
kopaliśmy dalej, aż do dna jamy grobowej. Calca jednak ciągle nie było. Jama grobowa to
kurczyła się, to znowu poszerzała, chwilami nie potrafiłem określić jej bocznych granic.
Zdjęliśmy znowu około 30 centymetrów ziemi. Teraz już wyraznie widziało się ślad
grobu. Stawał się on coraz szerszy i dłuższy. Trafiliśmy więc na drugi grób, zalegający pod
mogiłą młodej dziewczyny.
Calec wokół jamy grobowej miał barwę jasnożółtą, o szarym odcieniu, z wyraznie
widoczną piękną mozaiką żył limonitowych36. Wkop do grobu był żółtawopomarańczowy.
Jama grobowa osiągnęła wreszcie długość 250 centymetrów. Agnieszka wydała radosny
okrzyk. Ona pierwsza dostrzegła gdzieś w środku grobu żelazną półkolistą sprzączkę od pasa.
O kilka centymetrów dalej znajdowała się żelazna skuwka przytrzymująca rzemień pasa,
nieco wyżej zaś odnalezliśmy dwa brązowe okucia silnie profilowane. I tutaj, obok tych
brązowych okuć, tkwił tylko malutki kawałek ludzkiej kości. Tak niewiele zostało z
mężczyzny, którego pogrzebano przed niespełna dwoma tysiącami lat.
Może był ongiś sławnym wojem? Przedsiębrał jakieś dalekie wojenne wyprawy i
napędzał strachu sąsiednim plemionom słowiańskim? Wszystko, co po nim zostało, zmieściło
się do jednej malutkiej koperty papierowej, na które Agnieszka napisała  KURHAN nr 13,
grób II .
 Czemu pan taki smutny?  zapytała mnie Krystyna.
 Smutny? Nie, zamyśliłem się trochę.
Zwieciło piękne popołudniowe słońce, woda w jeziorze była nareszcie niebieska, odbijała
bowiem bezchmurne niebo. Płynęliśmy z Krystyną po szklanki pozostawione na wyspie.
Dziewczyna wiosłowała, a ja śledziłem przez lornetkę wesołe nurki dzikich kaczek.
Odjąłem lornetkę od oczu. Schwyciłem wiosło.
 Do brzegu. O, tam, widzi pani?  wskazałem wiosłem Martwy Dom.  Dziewczyna.
Koło Martwego Domu widzę jakąś dziewczynę. W spodniach.
 Nie można by powiedzieć, że pan goni za spódniczkami  zauważyła z ironią.
 No, niechże pani wiosłuje. A jeśli to jest właśnie złodziejka figusów?
 Paweł pytał mnie dziś rano o tę historię figusów. Na wszelki wypadek powiedziałam
mu, żeby nie wierzył w takie głupstwa.  Starszy brat pana ma bardzo wiele fantazji 
wyjaśniłam mu. Przyznał mi rację i dodał z goryczą:  Kazał mi wierzyć w jakieś światełka,
musiałem przeprowadzać jakieś wywiady, a on w tym czasie, niby to śledząc złodziei, do pani
na wyspę jezdził i flirtował. List podobno znalazł na wyspie. To pani pisała ten list, prawda? .
 Prawda  przytaknęłam, bo to zresztą i zgodne z prawdą.  A to mnie nabrał  mruknął
pański młodszy brat.
Spieszyło mi się do Martwego Domu, nie chciałem więc tracić czasu na tłumaczenie
Krystynie, jak wielką wyrządziła szkodę przekonując Pawła, że został oszukany. Tajemnicza
dziewczyna zniknęła w drzwiach starego domostwa.  Czego ona tam szuka? 
zastanawiałem się, gwałtownie pracując wiosłami.
Krystyna nie przestawała mi dokuczać.
36
Limonit  minerał, wodorotlenek żelaza, barwy żółtawej do ciemnobrunatnej, niekiedy jako farba malarska
(ugier).
 Słyszałam o złodziejach wspaniałych tulipanów. Ale żeby ktoś kradł figusy? Na to się
nie dam nabrać. Najpierw bujał pan swego młodszego brata, a teraz z odległości pół kilometra
zobaczył pan jakąś dziewczynę i mnie pan próbuje bujać?  Złodziejka figusów . Cha, cha,
dobre sobie. Ciekawam, czy i ją tak samo jak mnie będzie pan próbował mamić pięknymi
słówkami?
 Nie przypominam sobie, żebym panią  omamiał , Brunhildo.
 Teraz oczywiście pan sobie już nie przypomina.
 Jak mam rozumieć to  teraz ?
 Gdy zobaczył pan nową dziewczynę.
Przestałem wiosłować. Było mi wszystko jedno, co w Martwym Domu robi tajemnicza
dziewczyna.
 Nie jezdziłem na wyspę, żeby panią  omamiać .
 Kto mnie zwabił do waszego obozu?
 Zwabił? Czy to najwłaściwsze słowo? Zwabić można kogoś w zasadzkę.
 Zwabił mnie pan do obozu, gdzie mieszka cała gromada nudziarzy i gdzie wykopuje się
nieboszczyków. Brr... To była swego rodzaju zasadzka. Bo okazał się pan innym, niż
sądziłam. Zostałam oszukana. Wyobrażałam sobie, że jest pan trochę zwariowanym, ale
niemniej miłym człowiekiem, który będzie się mną interesował, rozmawiał ze mną,
spacerował. A pan w dzisiejsze przedpołudnie odgrzebywał zmarłych, a potem, gdy pan
zobaczył jakąś nową panienkę, już mnie pan pozostawia, już pana interesuje ktoś inny.
 To jakaś tajemnicza historia z tą dziewczyną. Po co ona weszła do tego pustego domu?
 Tajemnicza historia! Gdy mieszkałam na wyspie, to ja byłam tajemnicza. Jak
przestałam być tajemnicza i przeniosłam się do was, natychmiast w pańskich oczach ktoś inny
stał się tajemniczy. Czy pan ma dobrze w głowie?
 Cicho. Cichooo...  syknąłem.  Martwy Dom już blisko.
Dziewczyna była ubrana w szare spodnie i skórzaną kurteczkę. Na jasnych włosach miała
płócienną czapeczkę.
Wybiegła z Martwego Domu i podeszła do pozostawionego na trawniku motocykla.
Przyklęknęła przy nim i zaczęła, poprawiać łańcuch.
 Co pani tam robiła?  zagadnąłem ją surowo.
Wstała, wsadziła ręce w kieszenie i popatrzyła na mnie drwiąco.
 Co tam robiłam? Ano niech pan zgadnie...
 Nie mam ochoty do żartów.
 Ja także.
Znowu przyklęknęła przy łańcuchu. Dotknęła go w kilku miejscach, potem zajrzała do
baku i uczyniła jeszcze kilka równie niejasnych czynności. W końcu, jakby zdenerwowana
moim milczeniem, zapytała:
 Czy to pański dom?
 Nie...
 A może tej dziewczyny?  wskazała Krystynę, która udając, że zupełnie się nami nie
interesuje, usiadła na trawie.
 Nie. Też nie.
 No więc, co pana obchodzi, gdzie byłam i co robiłam?
Powiedziałem.
 Tu w okolicy kręci się pewna złodziejka... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl