, GR577. Merritt Jackie Ostatni kawaler 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chody przed domem Andrei i domyślił się, że ma gości.
Postanowił, że nie będzie przeszkadzał, wcisnął pedał gazu i
po paru minutach był już u siebie.
Zdecydował się wykorzystać ten wieczór i trochę po-
pracować. Otworzył komputer Erica i próbował rozszyfrować
tajemniczy plik numeryczny. Kombinował na różne sposoby,
robił sobie notatki na kartce, ale do niczego konstruktywnego
nie doszedł.
Wreszcie, rad nierad, uznał się za zwyciężonego. Po-
stanowił pójść do łóżka. Gdy tylko przyłożył głowę do
poduszki, z jego głowy natychmiast uleciały wszystkie
cyfry. Ujrzał w myślach twarz Andrei. A nie była to by-
najmniej twarz pogodna.
Leżał długo na wznak, potem położył się na brzuchu.
Potem na jednym boku i na drugim. Tak czy owak nie mógł
zasnąć. Wreszcie zaklął z cicha i wymierzył poduszce dwa
ciosy, po jednym z każdej strony.
66
S
R
ROZDZIAA SZSTY
Przyjęcie zakończyło się parę minut po jedenastej. Andrei
udało się do końca odgrywać rolę miłej gospodyni.
Pożegnawszy gości, poszła wpierw na górę, by przebrać
się w koszulę nocną, na którą narzuciła szlafrok, a zaraz
potem wróciła na dół i wzięła się do robienia porządków.
Układała właśnie naczynia w zmywarce, gdy usłyszała
dzwonek do drzwi. Zastygła w bezruchu. Kto to może
być? ... Ach tak, pewnie któryś z gości czegoś zapomniał.
Ruszyła do przedsionka, zapaliła zewnętrzne światło
i spojrzała przez wizjer. Natychmiast przebiegł ją dreszcz.
To nie był żaden z gości. Po tamtej stronie drzwi stał
Keith.
Postała chwilę w bezruchu, nie mogąc zebrać myśli,
zaskoczona i przestraszona zarazem. Dzwonek znów
zadzwięczał. Nabrała powietrza i otworzyła drzwi.
- Jest już pózno - powiedziała. - Co ty tutaj robisz?
- Zobaczyłem u ciebie światło. Mogę wejść?
67
S
R
- Ale po co?
- Bo potrzebuję przyjazni.
- O północy?
Keith odpędził ćmę fruwającą mu dokoła głowy.
- Samotność nie wybiera.
Wciąż nie pozwalała mu wejść. %7ładen z jej przyjaciół
nie postąpiłby w ten sposób. Dzwonić do drzwi ot tak, bez
umawiania? W nocy? I oświadczać bez żenady, że się jest
samotnym?
- %7łeby być całkiem szczerym: cały czas myślę o tym,
o czym rozmawialiśmy wczoraj i chciałem ci powiedzieć,
że miałaś rację.
- A cóż ja takiego powiedziałam?
ma wróciła i Keith znów zaczął z nią walczyć.
- Co za bestia! Może byś mnie jednak wpuściła - poprosił.
Niechętnie zrobiła krok w tył.
- No więc, co to było wczoraj?
- Naprawdę nie pamiętasz?... - Przekroczył próg. - O, ka-
wa! Możesz mnie poczęstować?
Z dezaprobatą potrząsnęła głową.
- Ale masz tupet! Kawa jest w kuchni - poinformowała i,
obracając się na pięcie, ruszyła przed siebie.
Keith uśmiechał się, przekonany, że tak naprawdę An-
drea ten gniew z powodu jego wizyty jedynie odgrywa.
Szedł za nią i pytał:
- No a jak udało się przyjęcie? Czy nie zbyt wcześnie
się skończyło? Może popełniasz błąd, spraszając tych
wszystkich nudziarzy.
Zrobiła w tył zwrot.
- Moi przyjaciele nie są nudziarzami! Spędziłam z nimi
68
S
R
bardzo udany wieczór.
- Ale czym prędzej się pożegnaliście. Widocznie nie jest
wam ze sobą ciekawie.
- Co ty o tym możesz wiedzieć!... I co znaczy, twoim
zdaniem,  być ciekawie"?
Delikatnym ruchem odsunął z jej policzka kosmyk wło-
sów.
- Skarbie, powiedz z łaski swojej, czym ja cię tak wku-
rzam?
Zacisnęła zęby. Nic nie odrzekła. Potem obróciła się
i powoli poszła do kuchni. On naturalnie ruszył za nią.
Nalewając kawę, spróbowała mu zadać zwyczajne pytanie:
- Ze śmietanką i cukrem? - Ale jej głos wydawał się
wychodzić z jakiegoś obcego ciała.
Keith zasiadł na stołku przy kontuarze.
- Czarną i bez cukru - powiedział. - Ani na chwilę nie
spuszczał z niej wzroku. Podobała mu się w tym szlafroczku,
pod którym rysowały się kształty ledwie przysłonione cien-
kim batystem koszuli nocnej.
- A więc dotrwaliście na przyjęciu do rosołu. I co dalej?
- Do jakiego rosołu?
Oczami pokazał, że widzi ją na pół rozebraną. Andrea [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl