[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go się właściwie uważają? Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Jeśli Daniel nie dba o plotki, to ona też nie będzie się nimi przejmować. - Porozmawiam z Mią - zwierzył jej się, gdy doszli na podwórko przed do- mem aukcyjnym. - Będziemy spędzać razem więcej czasu. Może nawet wyniknie coś dobrego z faktu, że została relegowana ze szkoły. Freya zatrzymała się przy aucie i szukała w torebce kluczyków. - Przyjdę jutro i zajmę się segregowaniem dokumentów w biurze. Dotknął jej ramienia. - Dziękuję ci. Po czym nachylił się i pocałował ją w policzek. Było to delikatne muśnięcie wargami, ale Freya i tak ścisnęła kluczyki z całej siły, by metal wbijający się w skórę powstrzymał ją od dotknięcia policzka w miejscu, gdzie przed chwilą poczuła jego wargi. S R W pocałunku Daniela nie było seksu. Nie było pożądania. Niczego ze zna- nych jej rzeczy. Ten pocałunek wyrażał przyjazń. Wdzięczność. Może nawet było w nim trochę, troszeczkę miłości. ROZDZIAA �SMY Nie mógł przestać myśleć o Frei. Przez całe rano, choć był poza firmą, nie był w stanie się skupić - bo wyobrażał sobie, jak się krząta w jego biurze. Celowo przy- szedł pózniej. Chciał sobie udowodnić, że potrafi się trzymać od niej z dala. Dwa tygodnie, które mu obiecała, właśnie minęły. Lada dzień może zniknąć z jego życia. Otworzył drzwi i od razu owionął go subtelny zapach jej perfum. Delikatny, ale przesycający powietrze. W pomieszczeniu były też wyrazne ślady obecności Mii: kosmetyczka porzucona na jego biurku, niedbale rozrzucone szkice. Podniósł jeden z nich. Odziedziczyła po Annie coś więcej niż kolor włosów. Rysunek przedstawiał syreny. Ich sylwetki zostały nakreślone mocną kreską, ale najważniejszy był nastrój mrocznej tajemniczości. Annie by się spodobał. Po- chwaliłaby córkę i zachęciła ją do dalszej pracy - lepiej niż on to potrafi. - Dziewczyny wyszły - poinformował Bob, wsadzając głowę przez drzwi. - Freya powiedziała, że zostawia liścik przy komputerze. - Ten? - Podniósł równo złożoną kartkę papieru opartą o ekran. - Nie wiem. Wyszły zaraz po nauczycielce. Coś tam mówiły o oknie, ale nie zwróciłem uwagi. Daniel rozłożył kartkę. Pismo Frei. Zdążył je dobrze poznać. Zostawiała mu karteczki z informacjami, kto dzwonił. Prośby o wyjaśnienie, czego dotyczy doku- ment, na który trafiła. Często rysowała na marginesach jakieś esy-floresy. - Poszły do Zwiętego Marka obejrzeć witraż - oznajmił Daniel. - No właśnie. S R Bob wrócił do swoich zajęć, a Daniel siedział bezczynnie. Powinien szukać najlepszych okazji na sprzedanie pięknego secesyjnego lustra, jego ostatniej zdoby- czy, ale tylko otworzył notes. Zerknął na zegar. Jeszcze tam będą. Usprawiedliwiał się sam przed sobą, że powinien pracować nad poprawą stosunków z córką, ale w głębi duszy wiedział, że chodzi mu o Freyę. O tej kobiecie myślał od momentu, gdy się budził. Dziś rano. Wczoraj. I przedwczoraj. Zerwał się z krzesła. Nic się nie stanie, jeśli do nich dołączy. Przecież nie po- całuje Frei, gdy obok stoi jego córka. Choć myśli tylko o tym. - Wychodzisz na lunch? - spytał Bob. - Kupię kanapkę. Mam przy sobie... - Komórkę. Wiem, wiem. Przyjąłem właśnie całą stertę obrazków. Są jakieś malowidła i sporo rysunków. Co o nich myślisz? - Obejrzę je po powrocie - zbył go Daniel. Przez chwilę bawił się kluczykami, ale odłożył je do kieszeni. Jeśli pojedzie drogą, może się z nimi rozminąć. Skrótem przez łąki będzie najwyżej mila. Poszedł wzdłuż żywopłotu aż do miejsca, gdzie wąska dróżka prowadziła w bok, w kierun- ku starego kościoła. Usłyszał Mię, zanim jeszcze je zobaczył. Zmiała się. Miał wrażenie, że ogromny ciężar spada mu z ramion. Dawno nie słyszał córki śmiejącej się tak bez- trosko. Miał nadzieję, że jego obecność nie wywoła na jej buzi tego brzydkiego za- ciętego grymasu. Powtarzał sobie w kółko, że w ich duecie to on jest dorosły. Lepiej, aby na nim odreagowywała swój ból i frustrację, niż przenosiła to na innych. Ale nadal go to bolało. - Tato! Machały do niego. Freya miała rozpuszczone włosy, rozwiane na wietrze. Po- S R dobało mu się to. I uwielbiał jej uśmiech. Te zmysłowe wargi niesamowicie działa- ły na jego libido. - Znalazłeś kartkę? - Ten witraż jest odlotowy! Powiedziały to jednocześnie. Zwrócił się do córki. - Dlaczego chciałaś przyjrzeć mu się akurat teraz? - Będę go rysować. To będzie jeden z całej serii rysunków na ten sam temat. - Zademonstrowała telefon komórkowy. - Zrobiłam świetne zdjęcia. - Nie zapomnij pstryknąć ujęcia przez bramę - wtrąciła Freya. - Potem wra- camy. Uszy mi odpadają. - Trzeba nosić czapkę - uśmiechnął się, siadając przy niej na ławce. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|