, Anne McCaffrey Cykl JeĹşdĹşcy smokĂłw z Pern (08) Opowieści Nerilki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aby się zbliżyli. Dziewczęta stanęły przed jajem królowej. Pozostałe jaja zaczęły się kołysać i
smocza pieśń rozbrzmiała ekstatycznie. Moje serce zabiło żywiej. Och, błagam, niech to
będzie Oklina! To byłby najpewniejszy znak, że zły los odwrócił się od Ruathy.
Oklina stała dumna. Nie była już nieśmiałą, wiotką dziewczyną, ale opanowaną, pełną
godności młodą damą. Miałam łzy w oczach. Nieświadomie zacisnęłam pięści. Alessan ujął
moją rękę i splótł swoje chłodne palce z moimi.
Jajo tuż pod nami zakołysało się silnie. Pozostałe także się kołysały. Siedzący z tyłu
zakładali się, które jajo pęknie pierwsze. Nie wygrałabym zakładu. Pękło jajo poniżej nas i
wychyliła się z niego wilgotna głowa smoka. Pisklę żałośnie piszczało uwalniając się ze
skorupy. To był smok spiżowy! Wśród audytorium dały się słyszeć westchnienia ulgi.
Wyklucie się spiżowego smoka w pierwszej kolejności uważano za dobry znak. Pisklę
poczłapało prosto ku wysmukłemu chłopcu z burzą jasnobrązowych włosów nad czołem. To,
że smoczątko wiedziało, kogo wybrać, także stanowiło dobrą wróżbę. Chłopiec nie wierzył
we własne szczęście. Popatrzył błagalnie na kolegów. Zmiejąc się pchnęli go ku niepewnie
stąpającemu zwierzęciu. Chłopiec pobiegł wreszcie w stronę smoka i, uklęknąwszy na piasku,
pogłaskał jego łeb.
Azy ciekły mi strumieniami i nie tylko ja uległam wzruszeniu. Nie zdawałam sobie
sprawy, że zgromadziłam tyle łez. Płacząc pozbywałam się napięcia. Czułam się tak, jakbym
budziła się w piękny słoneczny dzień z długiego, męczącego snu. Poprzez łzy zobaczyłam, że
błękitny smok także wybrał sobie partnera. W pomruk dorosłych smoków wplatały się
piskliwe trele smocząt oraz okrzyki uszczęśliwionych młodych jezdzców i ich rodzin.
Nagle wszystkie spojrzenia przyciągnęło kołyszące się gwałtownie jajo królowej. Gdy
palce Alessana zacisnęły się kurczowo na mojej dłoni, zrozumiałam, że to, co się teraz dzieje,
znaczy dla niego więcej, aniżeli chce przyznać. Takie pojęcia jak nadzieja, miłość,
przywiązanie oznaczały dla niego nieuchronność klęski. Ten przebłysk świadomości pozwolił
mi głęboko wejrzeć w duszę Alessana i lepiej go poznać. Przejrzałam wówczas człowieka,
który pozostałym mógł wydawać się skryty i pozbawiony uczuć.
Jajo zachwiało się trzy razy i pękło równo na pół. Skorupy opadły na boki ukazując
małą królową, która zdawała się wyskakiwać ze środka. Kolejny szczęśliwy omen!
Dwie dziewczyny poruszyły się. Alessan wstrzymał oddech. Dziwnym trafem nie
miałam wątpliwości, kogo wybierze pisklę królowej. Szybko i zręczniej niż inne pisklaki
złota królowa ruszyła wprost ku Oklinie. Odruchowo przytuliłam się do Alessana. Otoczył
mnie ramieniem, podczas gdy Oklina uniosła lśniące oczy znajdując wzrokiem B leriona.
Jej imię jest Hannath! - krzyknęła radośnie. Promieniejąca szczęściem twarz Okliny
była w tej chwili prawdziwie piękna.
Och, Alessanie! Alessanie! Alessanie! - powtarzałam przywierając do niego. Na
próżno starałam się stłumić przepełniającą mnie radość. Nie udało mi się to, choć wiedziałam,
że ta scena musi sprawiać mu ból.
Ona wiedziała, że Oklina będzie Naznaczać - powiedział chrapliwie, wpatrując się w
rozjaśnioną twarz Okliny. Mówił o Morecie. - Ona wiedziała!
Przytulił mnie tak mocno, że traciłam oddech. Czułam w nim niepokój, czułam mocne
bicie jego serca. Załkał i ukrył twarz na moim ramieniu szukając wsparcia, którego całą duszą
pragnęłam mu udzielić. Trwaliśmy tak przez chwilę, a potem Alessan wyprostował się
spoglądając na piaszczysty plac. Z pewnością nic nie widział, bo nie odpowiedział, gdy
B lerion i Oklina dawali nam znaki. Pomieszczenie powoli pustoszało.
Na polu wylęgowym zapadła głęboka cisza, gwar w zewnętrznej hali tłumiły grube
kamienne ściany. W końcu Alessan uniósł głowę. Jego zachowanie uległo subtelnej zmianie,
której nie umiałam wówczas wytłumaczyć. Tak jakby w momencie, gdy Oklina dokonywała
Naznaczenia, opadł z niego zły czar. Czy przestał rozpaczać, gdy dla niej zaczęło się nowe
życie? Czy on także mógł rozpocząć nowe życie?
- Pomogła mi i dała nadzieję - mówił szeptem. Ledwo go słyszałam. - Nigdy jej tego
nie zapomnę, Rill.
- Nikt z nas nie zapomni, Alessanie.
Nie płakał, choć miał zaczerwienione oczy i wypieki na twarzy. Pogłaskał mnie po
policzku, tak jak czynił to niegdyś stryj Munchaun. Nie uśmiechał się, ale jego twarz
wypogodziła się nieco. Powstał i zszedł niżej, podając mi rękę.
- Dzisiaj Oklina ma swój wielki dzień. Nic, nawet dawne smutki nie mają prawa tego
zaćmić. Ani też, czcigodna Rill, nie będę się od ciebie domagał kielicha fellis. - Schodziliśmy
na dół, patrzył pod nogi i nie zauważył, że znów zbiera mi się na łzy, tym razem z radości. -
Za dużo pozostało do zrobienia w Ruathcie, a teraz straciliśmy Oklinę. Nie mogłem stanąć jej
na drodze, tak jak mój ojciec zrobił to ze mną. Teraz cieszę się, że ja tak nie postąpiłem.
Trzeba mi było przyjechać do Weyru Fort, aby zrozumieć, że życie się kończy, ale i zaczyna...
Zeszliśmy na ciepły piasek, a ponieważ nie musiałam już zachowywać godnej
postawy, chwyciłam go za rękę i puściłam się biegiem. Potrzebowałam ruchu, bo aż kipiałam
w środku ze szczęścia i podniecenia.
- Stopy mnie pieką, a nie możemy się spóznić z gratulacjami.
Alessan prawie się roześmiał. Pobiegliśmy przez pole wylęgu w stronę hali zwanej
Misą, gdzie właśnie rozpoczęła się zabawa. Nad nami na tle świetlistego nieba rysowały się
sylwetki smoków, które obsiadły Krawędz. Słońce zamieniało każdego z nich w bryłę złota.
Rozdział XII
3.11.1553 Przerwa
Zbliżam się do końca opowieści i muszę stwierdzić, że przez pięć cudownych
Obrotów żaden Opad nie zaćmił nieba nad naszymi głowami. Po przebytych nieszczęściach
pozostało niewiele śladów. Kopce nagrobne zrównaliśmy z ziemią i teraz groby niemal giną
w bujnej trawie.
Długi okres bez grozby Opadu Nici wyszedł nam wszystkim na dobre. Kamiana jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl