,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzieć ciotce, by jej nie okłamać, masowała potłuczone kolanko zapłakanej córki. - Nie martw się, kochanie, zaraz przestanie boleć. Chodz, sprawdzimy, czy w ku- chennej szufladzie nie znajdzie się jakaś czekolada, którą pani Collins schowała na taką właśnie okazję. - Tak, czekolada. - Twarz dziewczynki natychmiast rozjaśnił uśmiech i już po chwili Emma gnała do kuchni. W ciepłym, przytulnym pomieszczeniu przy dużym piecu pani Collins przygotowywała aromatyczną kawę, której zapach roznosił się po całej kuchni. - Pan Armstrong ma gościa. Zrobiłam im właśnie kawę - zameldowała ciotce Oli- wii, która skinęła z aprobatą głową. - Dziękuję, Hildo. Może chcesz, bym sama ją zaniosła do salonu? - To miło z pani strony, dziękuję. Mam tu jeszcze tyle roboty - westchnęła starsza pani i uśmiechnęła się porozumiewawczo do Emmy. - Widzę, że jakaś mała dziewczynka R L T z brudnymi łapkami czeka na czekoladę. Musimy najpierw wyszorować te rączki moim specjalnym mydłem. Chodz, brzdącu. - Kucharka wyciągnęła rękę do swej ulubienicy i obie, w najlepszej komitywie, zabrały się za mycie. - To może ja ci pomogę, ciociu - zaproponowała z ociąganiem Isobel, widząc, że Emma świetnie się bawi, chlapiąc się w kuchennym zlewie z panią Collins, i że nie uda jej się uniknąć spotkania z Tonym Aitkensem, nudnym synem sąsiadów. Mężczyzni sie- dzieli w fotelach zwróconych przodem do kominka, ukryci za oparciami starych wygod- nych mebli. Kiedy Oliwa i Isobel weszły do salonu, wstali, by się przywitać, i ciotce wy- rwał się mimowolnie okrzyk. - O Boże! Ależ mnie pan przestraszył! - Niestety wiele osób tak reaguje na mój widok - uśmiechnął się przepraszająco Alejandro, choć jego oczy pozostały smutne. - Nie, po prostu jest pan taki wysoki! - zachichotała dziewczęco Oliwia, co nigdy jej się nie zdarzało. Isobel zerknęła na rozpromienioną ciotkę, unikając gapienia się w szoku na Alejandra. W czarnych spodniach i kaszmirowej szarej marynarce wyglądał jak zwykle zniewalająco i najwyrazniej ciotka Oliwia także potrafiła docenić jego męski urok, stwierdziła ze złośliwą satysfakcją Isobel. Ciotka zaś robiła wszystko, by zatrzeć złe wrażenie. - Zaskoczył mnie pan. Myślałam, że odwiedził nas Tony, znajomy Isobel, który z pewnością nie dorównuje panu wzrostem. Alejandro zachmurzył się nieco, słysząc imię innego mężczyzny, ale udając, że nic Się nie stało, ukłonił się szarmancko. - Pani zapewne jest ciocią Isobelli? Miło mi panią poznać. - Tak, jestem Oliwia, miło mi. Pan Alejandro, nie mylę się? Nikt inny nie nazywa mojej siostrzenicy tak pięknie. Isobel nie mogła uwierzyć własnym oczom, obserwując, jak jej zazwyczaj dość praktyczna i surowa ciotka uśmiecha się zalotnie do gościa. - W moim języku tak właśnie brzmi to imię. Uważam, że jest bardzo piękne. R L T - Rzeczywiście, to prawda. - Rozpromieniona ciotka postawiła tacę na stoliku przy kominku. Wuj Sam zaskoczony nieco zachowaniem żony uniósł wysoko brwi, po czym po- prosił Alejandra, by ponownie usiadł i napił się kawy. Alejandro skinął głową i siadając, rzucił Isobel przeciągłe spojrzenie bursztynowych oczu, w których mimo najszczerszych chęci nie udało jej się wyczytać, dlaczego zupełnie niespodziewanie w środku zimy po- jawił się w jej domu. I wtedy do pokoju wpadła mała, rozkoszna dziewczynka w wełnianym sweterku i dżinsowych ogrodniczkach i Alejandro oderwał wzrok od Isobel, by wpatrywać się w zachwycie w to nowe zjawisko. Moja córka, Emma, pomyślał rozanielony, jaka piękna! Ale natychmiast przypomniał sobie, że mała nie została odpowiednio przygotowana na to spotkanie i z trudem zachował zimną krew. Nie tak to miało wyglądać, ale było już za pózno, by cokolwiek zrobić. Emma stała na środku salonu i przyglądała mu się ciekawie. - Kim jesteś? - zapytała bez ceregieli. - Mam na imię Alejandro. A ty? - Zamiast usiąść, Alejandro ukucnął z trudem, by się znalezć oko w oko z córką. - Emma. A co ci się stało? Upadłeś? - Wskazała paluszkiem na jego twarz. - Coś w tym rodzaju. - Alejandro przyglądał jej się w napięciu. - Boli cię? - Emma! - krzyknęły jednocześnie Isobel i Oliwia, ale Alejandro uniósł dłoń, by je uspokoić. - Nie, cara - przemówił miękko do dziewczynki. - To się stało dawno temu, już nie boli. Emma podeszła bliżej i zanim Isobel zdążyła ją zatrzymać, wyciągnęła rączkę i do- tknęła blizny na twarzy Alejandra. - Mamusiu, to jest takie gładkie, zobacz. Takie gładziutkie. Alejandro spojrzał na pobladłą twarz Isobel i uśmiechając się do Emmy najcieplej, jak potrafił w tych trudnych okolicznościach, wyprostował się. - Wybacz, nie chciałem cię zdenerwować - przemówił do Isobel, która, nie wie- dząc, co odpowiedzieć, wykrztusiła pierwsze, co jej przyszło na myśl: R L T [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|