, 344. DUO Mather Anne Podróş do Rio 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzieć ciotce, by jej nie okłamać, masowała potłuczone kolanko zapłakanej córki.
- Nie martw się, kochanie, zaraz przestanie boleć. Chodz, sprawdzimy, czy w ku-
chennej szufladzie nie znajdzie się jakaś czekolada, którą pani Collins schowała na taką
właśnie okazję.
- Tak, czekolada. - Twarz dziewczynki natychmiast rozjaśnił uśmiech i już po
chwili Emma gnała do kuchni. W ciepłym, przytulnym pomieszczeniu przy dużym piecu
pani Collins przygotowywała aromatyczną kawę, której zapach roznosił się po całej
kuchni.
- Pan Armstrong ma gościa. Zrobiłam im właśnie kawę - zameldowała ciotce Oli-
wii, która skinęła z aprobatą głową.
- Dziękuję, Hildo. Może chcesz, bym sama ją zaniosła do salonu?
- To miło z pani strony, dziękuję. Mam tu jeszcze tyle roboty - westchnęła starsza
pani i uśmiechnęła się porozumiewawczo do Emmy. - Widzę, że jakaś mała dziewczynka
R
L
T
z brudnymi łapkami czeka na czekoladę. Musimy najpierw wyszorować te rączki moim
specjalnym mydłem. Chodz, brzdącu. - Kucharka wyciągnęła rękę do swej ulubienicy i
obie, w najlepszej komitywie, zabrały się za mycie.
- To może ja ci pomogę, ciociu - zaproponowała z ociąganiem Isobel, widząc, że
Emma świetnie się bawi, chlapiąc się w kuchennym zlewie z panią Collins, i że nie uda
jej się uniknąć spotkania z Tonym Aitkensem, nudnym synem sąsiadów. Mężczyzni sie-
dzieli w fotelach zwróconych przodem do kominka, ukryci za oparciami starych wygod-
nych mebli. Kiedy Oliwa i Isobel weszły do salonu, wstali, by się przywitać, i ciotce wy-
rwał się mimowolnie okrzyk.
- O Boże! Ależ mnie pan przestraszył!
- Niestety wiele osób tak reaguje na mój widok - uśmiechnął się przepraszająco
Alejandro, choć jego oczy pozostały smutne.
- Nie, po prostu jest pan taki wysoki! - zachichotała dziewczęco Oliwia, co nigdy
jej się nie zdarzało.
Isobel zerknęła na rozpromienioną ciotkę, unikając gapienia się w szoku na
Alejandra. W czarnych spodniach i kaszmirowej szarej marynarce wyglądał jak zwykle
zniewalająco i najwyrazniej ciotka Oliwia także potrafiła docenić jego męski urok,
stwierdziła ze złośliwą satysfakcją Isobel. Ciotka zaś robiła wszystko, by zatrzeć złe
wrażenie.
- Zaskoczył mnie pan. Myślałam, że odwiedził nas Tony, znajomy Isobel, który z
pewnością nie dorównuje panu wzrostem.
Alejandro zachmurzył się nieco, słysząc imię innego mężczyzny, ale udając, że nic
Się nie stało, ukłonił się szarmancko.
- Pani zapewne jest ciocią Isobelli? Miło mi panią poznać.
- Tak, jestem Oliwia, miło mi. Pan Alejandro, nie mylę się? Nikt inny nie nazywa
mojej siostrzenicy tak pięknie.
Isobel nie mogła uwierzyć własnym oczom, obserwując, jak jej zazwyczaj dość
praktyczna i surowa ciotka uśmiecha się zalotnie do gościa.
- W moim języku tak właśnie brzmi to imię. Uważam, że jest bardzo piękne.
R
L
T
- Rzeczywiście, to prawda. - Rozpromieniona ciotka postawiła tacę na stoliku przy
kominku.
Wuj Sam zaskoczony nieco zachowaniem żony uniósł wysoko brwi, po czym po-
prosił Alejandra, by ponownie usiadł i napił się kawy. Alejandro skinął głową i siadając,
rzucił Isobel przeciągłe spojrzenie bursztynowych oczu, w których mimo najszczerszych
chęci nie udało jej się wyczytać, dlaczego zupełnie niespodziewanie w środku zimy po-
jawił się w jej domu.
I wtedy do pokoju wpadła mała, rozkoszna dziewczynka w wełnianym sweterku i
dżinsowych ogrodniczkach i Alejandro oderwał wzrok od Isobel, by wpatrywać się w
zachwycie w to nowe zjawisko. Moja córka, Emma, pomyślał rozanielony, jaka piękna!
Ale natychmiast przypomniał sobie, że mała nie została odpowiednio przygotowana na to
spotkanie i z trudem zachował zimną krew. Nie tak to miało wyglądać, ale było już za
pózno, by cokolwiek zrobić. Emma stała na środku salonu i przyglądała mu się ciekawie.
- Kim jesteś? - zapytała bez ceregieli.
- Mam na imię Alejandro. A ty? - Zamiast usiąść, Alejandro ukucnął z trudem, by
się znalezć oko w oko z córką.
- Emma. A co ci się stało? Upadłeś? - Wskazała paluszkiem na jego twarz.
- Coś w tym rodzaju. - Alejandro przyglądał jej się w napięciu.
- Boli cię?
- Emma! - krzyknęły jednocześnie Isobel i Oliwia, ale Alejandro uniósł dłoń, by je
uspokoić.
- Nie, cara - przemówił miękko do dziewczynki. - To się stało dawno temu, już nie
boli.
Emma podeszła bliżej i zanim Isobel zdążyła ją zatrzymać, wyciągnęła rączkę i do-
tknęła blizny na twarzy Alejandra.
- Mamusiu, to jest takie gładkie, zobacz. Takie gładziutkie.
Alejandro spojrzał na pobladłą twarz Isobel i uśmiechając się do Emmy najcieplej,
jak potrafił w tych trudnych okolicznościach, wyprostował się.
- Wybacz, nie chciałem cię zdenerwować - przemówił do Isobel, która, nie wie-
dząc, co odpowiedzieć, wykrztusiła pierwsze, co jej przyszło na myśl:
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl