, Wojownik Trzech ŚwiatĂłw 01 Elohim Kosciuszko Robert 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co to za jedni?
Nie otrzymał jednak żadnej odpowiedzi. Być może było za daleko, aby rozpoznać,
kim są pytający, chociaż Elezar i Dawid sprawiali wrażenie, jakby się domyślali, czego tamci
szukają i obserwowali w ciszy całe zdarzenie. Tomasz, mówiąc sam do siebie, zaczął
komentować zaistniałą sytuację:
- O, znowu się zatrzymali. Hej! Tamci też pokazują w naszą stronę. Oni chyba idą do
kogoś tutaj. O co im chodzi? - To mówiąc Tomek rzucił okiem po sąsiednich ogniskach czy
nie dzieje się obok nich coś niezwykłego. Następnie ciągnął dalej:
- Patrzcie, są już naprawdę blisko. Nie wyglądają jakby szli na spacerek, po prostu
gnają co sił w nogach. Wyglądają nawet na nieco zdenerwowanych. Ciekawe, kogo szukają?
Jednak obaj przyjaciele znowu nie odezwali się ani słowem, śledząc tylko wzrokiem
nadchodzących wojowników.
- Spójrzcie! - krzyczał już podekscytowany Tomek.
- Czy to nie jest ten dowódca armii, który przed bitwą zaprowadził Dawida do króla?
Ale numer. - powiedział już szeptem przestraszony Tomasz. - Oni idą do nas - po czym
wskoczył niczym królik za plecy olbrzymiego Elezara.
Rzeczywiście, w środku oddziału szedł Abner, otoczony przez swoich gwardzistów.
Grupa pędziła niczym czołg po trudnym terenie. Gdy stawał im na drodze jakiś krzak czy
drzewko, nie omijali go, ale któryś z mężczyzn ścinał je mieczem, robiąc miejsce spieszącej
drużynie. Spod ich nóg bryzgał na boki wyrywany mech, kępki trawy, ziemia. W końcu
oddział zatrzymał się krok od ogniska. Wódz zwrócił się w kierunku Dawida i z uśmiechem
szczęścia na twarzy zawołał głośno:
0 Kawod Elohim! Chłopcze, ty żyjesz! Szukamy cię od kilku godzin! - po czym
spojrzał na obcięty łeb Filistyna i pokiwał głową z niedowierzaniem. Z jego oczu można było
wyczytać szczery podziw dla Dawida. Przecież nawet on, dowódca całej armii, nie odważył
się zmierzyć z olbrzymem. Abner stał przez chwilę w milczeniu patrzył na młodzieńca, po
czym przemówił ponownie:
- Jesteś niezwykle odważnym mężczyzną, Dawidzie.
- To nie ja go pokonałem, to Elohim! - wyjaśnił Dawid.
- Dotąd nie pojmuję, jak tego dokonałeś, chłopcze. Jesteś prawdziwym bohaterem.
Tobie głównie zawdzięczamy nasze zwycięstwo. - po tych słowach Abner zrobił coś, co
zaskoczyło wszystkich stojących. Ukłonił się uroczyście przed Dawidem, oddając cześć
wielkiemu wojownikowi. Wtedy przypomniał sobie, że przyszedł tu z ważnym zadaniem.
Znów stanął wyprostowany i dumny. Szorstkim i pewnym siebie głosem krzyknął:
- Masz natychmiast stawić się przed królem!
Dawid zdążył tylko chwycić wolną ręką swój płaszcz, kij pasterski oraz procę. Został
po prostu porwany przez oddział, który popędził w kierunku otwartej łąki, na której wczoraj
rozegrała się zwycięska bitwa. Elezar i Tomasz szybko zabrali broń oraz resztę rzeczy i
pobiegli za strażnikami. Również inni zbrojni, ciekawi losów dzielnego pasterza, zaczęli
podnosić się ze swych miejsc. Po chwili wielki tłum wychodził już z lasu, kierując się w
stronę wczorajszego pola bitwy. Niezliczone grupy mężczyzn wyłaniały się spośród drzew
niczym waleczne mrówki, ustawiając się w równym szyku, gotowi do wymarszu z doliny.
Stawali rząd za rzędem według niepisanego porządku, każdy z nich znał swoje miejsce.
Zbierała się armia szczęśliwych wojowników, ubranych w zbroje, które jeszcze wczoraj nosili
Filistyni. W dłoniach kołysały się miecze i włócznie odebrane pokonanym. Panował ogromny
gwar, jakby wszyscy zeszli się na wielkie święto. Każdy miał tak pewną i dumną minę, jakby
to on sam przepędził wczoraj wroga. Tysiące opowieści przeplatało się jednocześnie ze sobą.
Z boku, wzdłuż prawego skrzydła, posuwał się ku przodowi oddział prowadzący
Dawida. Tuż za nimi szli Elezar i Tomasz. Już z tego miejsca można było dostrzec na
przedzie armii królewskie sztandary, powiewające wysoko nad głowami kilkuset silnie
zbudowanych mężczyzn, tworzących zwarte koło. Była to królewska gwardia, najdzielniejsi
ludzie strzegący swojego władcy. Gdy grupa posłańców dotarła na to miejsce, rozległ się
donośny okrzyk:
- Przejście dla dowódcy Abnera!
Gwardziści królewscy rozstąpili się otwierając koło, w środku którego stał król Saul
razem z dwoma młodymi mężczyznami, mniej więcej w wieku Dawida.
- To są królewscy synowie. - wyjaśnił Elezar stojący z Tomkiem tuż za rycerzami
zamykającymi krąg. Tomasz musiał się sporo nagimnastykować, aby dostrzec, co dzieje się
wewnątrz.
Na skinięcie króla przyprowadzono młodego pasterza, który padł na kolana i przywarł
twarzą do ziemi. Saul spojrzał na niego i na trofeum trzymane za włosy w prawej ręce, po
czym przemówił:
- Wstań bohaterze! Czyim jesteś synem?
- Mój ojciec to Jesse z Betlejem, Panie.
- Dlaczego nie zabrałeś całego oręża olbrzyma? Przecież taki jest zwyczaj. Jego broń i
zbroja należą do ciebie.
- Nie mogłem udzwignąć tego żelastwa!
Król roześmiał się na te słowa i dodał:
- Wierzę, sam pancerz na piersi waży 5000 syklów, to był przecież prawdziwy gigant.
- Ile to jest? - zapytał szeptem Tomek.
- Prawie 60 kilogramów. - wyjaśnił Elezar.
Król klasnął w ręce i spojrzał na swoje sługi, którzy natychmiast wnieśli olbrzymi
pancerz.
- To jest teraz twoje, chłopcze! Moi giermkowie zaniosą łup tam, gdzie im wskażesz.
Ponadto od dzisiaj zamieszkasz na moim dworze. Mianuję cię gwardzistą królewskim! - tu
spojrzał znacząco na jednego ze swoich synów, jakby dawał mu jakiś sygnał. Ten podszedł do
Dawida i rzekł:
- Jestem Jonatan. Jako żyje Pan, nie chcę, abyś był moim sługą, ale proszę cię, zostań
moim przyjacielem. Będę zaszczycony. - po czym chwycił w ręce swoją pelerynę i
powiedział:
- Niech mój płaszcz, który ci daję, ochrania cię przed wzrokiem łuczników i
oszczepników. Następnie chwycił swoją broń i trzymając za ostrze pochylił ją ku Dawidowi,
mówiąc:
- Niech ten mój miecz w twoim ręku nigdy nie cofa się przed wrogiem i niech daje
wolność naszemu narodowi. Niech ten łuk, z którego strzelałem, teraz nosi twoje strzały i
rozprasza nieprzyjaciela. Niech nikt nigdy nie odepnie ci tego pasa, aby wziąć cię do niewoli.
To mówiąc przypasał pochwę miecza, przełożył łuk przez pierś Dawida, po czym
uniósł w górę rękę nowego przyjaciela i trzymając wspólnie z nim wzniesiony miecz, zawołał
na całe gardło:  Elohim zwyciężył!!! . [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl