, 01 JeĹşdĹşcy SmokĂłw 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrze. Przypadkiem przeniosłam się wstecz, w czas najazdu Faxa.
Zrozumiał teraz przyczyny jej szoku.
- I ... - ostrożnie podpowiedział F'lar.
- I zobaczyłam siebie. - Jej głos załamał się. Ciągnęła z wysiłkiem: - Przekazałam Ramoth
wygląd dołów ogniowych i posiadłości pod takim kątem, jak widać je, gdy patrzy się w dół na
wewnętrzny dziedziniec. Tam też się pojawiłyśmy. Nastawał świt - nagłym, nerwowym ruchem
uniosła głowę - a na niebie nie było Czerwonej Gwiazdy. - Rzuciła mu szybkie, spłoszone
spojrzenie, jakby oczekiwała, że skomentuje ten szczegół. I zobaczyłam ludzi skradających się
pomiędzy dołami ogniowymi, opuszczających drabiny sznurowe do górnych okien posiadłości.
Spostrzegłam strażnika spokojnie obserwującego napastników z wieży. Tylko obserwującego. -
Zacisnęła zęby na myśl o takiej zdradzie, a jej oczy błysnęły złowieszczo. - I zobaczyłam samą
siebie, biegnącą z sieni do legowiska wher-strażnika. I czy wiesz, dlaczego - jej głos przeszedł w
pełen goryczy szept - wher-strażnik nie zaalarmował mieszkańców?
- Dlaczego?
- Ponieważ na niebie widać było smoka, a ja, Lessa z Ruatha, zasiadałam na jego grzbiecie. -
Odrzuciła kubek w kąt komnaty, tak jakby uwierzyła, że może odrzucić od siebie także
wspomnienia. - Rozumiesz! Ponieważ to ja się tam znajdowałam, wher-strażnik nie zaalarmował
mieszkańców. Sądził, że inwazja ta jest uprawomocniona obecnością na niebie członka rodu,
zasiadającego na grzbiecie smoka. Tak więc ja - jej ciało zesztywniało, a ręce zacisnęły się tak
mocno, aż zbielały kostki ja spowodowałam masakrę mojej rodziny. Nie Fax! Gdybym nie
zachowała się dzisiaj jak skończony głupiec, nie byłoby mnie tam z Ramoth, a wtedy wher-
strażnik...
W jej głosie zabrzmiały wysokie tony histerii. F'lar uderzył ją w twarz i złapawszy za ubranie
mocno potrząsnął.
Przerażenie i obraz tragedii malujące się na jej twarzy zaniepokoiły go. Uspokoiła się.
Wybitna niezależność jej umysłu i ducha pociągała go nie mniej od jej niezwykłej, tajemniczej
urody. Jej nieposłuszeństwo, choć mogło doprowadzić do wściekłości, było nieodłączną częścią
osobowości Lessy. Nie mógł jej, ot tak, bezkarnie usunąć. Dzisiejsze wydarzenia mogły załamać jej
nieugiętą wolę i lepiej byłoby, gdyby szybko odbudowała swą pewność siebie.
- Wręcz przeciwnie, Lesso - powiedział F'lar. - Fax i tak wymordowałby twoją rodzinę.
Zaplanował to bardzo starannie, nawet do tego stopnia, że przewidział atak tego poranka, gdy wieży
strzegł właśnie strażnik, którego zdołał przekupić. Pamiętaj także, że było to o świcie, a wher-
strażnik będący bestią prowadzącą nocny tryb życia i ślepą w świetle dziennym, o świcie zostaje
zwolniony od odpowiedzialności i wie o tym. Twoja, jak ci się wydaje zasługująca na potępienie
obecność, w żaden sposób nie miała wpływu na zwycięstwo Faxa. To w istocie - i zwracam twoją
uwagę na ten niezwykle istotny fakt - spowodowało, że ostrzegając Lessę-dziecko, uratowałaś samą
siebie. Czyż tego nie rozumiesz?
- Mogłam ostrzec - zamruczała, ale w jej oczach nie było już szaleństwa, a usta nabierały
powoli naturalnego koloru.
- Jeśli pragniesz miotać się w poczuciu winy, to rób tak dalej powiedział z rozmyślnym
brakiem litości.
Ramoth wtrąciła myśl, że skoro dwoje z tutaj obecnych było tam w czasie, gdy ludzie Faxa
dopiero przygotowywali się do napadu, który już się kiedyś wydarzył, więc jak można to zmienić?
Zdarzenia tego nie można było uniknąć. To było przeznaczenie. Bo jak inaczej Lessa mogłaby
przeżyć i przybyć do Weyr, aby zostać naznaczona przez Ramoth w Wylęgarni?
Mnementh skrupulatnie zrelacjonował komentarz Ramoth, naśladując nawet jego
egocentryczne akcenty. F'lar zerknął pospiesznie na Lessę, by ocenić, jaki skutek wywarły na niej
kojące spostrzeżenia Ramoth.
- Cała Ramoth. Jak zawsze do niej należy ostatnie słowo powiedziała z odrobiną swego
zwykłego, ciętego humoru.
F'lar poczuł, jak mięśnie jego karku i ramion zaczynają się rozluzniać. Nic dziewczynie nie
będzie, uznał. Dobrze jednak by było, gdyby wygadała się teraz do końca. Może dostrzeże wreszcie
wszystko we właściwej perspektywie.
- Powiedziałaś, że byłaś tam dwukrotnie? - Przyglądając się jej uważnie, wyciągnął się na
łożu. - Kiedy był ten drugi raz?
- Nie domyślasz się? - spytała sarkastycznie. - Nie - skłamał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl