,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dobrze. Przypadkiem przeniosłam się wstecz, w czas najazdu Faxa. Zrozumiał teraz przyczyny jej szoku. - I ... - ostrożnie podpowiedział F'lar. - I zobaczyłam siebie. - Jej głos załamał się. Ciągnęła z wysiłkiem: - Przekazałam Ramoth wygląd dołów ogniowych i posiadłości pod takim kątem, jak widać je, gdy patrzy się w dół na wewnętrzny dziedziniec. Tam też się pojawiłyśmy. Nastawał świt - nagłym, nerwowym ruchem uniosła głowę - a na niebie nie było Czerwonej Gwiazdy. - Rzuciła mu szybkie, spłoszone spojrzenie, jakby oczekiwała, że skomentuje ten szczegół. I zobaczyłam ludzi skradających się pomiędzy dołami ogniowymi, opuszczających drabiny sznurowe do górnych okien posiadłości. Spostrzegłam strażnika spokojnie obserwującego napastników z wieży. Tylko obserwującego. - Zacisnęła zęby na myśl o takiej zdradzie, a jej oczy błysnęły złowieszczo. - I zobaczyłam samą siebie, biegnącą z sieni do legowiska wher-strażnika. I czy wiesz, dlaczego - jej głos przeszedł w pełen goryczy szept - wher-strażnik nie zaalarmował mieszkańców? - Dlaczego? - Ponieważ na niebie widać było smoka, a ja, Lessa z Ruatha, zasiadałam na jego grzbiecie. - Odrzuciła kubek w kąt komnaty, tak jakby uwierzyła, że może odrzucić od siebie także wspomnienia. - Rozumiesz! Ponieważ to ja się tam znajdowałam, wher-strażnik nie zaalarmował mieszkańców. Sądził, że inwazja ta jest uprawomocniona obecnością na niebie członka rodu, zasiadającego na grzbiecie smoka. Tak więc ja - jej ciało zesztywniało, a ręce zacisnęły się tak mocno, aż zbielały kostki ja spowodowałam masakrę mojej rodziny. Nie Fax! Gdybym nie zachowała się dzisiaj jak skończony głupiec, nie byłoby mnie tam z Ramoth, a wtedy wher- strażnik... W jej głosie zabrzmiały wysokie tony histerii. F'lar uderzył ją w twarz i złapawszy za ubranie mocno potrząsnął. Przerażenie i obraz tragedii malujące się na jej twarzy zaniepokoiły go. Uspokoiła się. Wybitna niezależność jej umysłu i ducha pociągała go nie mniej od jej niezwykłej, tajemniczej urody. Jej nieposłuszeństwo, choć mogło doprowadzić do wściekłości, było nieodłączną częścią osobowości Lessy. Nie mógł jej, ot tak, bezkarnie usunąć. Dzisiejsze wydarzenia mogły załamać jej nieugiętą wolę i lepiej byłoby, gdyby szybko odbudowała swą pewność siebie. - Wręcz przeciwnie, Lesso - powiedział F'lar. - Fax i tak wymordowałby twoją rodzinę. Zaplanował to bardzo starannie, nawet do tego stopnia, że przewidział atak tego poranka, gdy wieży strzegł właśnie strażnik, którego zdołał przekupić. Pamiętaj także, że było to o świcie, a wher- strażnik będący bestią prowadzącą nocny tryb życia i ślepą w świetle dziennym, o świcie zostaje zwolniony od odpowiedzialności i wie o tym. Twoja, jak ci się wydaje zasługująca na potępienie obecność, w żaden sposób nie miała wpływu na zwycięstwo Faxa. To w istocie - i zwracam twoją uwagę na ten niezwykle istotny fakt - spowodowało, że ostrzegając Lessę-dziecko, uratowałaś samą siebie. Czyż tego nie rozumiesz? - Mogłam ostrzec - zamruczała, ale w jej oczach nie było już szaleństwa, a usta nabierały powoli naturalnego koloru. - Jeśli pragniesz miotać się w poczuciu winy, to rób tak dalej powiedział z rozmyślnym brakiem litości. Ramoth wtrąciła myśl, że skoro dwoje z tutaj obecnych było tam w czasie, gdy ludzie Faxa dopiero przygotowywali się do napadu, który już się kiedyś wydarzył, więc jak można to zmienić? Zdarzenia tego nie można było uniknąć. To było przeznaczenie. Bo jak inaczej Lessa mogłaby przeżyć i przybyć do Weyr, aby zostać naznaczona przez Ramoth w Wylęgarni? Mnementh skrupulatnie zrelacjonował komentarz Ramoth, naśladując nawet jego egocentryczne akcenty. F'lar zerknął pospiesznie na Lessę, by ocenić, jaki skutek wywarły na niej kojące spostrzeżenia Ramoth. - Cała Ramoth. Jak zawsze do niej należy ostatnie słowo powiedziała z odrobiną swego zwykłego, ciętego humoru. F'lar poczuł, jak mięśnie jego karku i ramion zaczynają się rozluzniać. Nic dziewczynie nie będzie, uznał. Dobrze jednak by było, gdyby wygadała się teraz do końca. Może dostrzeże wreszcie wszystko we właściwej perspektywie. - Powiedziałaś, że byłaś tam dwukrotnie? - Przyglądając się jej uważnie, wyciągnął się na łożu. - Kiedy był ten drugi raz? - Nie domyślasz się? - spytała sarkastycznie. - Nie - skłamał. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|