, 140 Paul S. Kemp RozdroĹźa czasu 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwili Sith.
To nie było pytanie.
- Linie naszych losów są ze sobą splecione - odparł Anzata. -Widziałem to.
- My również - potwierdził Wyyrlok i Kell wyobraził sobie, jak Chagrianin się uśmiecha. -
W nim odnajdziesz prawdę, której szukasz. Zaprawdę do ciebie należy decyzja, co z nim uczynić.
%7łegnaj, Kellu Douro.
Kell przerwał połączenie, aktywował płaszcz czujników i rozpoczął przygotowania do
skoku.
Dopiero pózniej uprzytomnił sobie, że Darth Wyyrlok nie polecił mu złożyć sprawozdania
na temat tego, co znajdzie na księżycu. Dziwne. Wzruszył ramionami. Pewnie uznał to za
oczywiste.
Statek wszedł w nadprzestrzeń i Kell obserwował, jak gwiazdy w iluminatorze zastępują
linie, przypominające sieć daen nosi, wiążących wszechświat w nierozerwalną całość. Kiedy posili
się zupą Jadena Korra, pozna ich prawdziwe znaczenie...
Przeszłość: 5000 lat przed bitwą o Yavina
Nieudany skok rozdarł poszycie  Posłańca i przeorał szponami durastal pokładu. Jęk
naprężonego metalu sprawiał, że podróż przez kalejdoskop nadprzestrzeni i przestrzeni
przypominała spadanie w krzyczącą gardziel wszechświata.
 Posłańcem szarpało wściekle, statek trząsł się i zataczał, kiedy kawałki poszycia uderzały
w rufę. Kapsuły ratunkowe odrywały się jedna za drugą ze swoich wnęk i znikały w kosmicznej
pustce.
Do Saesa ledwie docierało wycie alarmów. Uczepił się kurczowo grodzi i patrzył ze zgrozą
na zagładę swojego statku. Jego komunikator rozbrzmiewał strzępkami rozmów przypominających
wołanie zza grobu. Sięgnął po Moc, aby odzyskać kontrolę i pewność siebie, a kiedy wypełnił go
znajomy spokój Ciemnej Strony, jego zmysły się wyostrzyły. Czuł teraz przerażenie członków
załogi, dezorientację i zdenerwowanie massasskich wojowników. Zastanowił się, co się stało z
blizniaczym  Omenem . Czy Relinowi udało się dostać na jego pokład i dokonać sabotażu także
tam? Nawet jeżeli nie, to zderzenie pancerników z pewnością zakłóciło skok drugiej jednostki.
Czuł dziwne napięcie w okolicach podstawy czaszki. Gdzieś na krańcach świadomości
czaiła się odpowiedz, gotowe rozwiązanie. Poczuł, jak powietrze gęstnieje, nabrzmiewa
potencjałem Mocy. Najpierw pomyślał, że to złudzenie, efekt wirowania w czasoprzestrzeni, ale
szybko rozpoznał jego zródło.
Lignan.
Pomimo zakazu Sadowa, który zabronił im korzystać z minerału, Saes nie wahał się ani
przez chwilę. Lignan oznaczał ratunek.
Dostroił się do sygnatury rudy i natychmiast poczuł, jak wzmacnia jego połączenie z Mocą,
wyostrza je. Obmyła go fala emocji; podobnie czuł się po swoim pierwszym zabójstwie.
Siła czerpana z emanacji kryształu nie była jednak wystarczająca. Nie chłonął jego esencji, a
jedynie odległy blask. %7łeby w pełni wykorzystać potencjał minerału, musiał dotrzeć bliżej.
Po raz ostatni rzucił okiem na chaos w iluminatorze, odwrócił się na pięcie i ruszył przez
korytarze  Posłańca w stronę wind. Musiał się spieszyć.  Posłaniec umierał.
Po drodze mijał członków załogi, pochłoniętych wypełnianiem swoich obowiązków.
- Straciliśmy mostek, panie kapitanie! - krzyknął ktoś do niego, ale Saes puścił te słowa
mimo uszu.
- Jedna trzecia hangarów została zniszczona w wyniku kolizji, sir!
Obok niego jak spod ziemi wyrósł android protokolarny, zataczając się na niestabilnym
podłożu.
- Panie kapitanie, wygląda na to, że coś poszło nie tak podczas skoku. Sądzę, że...
Saes odepchnął androida, który przewrócił się ze szczękiem na metalowe płyty pokładu.
Zanim dotarł do ładowni, statkiem zaczęło trząść jeszcze mocniej, jakby jego konstrukcja
dostrajała się do niszczycielskiej częstotliwości wibracji wywołanych przez pęd i błąd skoku.
Zostały im tylko chwile. Dzięki wzmocnionej przez lignan świadomości Saes czuł przerażenie
emanujące od załogi statku. Wpadł na wyłaniający się z bocznego korytarza oddział ochrony
Massassów. Ich zwykła, zwierzęco brutalna aura była przytłumiona - nawet oni czuli, że sytuacja
jest poważna. Rozpoznali go i skłonili głowy, próbując utrzymać pion na chybotliwej podłodze.
- Za mną, do ładowni! Szybko! - rozkazał.
Nawykli do posłuszeństwa, nie zadawali pytań. Zawrócili i pobiegli przed nim. Ich ciężkie
buty dudniły o pokład, w szponiastych łapach trzymali lanvaroki.
- Z drogi! Przejście dla kapitana! Z drogi! - krzyczeli.
Członkowie załogi ustępowali im pospiesznie z drogi, niektórzy ruszali za nimi. Kiedy Saes
wysiadł z windy i dotarł do podwójnych wrót ładowni, towarzyszyła mu już spora grupa
inżynierów, ochroniarzy, a nawet kilku pilotów myśliwców Ostrzy.
Drzwi nie zareagowały na kod, więc Massassowie wyważyli je lanvarokami. Z ładowni
buchnęła fala energii tak silna, że Saes zachwiał się na nogach.
- Sir? - zdziwił się jeden z Massassów. Wytrzeszczył oczy, oszołomiony intensywnym
promieniowaniem.
Statek przechylił się gwałtownie, rzucając część załogi na ścianę. Rozległy się okrzyki
zaskoczenia i bólu.
Saes przecisnął się przez otwarte drzwi do ładowni. Tu i tam stały roboty towarowe, kilka z
nich leżało na bokach, ich koła i gąsienice kręciły się nieporadnie. Stosy poprzewracanych
kontenerów przypominały ruiny jakiegoś zaginionego miasta.
Nie potrzebował pomocy członków załogi ani robotów, żeby odnalezć skrzynie zawierające
lignan. Przyciągały go tak samo jak magnes opiłki metalu. Z każdym krokiem jego umysł otwierał
się szerzej, aż w końcu Sith wybuchnął gromkim śmiechem. Czuł się tak, jakby dotąd czerpał moc z
wysychającego zródła, a teraz miał do dyspozycji cały ocean.
Jak przez mgłę docierało do niego, że po piętach depczą mu członkowie załogi. Kręciło mu
się w głowie od euforii wzbudzanej działaniem lignanu.
Czerpał energię rudy, chłonął ją i zapadał się coraz głębiej w Moc, która płynęła teraz przez
niego rwącym strumieniem. Jego ludzie zaczęli się wycofywać z szeroko otwartymi oczami -
wszyscy, z wyjątkiem Massassów, którzy upadli na kolana i skłonili głowy.
Wokół nasilały się jęki i skrzypienie kadłuba, protest statku przeciwko nieudanemu
skokowi. Saes zaczerpnął Mocy i telekinetycznie otworzył kilka najbliżej stojących kontenerów z
lignanem. Ruda wysypała się na pokład, a powietrze zaiskrzyło od Mocy, gromadzącej się wokół
Kaleeshanina. Wzmacniał więz, dopóki całkowicie nie połączył się z Mocą i nie przejął pełnej
potęgi lignanu.
Statkiem wstrząsnął potężny huk, po którym nastąpiła seria eksplozji, sygnalizujących
zniszczenie przedniej części kadłuba. Wstrząs sprawił, że trzy kontenery zaczęły sunąć przez
pokład ku niemu i Massassom. Pokrzepiony siłą lignanu, zatrzymał je bez większego wysiłku.
Rozciągał zasięg telekinetycznego chwytu, dopóki nie objął i całego statku. Było to nie lada
wyzwanie, ale potęga czerpana z kryształów dawała mu niemal nieograniczone możliwości. Wokół [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl