,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwi. - Proszę wejść! - zawołała. - Otwarte. Drzwi uchyliły się i ujrzała przed sobą Kurta. Poczuła nagle przyspieszone bicie serca, które pokryła nader chłodnym powitaniem. - Co za niespodzianka! Nie spodziewałam się ujrzeć dziś jeszcze raz mojego instruktora. Czy raczej eks-instruktora? - Jim poprosił mnie, żebym tu wpadł - wyjaśnił, zamykając za sobą drzwi. Powinna się była tego domyślić. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - Dlatego właśnie tu jestem. Jim nam zostawił decyzję w tej sprawie. - Kurt podszedł do łóżka i dotknął woreczka z lodem. - Pokaż mi to miejsce. - Nic takiego - zbyła go, odsuwając się nieco. Kurt jednak nie dał za wygraną. - Ależ to bardzo poważne stłuczenie - stwierdził, marszcząc czoło. 59 RS - To po odłamku skalnym. Czy mogę prosić o lód? Delikatność, z jaką przyłożył okład, ogromnie ujęła Andreę. - Czy wzięłaś aspirynę? - Tak. - Wtem, kiedy kładł lód na ramieniu, poczuła na palcach muśnięcie jego dłoni i serce znowu zaczęło jej bić jak oszalałe. - Kurt, naprawdę nie jestem w towarzyskim nastroju. - Nie ruszę się stąd, dopóki nie porozmawiamy, Jim czeka na naszą decyzję -powiedział, sadowiąc się tuż obok na łóżku. - No cóż, skoro udało mi się przebrnąć przez blisko połowę stażu z kimś takim jak ty, następny miesiąc mogę wytrzymać z każdym. Zauważyła, że Kurt poruszył się niespokojnie na te słowa, ale jakoś nie sprawiło jej to satysfakcji. Zajęła się poprawianiem okładu, unikając jego wzroku. - Jim może poszukać mi kogoś na twoje miejsce. To właśnie chciałeś usłyszeć, prawda? - Chcę wiedzieć, czego ty chcesz, Andreo - powiedział z zagadkowym wyrazem twarzy. - Już ci mówiłam. Nowego instruktora. Nie mogłabym dalej pracować z kimś, kto mi nie ufa. Dla ciebie zawsze będę tylko głupią stewardesą, która nigdy do niczego nie dojdzie. - Wcale tak nie uważam, Andreo. I to od dłuższego czasu. Co nie znaczy jednak, że się o ciebie nie martwię. Spojrzała na niego z niedowierzaniem, ale nie odezwała się ani słowem. - Gdyby ta skała, zamiast na ramię, spadła ci na głowę, wysyłałbym teraz do twoich rodziców telegram z prośbą, żeby zajęli się przygotowaniami do pogrzebu - powiedział bez ogródek. - A gdybym nie zrobiła tego, co zrobiłam, musiałbyś wysłać podobny telegram rodzicom Mike'a. - Wiem. - A więc... przyznajesz mi rację? - Tak. Zamiast cię zwalniać, powinienem był ci pogratulować. 60 RS Jim ma rację. Jestem nadopiekuńczy. To się więcej nie powtórzy. - Pochwycił jej wzrok, gdy wreszcie podniosła głowę. - Chciałbym dokończyć cię szkolić, jeśli nie masz nic przeciwko temu. Andrea nie mogła wprost uwierzyć własnym uszom. Tak bardzo chciała to usłyszeć. A jednak nie czuła satysfakcji. Przyłapała się na tym, że podziwia Kurta za uczciwość. Przypomniała sobie nagle ciepło jego ciała, dotyk ust i doszła do wniosku, że coraz trudniej przychodzi jej się skoncentrować na pracy. Zaczerpnęła głęboki oddech i powzięła decyzję. - To chyba nie najlepszy pomysł. Wolałabym, żebyś poprosił Jima o nowego stażystę. Zauważyła, że Kurt cały zesztywniał. Zapanowała niezręczna cisza. - Nie przypuszczałem, że tak łatwo daje pani za wygraną, pani Claybourne. Czyżbym się mylił? - Ja... - Wiedziała, że Kurt chce z nią dalej współpracować. Ale czy ona się na to odważy? Uświadomiła sobie bowiem nagle, że tak naprawdę chce, aby Kurt Marlowe widział w niej kobietę, a nie jeszcze jedną stażystkę. Nigdy jednak do tego nie dojdzie, jeśli będzie się koncentrowała na nim zamiast na pracy. - Jeszcze masz czas, żeby zmienić zdanie. - Tego właśnie się boję - mruknęła do siebie. Usta Kurta ściągnęły się nagle w wąską kreskę. - Jim powiedział, że jeśli nie skontaktujemy się z nim do rana, zostawia nas razem. Jeżeli chcesz nowego instruktora, to zadzwoń. Ja nie zamierzam tego robić - stwierdził, wstając sztywno z łóżka. Odprowadziła go wzrokiem do wyjścia. Z ciężkim sercem sięgnęła po telefon. Ma dość oleju w głowie, żeby się nie angażować, zwłaszcza że odbywa staż, a interesujący ją mężczyzna żyje wspomnieniami o zmarłej żonie. Niechętnie nakręciła numer Jima. - Spodziewałem się twojego telefonu - powiedział, upewniwszy się, że Andrea dobrze się czuje. - Jaką decyzję podjęłaś? - Jim, ja... - urwała, nie mogąc wydusić z siebie odpowiedzi. - 61 RS [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|