,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mleka. - Nie mówię tego ze złośliwości. Po prostu jesteście od nas słabsi. Może fizycznie, ale nie mentalnie czy... moralnie sprzeciwiłam się. Moralnie? - Brzmiał na zdezorientowanego. No tak, nie powiem światu o was, żeby zdobyć pieniądze. I jeśli złapałby mnie Arum, nie sprowadziłabym go do was. Nie? Obrażona, oparłam się na krześle i założyłam ramiona na piersi. Nie. Nie zrobiłabym tego. Nawet jeśli twoje życie by od tego zależało? - Niedowierzanie zabarwiło jego ton. Potrząsnęłam głową i roześmiałam się. To, że jestem człowiekiem, nie robi ze mnie tchórza czy nieetycznej osoby. Nigdy nie naraziłabym Dee na niebezpieczeństwo. Dlaczego moje życie miało by być bardziej wartościowe niż jej? Jeśli chodzi o twoje... tu bym miała wątpliwości. Ale nie co do Dee. Patrzył na mnie przez chwilę, a potem wrócił do jedzenia. Jeśli oczekiwałam jakichś przeprosin, to ich nie dostałam. Co za niespodzianka. Więc za ile ten znak zniknie? - Znowu na niego spojrzałam. To wkurzające. Jego oczy były skupione i jasne, zieleń przeszywała mnie na wskroś. Upił spory łyk. Przełknęłam, moje gardło suche. Prawdopodobnie tydzień czy dwa, może mniej powiedział i zmrużył oczy. - Już zaczyna blednąć. Mówił o świetle wokół mnie, którego nie widziałam, a to było dziwne. Jak ja wyglądam? Jak gigantyczna żarówka czy coś? Zaśmiał się i potrząsnął głową. To delikatna, biała poświata wokół twojego ciała, trochę jak aureola. O, to nie tak zle. Już skończyłeś? - Gdy pokiwał głową, złapałam jego talerz z przyzwyczajenia. Nie żeby w niego rzucić, ale po prostu by czymś się zająć. Przynajmniej nie wyglądam jak choinka. Wyglądasz jak gwiazda na szczycie choinki. - Jego oddech rozwiał włosy przy moim policzku. Sapnęłam i odwróciłam się. Daemon stał dokładnie za mną. Po między nami było może z pięćdziesiąt centymetrów odstępu. Położyłam dłonie na brzegu szafki i wciągnęłam głęboko oddech. Nie znoszę, gdy się tak szybko poruszasz. Uśmiechnął się i przechylił głowę na bok. W co my się pakujemy, Kotek? Przez mój umysł przepłynęło tysiąc obrazów. Dzięki Bogu, że nie potrafił czytać w myślach. Powietrze wokół nas dziwnie zgęstniało i poczułam trzepotanie w środku. Czemu po prostu nie przekażesz mnie DOD? - wypaliłam. Daemon cofnął się o krok, zaskoczony. Co? Nie chciałam tego ciągnąć, ale było już za pózno. Czy nie byłoby wam wszystkim łatwiej, gdybyś przekazał mnie DOD? Nie musiałbyś się wtedy martwić Dee i całą resztą. Daemon milczał. Kolor jego oczu stał się nagle jaśniejszy. Chciałam się cofnąć, ale nie miałam gdzie. Cichym głosem powiedział: Nie wiem, Kotek. Nie wiesz? Ryzykujesz wszystko i ty nie wiesz? To właśnie powiedziałem. Przyglądałam mu się zaskoczona. Nie miał pojęcia, dlaczego to wszystko robił. Jak dla mnie to zakrawało na szaleństwo. To absurd. Musiałam przyznać, że to niepokojące, bo mogło oznaczać wiele rzeczy. Rzeczy, o których nie chciałam się dowiedzieć. Jego ramiona wystrzeliły szybko i położył je na blacie. Te mięśnie były bardzo dobrą pułapką, więził mnie bez dotykania. Pochylił głowę, a ciemne fale opadły na jego oczy. Okay. Wiem dlaczego. Przez chwilę nie wiedziałam, o czym mówił. Wiesz? Daemon pokiwał głową. Nie przetrwałabyś bez nas dnia. Tego nie wiesz. Och, wiem. - Przechylił głowę na bok. - Wiesz, z iloma Arum się zmierzyłem? I czasami z trudem udało mi się uciec. Człowiek nie ma szans w walce z nimi lub DOD. Dobra. Nieważne. Możesz się przesunąć? Nie ruszył się, ale rozciągnął usta w uśmiechu. Boże, był nieznośny. Mogłam tak stać i gapić się na niego jak idiotka, albo mogłam go ominąć. Wolałam drugą opcję. Mój plan był taki, że miałam siłą przecisnąć się obok niego tak szybko jak to możliwe. Ale nie dotarłam za daleko. Daemon był jak ceglana ściana, którą staranować mógł tylko pociąg towarowy. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, rozbawiony brakiem postępu z mojej strony. Dupek wymamrotałam. Daemon zaśmiał się. Masz takie nie wyparzone usta. Całujesz facetów tymi ustami? Moje policzki się zaczerwieniły. A ty całujesz Ash swoimi? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|