, Wincenty Migurski Pamietniki z Sybiru 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przychodzić do zdrowia.
W czasie mej choroby komisja śledcza, zebrawszy wszystkie szczegóły od tego,
który mnie poznał, nie wielkich objaśnień odemnie wymagała, tak, że gdy stanąłem
przed nią, ona dała mi zapytanie, czy to co wprzódy zeznałem, to jest: że
przyszedłem konspirować przeciwko rządowi, potwierdzam lub odwołuję.
Wstydząc się pokazać w ich oczach nikczemnym, i nie chcąc z obawy rózgi zapierać
się i łgać jak student, z młodzieńczym zapałem że tak jest, potwierdziłem. Po
zapisaniu mojego zeznania w protokół, podszedł do mnie prezes komisji, i biorąc
mnie za rękę, zawołał z udziałem:
 Pan jesteś miody! rozpacz cię za daleko unosi, i zdaje ci się, żeś wpadł w
ręce rozbójników, gdy przeciwnie rząd nasz ocenia wielkość duszy i charakteru
(chociaż lepszej sprawy godne) widać żeś pan zupełnie zwątpił o sobie. Nie
zapominaj, że to wszystko, co należało było zrobić związkowemu, nie szczędząc
nawet życia swojego  zrobiłeś, trzebaż przeto zostawić coś i dla siebie... Nie
trać pan nadziei, człowiekiem jeszcze być możesz... powiedz nam tylko, jakie
przywiozłeś instrukcje ? komu je powierzyłeś i kogo do związku przyjąłeś, a my
ci imieniem rządu dajemy słowo, że chociaż prawo wymagając satysfakcji, karać
cię będzie, ale ukarze lekko.
Usłyszawszy podobne słowa, błagającym tonem zawołałem:
 Przez Boga żywego! uwolnijcie mnie panowie od tego!... I cóż ? jeżeli wam
powiem że przyjąłem tego lub powierzyłem owemu, toć przecie trzeba dowieść, a
dowieść to, czego nie było, to nowa zbrodnia. Wszakże aresztując mię, odebrano
odemnie wszystkie papiery, czyż były tam jakie instrukcje? a od czasu
przejechania granicy, do chwili mojego aresztowania, czyż nie wyrachowałem się
prawie z każdej minuty, i czyż to nie jasno, że gdybym i rzeczywiście miał co do
roboty, czyż mogłem zdążyć?...
 O, przestańcie  mówiłem dalej rozczulony  na tem oświadczeniu, którego nic
nigdy nie przemieni!... Wszakże jestem w waszej mocy, możecie sobie ze mną
postąpić jak. wam się podoba, ale pamiętajcie, że najmniejszy gwałt, wyrządzony
mojej osobie, wam samym hańbę przyniesie.
 Dosyć ! dosyć!  odezwał się pan prezes.  Chcieliśmy się tylko przekonać, czy
nie ukrywasz czego przed nami; żebyśmy cię zaś przekonali, że wiemy wszystko,
przeczytaj panie sekretarzu.
I pan sekretarz przeczytał mi niewiadomo czyje zeznanie ( zapewne szpiega ) o
najdrobniejszych szczegółach mojego pobytu
i działania w Galicji, że zaś tam nic nie było prócz prywatnych stosunków,
przeto je potwierdziłem, i komisja się rozjechała, a mię odprowadzono do celi.
Ze ja przyjmowałem truciznę, wydało się takim sposobem: W parę godzin po jej
przyjęciu, porwały mię wymioty. Na krzyk przestraszonego Niemca, nadbiegł
dozorca. Prusak nieumiejący ani jednego słowa po polsku ani po rusku, wziąwszy
szklankę, pokazał na migi żandarmowi, że ja piłem. Ten zrozumiawszy, a widząc
mię słabego, pobiegł po wodę, i zanim przyniósł takowa, wymioty mi ustały. Gdy
zaś na drugi dzień zapytano Prusaka: dla czego on w nocy nie przeszkadzał mojemu
samobójstwu, on się tłumaczył: że spiąć nie słyszał. O tem zaś, żem przyjmował
truciznę, nie taił, a przeciwnie, dawał znać dozorcy.
V.
Dnia go stycznia roku, nie wielkie w trzy konie zaprzężone sanki, ruszyły
z przed mieszkania komendanta miasta Warszawy, jenerała T., ciągnęły przez
Krakowskie przedmieście, i zmierzały ku mostowi na Pragę wiodącemu. Po prawej
stronie siedział młody, blady, szopami i szalami dla silnego mrozu starannie
obwinięty mężczyzna. W przejezdzie przez miasto, smutne i żałosne rzucał on w
koło siebie spojrzenia, cicho zaś wymawiane słowa Bajrona: Bywaj mi zdrowy kraju
kochany... dowodziły, że wiedział gdzie go wywożą. Po lewej siedział oficer od
żandarmerji, pan W., w uniformie, a na przodzie pocztyljon z trąbką.
Mieszkańcy Warszawy zatrzymywali się i długo za nimi patrzali, kobiety łzy
ocierając, palcem na niebo pokazywały, chcąc niejako tym niemym znakiem,
zaszczepić iskrę nadziei przyszłej nagrody wywożonej z kraju ofierze. To było
wszystko, co ziomkowie moi mogli mi ofiarować na pożegnanie.
Takim sposobem wywożono mię z kraju. Lecz gdzie mię wieziono, nie wiedziałem,
wyroku bowiem żadnego mi nie czytano. Opisywać szczegółowo moje ówczesne
uczucia, byłoby zbytkiem, Zostawienie po za sobą biednego a kochanego kraju,
zawiedzione nadzieje, plany, marzenia, żal, smutek i ściśnienie serca, wszystko
tam było.
Takie to w całej drodze umysłowe, torturom tylko równające się zajęcia miotając
mną na przemian, robiły mię najnieszczęśliwszą moich uczuć ofiarą.
 Ha! zresztą com mógł tom robił  pomyślałem  cierpię więc z przyjemnością, bo
dla ojczyzny, i gdyby nie Albina, ciągle mi przed oczyma stojąca, biedna a
kochana zawsze Albina, ja czuję, że byłbym nawet może spokojnym! Ależ ona, ilem
razy ją wspomniał, czułem, że mi się serce kraje i pęka z żalu, tak ją mocno
kochałem.
Po dwudziestucztero-dniowej podróży, w której nie było żadnego wypadku,
przywieziono mię do Orenburga, zkąd po dwutygodniowym odpoczynku, pojechałem pod
strażą do I. liniowego bataljonu, w mieście Uralsku konsystującego, gdzie jako
prostemu żołnierzowi w szeregach rosyjskich służyć mi kazano. Pierwszym moim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl