X
, Brockway_Connie W labiryncie uczuć 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

naprawdę wytworny komplement. A on jest naprawdę wytwornym mężczy�
zną. - Nie zostawiłbym tu pani, nawet z żołnierzami i służbą, gdybym właś�
nie nie otrzymał listu od kapitana Wattersa, że tylko godziny dzielą go od
oddania w ręce sprawiedliwości sprawców naszego wspólnego smutku. Znaj�
duje się dość daleko stąd.
- Nigdy się nie bałam - zapewniła go.
- Mam pewność, że nic tu pani nie grozi. - Mimo wszystko wyglądał na
zmartwionego.
- Niepotrzebnie się pan kłopocze, milordzie.
Opanował się i odstąpił na bok.
- Niecierpliwie czekam na chwilę, gdy będzie mi wolno przedstawić pa�
nią mym przyjaciołom.
- To bardzo uprzejmie z pana strony.
Zawahał się, jakby chciał powiedzieć coś więcej, a ona odsunęła się nie�
pewnie, jeszcze ni egotowa go wysłuchać. Uśmiechnął się blado, zrozumiaw�
szy, i zwrócił się ku ciotce i stryjowi.
- Moi drodzy, czy możemy ruszać?
Kiedy usadowili się w powozie, na końcu podjazdu ukazał się jezdziec:
wysoki, szczupły mężczyzna na potężnym dereszowatym wałachu. Wiatr
rozwiewał mu płaszcz, a słońce połyskiwało we włosach. Kate mimowolnie
się uśmiechnęła w przypływie radosnego oczekiwania. Kit jednak wrócił.
Serce skoczyło jej z trwogi połączonej z nadzieją. Czekała w otwartych
drzwiach. Nawet z tej odległości czuła na sobie jego spojrzenie, tak rozkoszne,
191
jak ciepło słońca na policzkach. Zeszła krok po schodach, nie rozumiejąc,
na co czeka, i wtedy nagle zrozumiała: on nie zamierzał się zbliżyć.
Nie. Zeszła kilka stopni w dół, jakby ciągnięta przez niewidzialny sznur,
John składał schodki powozu, dalej Kit unosił dłoń na pożegnanie.
Opuszczał ją. Ale patrząc na samotną postać smaganą znów wzmagają�
cym się wiatrem, czuła się tak, jakby to ona go porzucała. Dlaczego czeka,
z uniesioną ręką, jak ktoś proszący o pozwolenie odejścia?
I co innego ona może zrobić, jak tylko go udzielić?
Powoli uniosła dłoń. Zawrócił konia. Po kilku sekundach zniknął za drze�
wami. Dziesięć minut pózniej powóz również odjechał.
Pozwolono mu odejść. Znów jest niezależny od nikogo. Czyż to nie le�
piej? Czy nie tego chciał od początku? Pozbyć się wszelkich zobowiązań?
Na Boga, udało mu się to całkiem dobrze.
Tak. Dla Kale też tak będzie lepiej. Będzie jadła na złotych talerzach i piła
z kryształowych pucharów. Dziś wieczór wystroi się w jedwabie, jej oczy
będą rzucać iskry jak czarne diamenty, a cera poróżowieje w blasku tysiąca
świec. Będzie się uśmiechać i rozgrzeje się w tańcu, policzki jej się zaru�
mienia, a markiz, ulegając jej urokowi, powie jej, że jest piękna. Ale nigdy
się nie dowie, jak piękna jest naprawdę, bo nie ujrzy jej oczu wciąż jeszcze
czarnych z namiętności, wilgotnej skóry, włosów rozsypanych bezładnie na
ramionach... A może ujrzy.
Kit spiął Dorana do galopu, jakby mógł uciec przed własnymi myślami,
a długie nogi potężnego wierzchowca bez wysiłku pokonywały kolejne ki�
lometry. Nic już go tu nie trzyma. Podziękował markizowi za gościnność
i jeszcze raz przyjął jego wyrazy wdzięczności za przywiezienie mu Kate.
Stał, wysłuchując grzecznie projektów markiza zaprezentowania jej na ja�
kimś domowym przyjęciu i bąkając coś stosownego w odpowiedzi na zatro�
skanie markiza, że Meny zostaje w domu. I trzymał język za zębami, bo to
nie były jego sprawy, żadna z nich, ani Merry, ani markiz, ani Kate.
Miał w uszach szum przyboju zmieszany ze świstem wiatru, lecz nie za�
głuszył w sobie brzmienia jej głosu:  Czy znasz jakiś powód, dla którego
nie powinnam tu zostać?" Zna ich tysiąc. %7ładen nie jest dość dobry.
Wypełnił swe zobowiązanie wobec córki pułkownika Nasha i jest wolny,
by ciągnąć dalej swą sprawę, spłacić ostatni dług, znalezć zdrajcę i morder�
cę Douglasa. A potem może... Co?
192
Wrócić do pułku, pomyślał. Jest doświadczonym żołnierzem i dobrym tak�
tykiem i umie prawidłowo ocenić sytuację na polu bitwy. Przy odrobinie
szczęścia po kilku latach mógłby zostać majorem.
- Ale po co? W jakim celu? %7łeby przeżyć życie niezależny, sercem ani
duszą z nikim niezwiązany. Taką właśnie obietnicę sobie złożył, kiedy ich
zdradzono w LeMons.
Tak się jednak nie stanie. Nigdy nie będzie wolny. Bez względu na to, że
wypełnił względem niej swe zobowiązanie, zawsze będzie związany z Kate
Nash Blackburn więzami mocniejszymi niż przysięga, obowiązek czy po�
winność. Kochają. Zawsze będzie...
- Stać!
Czterech mężczyzn wystąpiło zza głazów po obu stronach drogi, dwaj z przo�
du i dwaj z tyłu. Byli uzbrojeni w piki. Jeden trzymał pistolet gotowy do strzału.
Kit ściągnął Dorana i chwycił za rękojeść miecza, zawieszonego na plecach.
Zdążył wyciągnąć broń do pół ostrza, gdy usłyszał za sobą znajomy głos.
- Niczego się nie nauczyłeś, chłoptasiu?
Kit obrócił się ku Callumowi Lamontowi, który podszedł z muszkietem
wymierzonym w jego brzuch. W twarzy Lamonta czaiła się żądza mordu,
jego ludzie okazywali złowrogie podniecenie.
- Po tym, jak cię wystrychnęli na dudka we Francji, powinieneś być tro�
chę ostrożniejszy i wiedzieć, komu zaufać.
Nie było nadziei na ucieczkę. Ale to nie znaczyło, że Kit będzie się przed
nim płaszczył.
- Na litość boską, Callum - pozwolił, by klinga zsunęła się do pochwy. ~
Powiedz coś jeszcze, chłopie. Masz głos na wpół uduszonego kurczaka.
Callum zamachnął się dłonią jak tasakiem, a Kit poczuł ból rozsadzający
mu czaszkę.
A potem już nic nie czuł". [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl