, Christine Feehan 11 Mroczne Pochodzenie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

"Nie wyglądałeś tak potężnie, leżąc tam, gdy chcieli zrobić z ciebie obiad "Jubal
parsknął.
"On ma racje, Traian " powiedziała Joie. "Ale nie mamy na to czasu." Słyszała
dzwięk towarzyszący kapaniu wody. Delikatne pukanie, jak gałęzie trzaskające
na wietrze. To ją drażniło.
Nie było ostrzeżenia. W jednej chwili Traian stał w blasku jej światła, a w
drugiej obok niej siedział ogromny, kudłaty czarny wilk ze śmiertelnie
kąsającymi zębami, koncentrując się grozbie na oczach Jubala. Gabrielle
krzyknęła i potknęła się cofając do tyłu. Jubal złapać ją, przeciągną do siebie i
wyciągając, z otchłani nieporównane bezpiecznej przy ryczącym zwierzęciu.
Joie objęła ramionami szyję wilk przytrzymując się. "Jestem pod wrażeniem,
ale to nie jest coś co chcę zabrać, do domu, do mamy." Jego serce tłukło tak
głośno, że brzmiało jak bęben w jej uszach. Nawet jej usta były suche. Nie ma
potrzeby bać się mnie. Nigdy bym cię nie skrzywdził.
"Dlaczego uważasz, że się ciebie bałam?" Joie domagała się odpowiedzi. "Nie
jestem w najmniejszym stopniu przestraszona. Utrzymuję cię pod kontrolą.
" Może to mieć coś wspólnego z nożem, który trzymasz na moim gardle.
Powiedział mimochodem miękkim rozbawionym głosem, jakby ostrze tak
mocno przyciśnięte do niego nie miało najmniejszego znaczenia.
I to przeraziło ją bardziej niż fakt, że właśnie zmienił kształt przemieniając się w
drapieżnika. Spojrzała w dół na rękę zaciśniętą na jego szyi. Futro było grube i
luksusowe, a jej ręka prawie w nim utonęła. Ale mogła wyczuć rękojeść noża w
ręku. Odetchnęła i powoli zabrała ostrze od jego gardła. "Właśnie chciałam
zwrócić na coś twoją uwagę," powiedziała, wsuwając ostrze z powrotem do
pochwy. Traian spokojnie przemienił się z powrotem do swojej prawdziwej
postaci.
"To, jak wiele broni nosisz ze sobą? Wydaje się, że jesteś chodzącym
arsenałem."
"Jesteś chodzącym arsenałem" oskarżył Jubal. " Joie , jak ci się one mieszają? I
jest oczywiste, że rozmawiasz z nim telepatycznie.
Joie wybuchła śmiechem. "Mówisz tak, oskarżycielsko, Jubal. Mówiłam, że
rozmawiam z nim telepatycznie. Wszyscy to robimy. Nie udawaj, że to
wszystko, jest dla nas niezwykłe ".
"Musimy nad tym pracować," Jubal narzekali. "Wydajesz się, komunikować z
nim bez wysiłku."
Tłumaczenie franekM
"Jubal, możemy dyskutować, o tym wszystkim pózniej, gdy będziemy daleko
stąd", powiedziała. To pukanie doprowadza mnie do szału. Nie podoba mi się
ten rytm, to nie jest naturalne."
"Chcę stąd wyjść ", powiedziała Gabrielle. "Joie, znajdz dla nas wyjście." Jej
głos drżał, i ona brzmiała bardzo samotnie.
"Wyjdziemy, Kotku" powiedziała Joie z przekonaniem. "Jeśli dwóch maczo
przestanie bić się w piersi "- posłała bratu buziaka -"dowiemy się tego."
Kapanie wody był bardziej natarczywy. Spojrzała niespokojnie w kierunku
Traiana. Coś było nie tak. Wiedział o tym. Znała go. "Zabiorę ich na drugą
stronę i wrócić po ciebie," powiedziała Joie do Traiana. Nie było sensu w
próbach przeprowadzenia jego życiowej partnerki pierwszej. Widać było, że
nigdy nie pójdzie bez innych, a nie chciał tracić czasu na kłótnie. Wyciągnął
rękę do Gabrielle. "Chodz ze mną." Ona nie patrzyła na niego, a raczej na
siostrę. "Czy ufasz mu, Joie?
Joie spojrzała na Traiana, zwracając uwagę na linie wyryte w jego silnej,
niezmiennej twarzy. Na ciemną głębię w jego oczach. Starych oczach. Oczach,
które widziały zbyt wiele. Był to człowiek, który był tylko zbyt długo sam.
Patrzyła na wojownika. Człowieka honoru. Joie pogłaskała ręką zarost na jego
szczęce. Dotyk wstrząsnął nim. Wstrząsnął nią. Potrzeby uderzył w niego, jakby
dostał pięścią, która wstrząsnęła jego istnieniem. Ciepło zalało jej ciało. Energia
elektryczna przeskakiwała między nimi, błyskawice rozpalały ich żyły.
Natychmiastowa świadomości. Uśmiechnęli się do siebie ze zrozumieniem.
" Powierzyłabym mu swoje życia, Gabrielle. Co ważniejsze, ufam mu jak tobie.
Proszę idz z nim teraz. Mam to samo złe przeczucie, gdy jesteśmy w
niebezpieczeństwie.
"Gabrielle wzięła Traiana za rękę, pozwalając mu przyciągnąć się do siebie.
Wszyscy patrzyli na Jubala.
"Cholera, Joie, jestem twoim starszym bratem i człowiekiem mruknął, kręcąc
głową, ale posłusznie podszedł do boku Traian.
Traian pochylił się łapiąc Joie za brodę  Będę z powrotem natychmiast. Nie
próbuj zwracać uwagi przeciwnika. Nie mogą dostać Cię w swoje ręce. Jego
głos nie znosił sprzeciwu. Jego ciemne oczy patrzyły na jej. "Bądz bezpieczna,
Joie. Potrzebuję cię dla bezpieczeństwa." Zabierał jej rodzinę dla zapewnienia
im bezpieczeństwa, gdy wszystko w nim domagało się by wziąć ją jako
pierwszą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl