,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wieki. yle spała, więc gdy o szóstej rano zadzwonił telefon, odskoczyła do niego już po pierwszym sygnale. W domu nadal obecni byli strażacy. Jeden z nich, Graham, wybiegł na podest na piętrze, ale Erin już trzymała w ręce słuchawkę. Zamknęła drzwi do salonu, żeby nie obudzić Dominica i chłopców. Pan doktor? usłyszała przestraszony głos. Ja też jestem lekarzem powiedziała. Jak mogę panu pomóc? Ale nasz dok... W nocy palił się dom doktora wyjaśniła. I doktor zajmuje się teraz chłopcami. A ja jestem na dyżurze. Myślę, że i ja mogę panu pomóc. Długie milczenie, a potem tłumione łkanie. Właśnie się obudziłem. Chwila wahania. Myślę, że moja żona nie żyje. W ułamku sekundy podjęła decyzję, że to ona pojedzie do tego mężczyzny. Teoretycznie powinna obudzić Dominica, bo chodzi o jego pacjentkę. Ale gdy zajrzała do salonu i zobaczyła, jak przez sen przytula Martina, zapiekły ją łzy wzruszenia. Nawet poczuła się... zazdrosna. Głupie to, ale prawdziwe. Ci trzej faceci są rodziną i ona chce do nich dołączyć. Niech sobie śpią. Półgłosem zadała kilka istotnych pytań. %7łona mężczyzny od dawna cierpiała na nieuleczalnego raka z przerzutami i Dom często do niej przyjeżdżał. Tak, Dom ostrzegał, że umrze, ale nie tak prędko... Czy ktoś może mnie zawiezć do Mathesonów? zwróciła się do Grahama. 101 RS Jasne. Enid nie żyje? Tak przeczuwaliśmy. Miasteczko było na to przygotowane. Byłoby lepiej, gdyby to Dominic pojechał do zrozpaczonego staruszka, ale chłopcy potrzebują go bardziej. Dwie minuty pózniej w dżinsach, grubym swetrze i gumiakach Dominica wsiadła do samochodu Grahama. Dzięki Bogu, że pani tu jest rzekł strażak, wstawiając torbę lekarską Dominica do skrzyni półciężarówki. On się tu zaharowuje. Nie zostałaby pani w Bombadeen? To nie jest takie niemożliwe odparła, a on z wrażenia aż się potknął. Niech pani nie żartuje. Może i nie żartuję. Ten pomysł nabierał konkretnych barw. Dominic twierdził, że to niemożliwe. Zgoda, mieszkanie pod jednym dachem nie wchodzi w rachubę, ale to, co on robi dla tych dzieci, jest warte zachodu. Gdyby pomogła mu w sprawach medycznych... Podobno przydałoby się tu dwóch lekarzy. Nawet sześciu. Od lat składamy oferty pracy. Gdybym miała tu zostać... To nie u niego dokończył za nią Graham. Ja... Nie, nie u niego. Dominic uważa, że nie mogliby razem pracować przez to", co jest między nimi. Może jednak by mogli, gdyby mieszkali osobno. Myślę, że najpierw w tej kwestii ma coś do powiedzenia nasza Tansy rzucił Graham z uśmiechem. Ale to znaczy, że musiałaby pani gdzieś zamieszkać. Może w domu starego doktora? Sprawa przybierała nieoczekiwanie szybki obrót. Na horyzoncie wstawał dzień, kiedy wyjechali z miasteczka. Jechali teraz pośród pastwisk, skąd spoglądały na nich zaspane owce. 102 RS Miałaby się tu przenieść? Gdzie... jest dom starego doktora? Mogę panią tam zawiezć po wizycie u Mathesona zaproponował. To mały domek, przybudówka do budynku dawnego szpitala. Po śmierci starego doktora władze zamknęły szpital, a doktor Dom twierdzi, że nie można go otworzyć na nowo, bo on nie ma zmiennika. Ale dom lekarza należy do gminy i czeka na personel. Czyli na panią. Kurczę, mając dwóch lekarzy, moglibyśmy znowu mieć szpital. Jak pani myśli? Muszę się nad tym zastanowić. I porozmawiać z Domem. Co on tu ma do gadania? roześmiał się Graham. Po godzinach, kiedy nie jestem strażakiem, prowadzę hotel, przewodniczę izbie handlowej i piastuję urząd burmistrza. Nie puszczę pani, jeśli oznacza to szansę na drugiego lekarza. Może się pani uważać za zatrudnioną. Enid Matheson umarła podczas snu, we własnym łóżku, u boku małżonka. Niewielu ma takie ostatnie pożegnanie szepnęła Erin, stwierdziwszy zgon. Dotknęła twarzy staruszki pożegnalnym gestem. Nieboszczka miała osiemdziesiąt lat. W jej domu na każdym kroku stały fotografie: ona z mężem, z dziećmi, z psami, wnuczętami, nagrody z wystaw hodowców bydła, dyplomy z konkursów na ciasto z owocami.... Nijak miał się do tego sterylny, marmurowy wystrój domu jej rodziców. Poczuła ukłucie zazdrości. Ale potem przypomniały jej się rowerki, skoczek pogo i ogólny chaos panujący na podwórzu Dominica. I znowu ukłucie, ale inne. 103 RS Kończąc oględziny zwłok, upomniała się w myślach, że nie pora na jej osobiste sprawy, bo w kuchni siedzi stary Hughie i płacze. Włączyła czajnik i znalazła dwa kubki. Graham czekał na dworze. Proszę się niczym nie przejmować powiedział. Moi chłopcy czuwają u Doma, więc mnie się nie spieszy, a Hughie będzie pani potrzebował. Zaczekam tutaj. Proszę mi opowiedzieć o żonie. Postawiła przed Hughiem kubek z gorącą posłodzoną herbatą. Zliczny dom. Domyślam się, że żona była wspaniałą kobietą. Tak, ona jest... Jego wzrok powędrował do otwartych drzwi sypialni. Była wspaniała. Potrząsnął głową.. Naprawdę chce pani o niej posłuchać? Naprawdę. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak szczerze jej na tym zależy. Pierwszy raz znalazła się w sytuacji, w której pacjent może stać się przyjacielem. Ta Wielkanoc będzie przełomem w jej życiu. Do tej chwili miała Doma za poświęcającego się bohatera, ale teraz przy trzecim kubku herbaty, zasłuchana w opowieść o nieboszczce, zrozumiała, że to działa w obie strony. Też by tak mogła. Co więcej, też by tak chciała. Doktor był bardzo dobry. Głos staruszka wyrwał ją z zadumy. Opiekował się żoną? Kiedy dowiedzieliśmy się, że są przerzuty, nasze dzieci chciały umieścić ją w hospicjum, ale doktor powiedział, że jak Enid chce być w domu, to tak ma być i poruszył niebo i ziemię, żeby tak się stało. Przyjeżdżał do niej codziennie. Z chłopcami. Woziłem ich ciągnikiem, kiedy on siedział przy niej. Wie pani, ona prawie nie cierpiała. Jak będzie bolało, to do mnie dzwońcie", mówił. I przyjeżdżał. Złoty człowiek. Ale za ciężko pracuje. 104 RS Tak, wiem. Zamierzam mu pomóc. Stary człowiek podniósł na nią wzrok. To bardzo dobrze. Pani jest taka sama jak on. Od razu to widać. A [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|