, 522. Clayton Donna Nasze wspĂłlne sny 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie poddając się pieszczocie. Jego usta znajdowały się tak blisko, były
dziwnie kuszące, gotowe. Musnęły przelotnie jej stęsknione wargi,
poczuła jego oddech. Owiał ją słodyczą i ciepłem.
Zasmakowała ognia, a wrażenie było tak silne, że nie ustałaby na
nogach, gdyby nie podtrzymywał jej silnymi ramionami.
Pomyślał, że Julia Jones jest skomplikowaną kobietą. Potrafiła być
przyjacielska i dobrze się bawić w tłumie nieznajomych na przyjęciu.
Umiała być delikatna i troskliwa, a zarazem szczera i bezpośrednia,
gdy chodziło o uczucia. Mówiła, jeśli coś jej się nie podobało albo
była rozgniewana. Czuł, że lubi ją coraz bardziej.
R
L
- Perfekcyjnie - szepnęła mu do ucha.
Wiedział, że to, co opisała jako perfekcyjne, było zaledwie krótkim
zetknięciem ust. Potrafił dużo lepiej robić te rzeczy.
- Eee tam - machnął ręką. - Mogę ci pokazać, jak się całuje per-
fekcyjnie.
Pokręciła głową.
- To już nie jest konieczne. Ona już poszła.
- Kto poszedł? - zapytał zdumiony.
- Kelly. - Powiedziała to w taki sposób, jakby spodziewała się, że
imię wszystko mu wyjaśni. Tak się jednak nie stało. Patrzył na nią
pytająco.
Julia pośpieszyła z wyjaśnieniami.
- Zauważyłam Kelly stojącą w oknie i bardzo mi na tym zależało,
aby miała pewność, że spędziłam uroczy wieczór i dobrze się bawi-
łam... A czternastoletnia dziewczyna tak właśnie wyobraża sobie za-
kończenie dobrej zabawy. Bardzo zależy mi na tym, żeby Kelly wie-
działa, że ja się dobrze bawiłam - powtórzyła. - Dlatego poprosiłam
cię o pocałunek.
Nadal nie wiedział, o co chodzi. Postanowił się dowiedzieć, wy-
drzeć z niej tajemnicę.
- Odniosłem wrażenie, że nie tylko ja poszedłem na to spotkanie,
mając ukryte motywy - zażartował.
Próbowała odwrócić się, lecz on oparł rękę na jej ramieniu. Wie-
działa, że niełatwo wymiga się od odpowiedzi.
- Julio?
Zwilżyła zaschnięte usta. Nieoczekiwanie poczuł gorycz, wolałby,
żeby len pocałunek był spontaniczny.
- Dobrze... mam... pewne problemy z moją córką - wyjaśniła
wreszcie.
- Znam Kelly - powiedział. - Powiedz po prostu, co się stało. Wi-
dział zakłopotanie Julii. I odczuł wyrazną ulgę. Już nie dręczyło go
poczucie winy z powodu Cherry.
R
L
- Ale będziesz się śmiał, jak to usłyszysz. - Nadal miała wątpliwo-
ści.
- Oczywiście, że będę się śmiał - odparł po chwili namysłu. - Jeśli
w ogóle dowiem się, o co chodzi.
- Wiesz, Ryan... Spotykanie się z mężczyznami nie jest czymś, co
ja normalnie... wiesz... na co dzień... Nie chodzi mi o to, żebym nie
lubiła ciebie czy w ogóle mężczyzn... Raczej próbuję siebie chronić
przed wszystkim, co przynoszą stałe związki z mężczyznami.
Obserwował ją z zainteresowaniem. Mówiła niepewnie, zaciskała
usta, jakby bała się powiedzieć za dużo.
- W każdym razie... - zawahała się. - Moja córka ostatnio przeży-
wa okres buntu. Miałyśmy kilka utarczek. Upierała się, że nie może
mnie słuchać, bo nie chce żyć tak jak ja.
Ryan spostrzegł, jak bardzo poważnie Julia traktuje tę sprawę.
- Czego nie chciała zaakceptować? - zapytał. Julia patrzyła na
niego z wdzięcznością,
- Ona sądzi, że ja za dużo pracuję, przez co moje życie jest nie ta-
kie jak trzeba, bo za mało w nim zabawy i radości. Uważa, że nie po-
trafię się bawić, nie robię w życiu nic przyjemnego. I ja... postanowi-
łam pokazać jej, że nie jestem takim mułem i potrafię jak inni dobrze
się bawić...
Zawiesiła głos j przez jakiś czas milczała.
- Dlatego poszłam z tobą na tę imprezę - przyznała wreszcie. -
Aby ona wiedziała, że ja też czasem wychodzę dla przyjemności, nie
tylko do pracy... - Spojrzała na niego speszona. - Pewnie myślisz, że
zwariowałam.
Ryan parsknął śmiechem.
- Niezła z nas para! - zawołał. - Ja wykorzystałem ciebie do per-
fidnych, ukrytych celów, ale ty, jak się okazało, nie pozostałaś mi
dłużna. Witaj w klubie! - Wyciągnął do niej rękę.
- Naprawdę, bardzo mi przykro, Ryan. Uścisnął jej palce.
- Nie martw się, jesteśmy sobie potrzebni.
I nagle oboje wybuchnęli głośnym śmiechem.
R
L
- Do widzenia - powiedział, kiedy już musieli się rozstać. - Dzię-
kuję za pomoc.
- I ja także bardzo jestem ci wdzięczna - szepnęła. - Nie wiem, jak
by się ułożyły moje sprawy z Kelly, gdyby nie ta randka.
- Cieszę się, że nie masz do mnie żalu - uśmiechnął się. Gdy tylko
odszedł, niespodziewanie ogarnęła ją przerazliwa tęsknota. Tak, jakby
zabrał ze sobą kawałek jej duszy. To było naprawdę śmieszne, nie
miała żadnego powodu, by odczuwać coś takiego. A jednak ta przy-
tłaczająca pustka była nieznośna.
Julia przesiała mąkę, uformowała wianuszek. Charlotta umyła sta-
rannie trzy jajka. Zręcznie wlała w środek wianuszka. Julia dolała do
ciasta wody, zaczęła zagniatać.
- Dziś przygotujemy mak, ponieważ lubi poleżeć - mówiła Char-
lotta. - Ale te ciastka francuskie powinnyśmy dzisiaj skończyć... -
Oparła dłoń na ramieniu przyjaciółki. - Masz jakieś zmartwienie,
prawda? Powiedz mi, na czym polega problem?
Zamrugała oczami.
- Nie mam żadnego problemu - skłamała. - Wszystko w najlep-
szym porządku.
- Tak, od razu widać, że nie masz żadnego problemu - zauważyła
ironicznie Charlotta - Po prostu kruszysz ciasto na drobne kawałeczki.
To ma być ciasto francuskie. Po wyrobieniu musimy odstawić je, aż
ochłodzi się i stężeje. A ty nerwowo lepisz jakieś kulki. Nie wmawiaj
mi, że to nowy pomysł kulinarny.
Julia spojrzała na ręce. Rzeczywiście, przed nią leżały pokruszone
kawałeczki ciasta. Ręce miała brudne po łokcie, na szczęście przyszła
w bluzeczce z krótkimi rękawami, nie zabrudziła ubrania. Julia pomy-
ślała, że zupełnie nie panuje nad sytuacją. Czuła się winna. Nawaliła
na wszystkich frontach. Sprawy z Kelly znowu nie układały się do-
brze. A teraz, zamiast szybko uporać się z robotą, miała nieskładne
ruchy i bardziej przeszkadzała przyjaciółce niż pomagała.
R
L
- Ciastka francuskie będą wyśmienite - rzuciła lekko, starając się
nie okazać przygnębienia.
- Czy znowu pokłóciłaś się z Kelly? Wypowiedziane głośno zda-
nie spowodowało, że Julia wydała z siebie głuchy jęk.
- Ja osiwieję przez tę dziewczynę.
Słaby uśmiech pojawił się na ustach Charlotte.
- Już od dawna wiadomo, do czego nastolatki mogą doprowadzić
swoich rodziców. Czyżbyś wcześniej o tym nie wiedziała?
Z protekcjonalnym uśmiechem odebrała ciasto od Julii i odstawiła
do wychłodzenia. Miały obie bardzo pracowity dzień.
- Myślałam, że wszystko między wami już się ułożyło, odkąd spo-
tkałaś się z Ryanem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl