, 098 Narzeczona na jeden sezon Carlisle Donna 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oczy napełniły się łzami. I zanim Allison zdołała rzucić Stone'owi
przepraszające spojrzenie, wykrzyknęła:
- Och, moja droga! - I objęła ją czule.
Zaskoczona Allison stała się nagle ośrodkiem powszechnego
zainteresowania. Próbowała się odwrócić, \eby spojrzeć na Stone'a, ale on
niewiele jej pomógł.
- Allison - powiedział ze śmiertelną powagą - poznaj moją mamę.
ROZDZIAA CZWARTY
Stone oczywiście wiedział, \e powinien przyjść Allison z pomocą, ale
początkowo był zbyt zaskoczony, a potem zbyt rozbawiony obrotem sprawy.
Ujrzawszy ją zamkniętą w potę\nym uścisku matki i tak bardzo przypominającą
małego brązowego króliczka, złapanego przez wielkiego przyjaznego
niedzwiedzia, uznał po chwili, \e ma, czego chciała.
Domyślił się, dlaczego to zrobiła. Najpierw jego uwagi o długości
ceremonii, a potem ten pospieszny bieg w kierunku kolejki. Chciała zrobić mu
na złość, ale nie mógł się o to na nią gniewać. Bardzo często wywoływał u
kobiet podobne odruchy, pod wspólnym hasłem  dla twojego własnego dobra"
oraz  będziesz miał nauczkę". Nie mógł pojąć sensu tych wszystkich
demonstracji i wcale nie był pewien, czy chce go rozumieć, ale musiał przyznać,
\e tym razem był zbity z tropu bardziej ni\ kiedykolwiek. Co ona chciała
osiągnąć, mówiąc jego matce, \e są zaręczeni?
- Gregory! - wykrzyknęła matka. - Ty łobuzie, ty wyrodny synu! Jak
mogłeś trzymać to w tajemnicy! Nie spałam po nocach, martwiąc się o ciebie,
zaczęłam nawet szukać mojej starej listy znajomych z niezamę\nymi córkami -
a jest ona coraz krótsza, zapewniam cię - a ty cały czas byłeś potajemnie
zaręczony! Jak mogłeś?!
I wtedy Stone pomyślał, \e obie mają, czego chciały.
Jego matka była wspaniałą kobietą i bardzo ją kochał, ale mniej więcej od
pięciu lat dręczyła ją obsesja na punkcie jego ustatkowania się i zało\enia
rodziny. Była jeszcze gorszą swatką ni\ Melinda, więc starał się jak najmniej
informować ją o swoim \yciu towarzyskim. I tak zawsze jakoś się dowiadywała,
\e nie jest z nikim związany, a wtedy zaczynała się jego niedola. Prezentacje,
proszone kolacje, bilety do teatru i  córka starych przyjaciół, tylko na jeden
wieczór", nawet kazania na temat niebezpieczeństw samotnego \ycia w
dzisiejszym zdemoralizowanym społeczeństwie.
Nie była w tym odosobniona. Niemal ka\dy znał jakąś idealną
towarzyszkę \ycia dla Stone'a i zanosiło się na nie kończący się łańcuch randek
w ciemno, sióstr przyjaciółek i przyjaciółek sióstr, jak tylko świat dowie się o
jego zerwaniu z Susan. A na takich imprezach wiadomości rozchodzą się
błyskawicznie i pewnie spędzi wieczór tańcząc z kobietami, których nawet nie
znał i wymyślając powody, dla których nie mógł do nich zadzwonić w
poniedziałek.
Nagle ktoś poklepał go po plecach.
- Stone, ty stary draniu, to prawda?
Kobieca dłoń dotknęła jego ramienia.
- Nie mogę w to uwierzyć! Stone Harrison, niesłychane!
Tymczasem jego matka znów uściskała Allison.
- Nie mogę uwierzyć, \e słowa nie pisnął własnej matce. Zresztą
niewa\ne, moja droga, to jedna z wielu rzeczy, których będziesz musiała
dowiedzieć się o moim synu - nie ma absolutnie \adnego poczucia
przyzwoitości. I stanowczo oświadczam, i\ to nie moja wina.
Allison desperacko próbowała uwolnić się z jej objęć.
- Właściwie, pani Harrison, to znaczy Blake...
- To nazwisko drugiego mę\a, moja droga. Był naprawdę kochany, ale nie
prze\yliśmy nawet dziesięciu lat. Mo\esz do mnie mówić Stella.
- Dziękuję pani, to znaczy Stello. Ale obawiam się... to znaczy...
Przez moment Stone rozkoszował się kłopotliwą sytuacją Allison, ale nie
miał zamiaru dopuścić, by sprawy zaszły za daleko. Spokojnie przysunął się i
otoczył ją ramieniem.
- No, kochanie, widzisz, co narobiłaś? Mówiłem, \e tak będzie, je\eli się
wygadasz. Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę - zwrócił się do matki ponad
ramieniem zaskoczonej Allison. Zcisnął ją czule i popatrzył w oczy. - Ale teraz
wszystko zepsułaś.
Stella Blake zmru\yła oczy, lecz po chwili odezwała się z ciepłym
uśmiechem:
- Nie zwracaj na niego uwagi, kochanie. Będziemy musiały gdzieś
przysiąść i pogadać.
- Ale... - zająknęła się Allison.
- Stone, Stone, kochanie! - Ku swej radości Stone zauwa\ył, \e panna
młoda wzywa ich do siebie.
- Przepraszam, mamo - powiedział i pociągnął Allison za sobą. Zanim
dotarli do państwa młodych, prawie odzyskała równowagę.
- Zwariowałeś - jęknęła. - Nie mogę uwierzyć, \e pozwalasz jej sądzić,
\e...
- Pozwalam jej wierzyć tylko w to, co sama jej powiedziałaś - odparł
Stone niewinnie.
- Na litość boską, nie wiedziałam, \e to twoja matka.
- Uwielbiam dobre kawały, a ty? - Uśmiechnął się.
Allison nie zdołałaby odpowiedzieć, nawet gdyby wiedziała, co się mówi
w takiej sytuacji, bo właśnie dotarli do państwa młodych. Postanowiła
przestrzegać nowej zasady: prości, cię\ko pracujący, powa\ni ludzie nigdy nie
powinni robić innym dowcipów, bo narobią sobie kłopotów. Zaś ludziom takim
jak Stone najwyrazniej wszystko uchodzi na sucho.
Stone pocałował pannę młodą i uścisnął rękę pana młodego, którego
Allison uznała za jakiegoś doktora, bardzo przystojnego i najwyrazniej
zamo\nego. Kiedy została przedstawiona, wymamrotała coś, co - miała nadzieję
- było stosownymi gratulacjami, jednocześnie próbując usunąć się na bok. Nie
udało się.
- Stone, tylko ty mogłeś zrobić coś takiego, i to na moim ślubie -
oznajmiła panna młoda. - Co masz na swoją obronę? Nie, nic nie mów. -
Obróciła się do Allison, jej oczy błyszczały z radości i ogromnej ciekawości. -
Czy to prawda? Stone to straszny kawalarz i nigdy nie wierzę ani jednemu jego
słowu, więc sama powiedz - czy naprawdę jesteście zaręczeni?
Allison ju\ miała szczerze odpowiedzieć, ale ramię Stone'a znów objęło
jej plecy.
- Czy złamię ci serce, jeśli to prawda? - zapytał.
Melinda odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się.
- Złamiesz? Gdybym ju\ nie była najszczęśliwszą kobietą na świecie - z
uwielbieniem wsunęła rękę pod ramię mę\a - to pewnie bym nią została.
- Naprawdę tak myślisz? - spytał Stone tonem na tyle dziwnym, \e
Allison popatrzyła na niego z ciekawością.
- Oczywiście, \e tak. - Melinda promieniała.
- To jasne, \e się cieszę, bo wreszcie się ustatkujesz i będziesz tak
szczęśliwy jak ja. Chocia\... - udała rozdra\nienie - nie wiem, czy ci wybaczę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl