,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– wołał. – Jeśli nie masz nic takiego, pożyczymy ci coś od Jo Ann. Nosicie mniej więcej ten sam rozmiar. – Nie trzeba! – zawołała. – Jakie masz plany? – Nauczę cię jeździć konno. Jak zjesz śniada- nie, przyjdź od razu do stajni. Będę tam na ciebie czekał. – Już się zbieram! – odkrzyknęła, starając się, by nie usłyszał dzikiej radości w jej głosie. – Z przyjemnością nauczę się jeździć konno. – Nie marudź za długo, kochanie. Kiedy jego ciężkie kroki w wysokich butach Diana Palmer 169 oddaliły się na bezpieczną odległość, Miranda w pośpiechu wkładała spodnie, zaśmiewając się na cały głos. Harden zaakceptował już dziewczynę z miasta, czas zatem, aby poznał prawdę. Spodziewała się, że będzie to niezwykłe i wspaniałe przeżycie. Dla niej oznaczało to również podróż w czasie. W ḋzinsach, butach do konnej jazdy i koszuli w czerwoną kratkę czuła się nareszcie sobą. Pomknęła do Hardena jak na skrzydłach. Czekał już na nią, osiodławszy dwa konie. – Do twarzy ci w tym stroju – stwierdził z błys- kiem w oczach. Z przyjemnością patrzył na jej włosy związane gładko z tyłu. – Wyglądasz jak kowbojka. Jeszcze zobaczysz, kowboju! To jeszcze nic, śmiała się w duchu. – Cieszę się. – Wprost roznosiły ją emocje. – Od czego zaczniemy? – Na początek musisz wiedzieć, jak wsiąść na koński grzbiet. Tylko się nie bój, naprawdę nie ma czego – zapewniał ją. – Wybrałem dla ciebie najłagodniejszego konia, jakiego mamy na ranczu. Musisz tylko uważnie słuchać i robić dokładnie to, co ci powiem. Przemawiał do niej, jakby na oczy nie widziała konia. Nic dziwnego, przecież nie znał jej prze- szłości. Mimo to czuła się nieco dotknięta, kiedy 170 NARZECZONA Z MIASTA rozpoczął lekcję od podstaw, na domiar złego przybierając nieco protekcjonalny ton. – Najtrudniej jest dosiąść konia – ciągnął. – Jak już się to opanuje, to dalej nie ma problemu. W minutę cię nauczę. – Marzę, żeby się dowiedzieć, jak dosiada się konia – powiedziała z udawanym entuzjazmem. – Możesz go przytrzymać? – zapytała raptem z błyskiem w oku. – Jasne. – Harden zmarszczył podejrzliwie czo- ło. – Po co? – Zaraz zobaczysz. – Odeszła kilkanaście kro- ków do tyłu. Robiła, co w jej mocy, by nie zgiąć się ze śmiechu. Zaplanowała bowiem, że właśnie teraz go zaskoczy. – Trzymasz? – zawołała z odległości dobrych kilku metrów. – Trzymam – odparł zniecierpliwiony. – Co mam z nim zrobić? – Tylko trzymaj. Zaraz ci pokażę ci, jak ja dosiadam konia. Skupiła się, wzięła rozbieg i odbiwszy się rękami od końskiego zadu, zgrabnie i gładko wylądowała w siodle, tak jak robiła to dawniej podczas rodeo. Harden osłupiał. Evan, przypadkowy świadek tego wyczynu, zamarł w bezruchu. Nie dowierzał własnym oczom. Miranda potrząsnęła włosami i parsknęła rados- nym śmiechem. – Harden, co ci się stało? Diana Palmer 171 – Nie powiedziałaś mi, że znasz takie sztuczki! – zawołał ze zmarszczonym czołem. Wzruszyła ramionami. – W Dakocie Południowej wygrałam sporo wy- ścigów. Tata twierdził, że nigdy nie miał u siebie lepszego jeźdźca. – U siebie, to znaczy gdzie? – Na ranczu – wyjaśniła. Zszokowane spojrzenie braci niezmiernie ją bawiło. – To ty powiedziałeś, że jestem z miasta – do- dała po efektownej pauzie. Harden zawahał się, a następnie uśmiechnął od ucha do ucha. Patrzył na nią z podziwem i dumą, i czymś jeszcze, czymś łagodnym i trudnym do określenia. – Ale niespodzianka... – Poklepał ją po udzie. – Pożyczycie mi jakiś kapelusz? – Łap! – Evan, równie rozbawiony, rzucił jej swoje nakrycie głowy. – Nie wiedziałem, że w Chi- cago trzymają tyle koni. Wyglądasz na osóbkę ze sporym doświadczeniem w tej dziedzinie. – Ona się wychowała na ranczu w Dakocie Południowej – sprostował Harden. – Miło, że się z nami podzieliła tą informacją – dodał z przeką- sem. – Nie ma to jak element zaskoczenia – stwier- dziła Miranda, wkładając na głowę zdecydowanie za duży kapelusz. Spojrzała spod ronda na Evana. 172 NARZECZONA Z MIASTA – Jak mi wykombinujesz jakąś rączkę, będę miała parasol. – Nie mam takiej dużej głowy – odparł z urażo- ną miną. – Nie, skądże znowu! – Posłała właścicielowi stetsona łobuzerski uśmiech. – No dobra – odrzekł, postanawiając pójść na kompromis. – Umówmy się, że masz bardzo małą głowę. – Od kiedy jeździsz konno? – zainteresował się nagle Harden. – Odkąd skończyłam trzy lata – wyznała. – W Chicago zresztą też jeżdżę. Kocham konie. – Umiesz zaganiać bydło? – Jasne. Ale na przyzwoitym koniu. Bo ta, za przeproszeniem, szkapa jest zupełnie nieprzydatna w stadzie bydła. Harden przytaknął rozbawiony. – Święta prawda. Osiodłamy ci Dusty’ego. I pojedziemy trochę popracować. – To ci heca – pomrukiwał pod nosem Evan, który ciągle nie mógł otrząsnąć się z wrażenia. – Myślałem, że najtrudniejszą poprzeczką bę- dzie jej miastowe pochodzenie – Harden zwrócił się do brata. – A tu proszę, czystej krwi kowbojka. – Drugiej takiej nie znajdziesz – zauważył Evan. – Pilnuj, żebyś jej nie stracił. – Nie oddam jej, mowy nie ma. Nawet gdybym musiał ją przywiązać do łóżka. Diana Palmer 173 – Zboczeniec – bąknął Evan. Harden zmierzył go surowym wzrokiem, po czym wszedł do stajni. Podczas trzech kolejnych dni Miranda dokonała mnóstwa cennych odkryć. Przede wszystkim prze- konała się, że mają z Hardenem wiele wspólnego. Nie potrafiła tylko wyrzucić z myśli jego byłej miłości, tej dziewczyny, którą stracił. Bo skoro Harden nadal żywi urazę do matki, myślała, zna- czy to, że o tej dziewczynie nie zapomniał. Jego serce wciąż jest zajęte przez tamtą, brak w nim miejsca na nowe uczucie. Gdyby zatem ożenił się [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|