, Diana Palmer Kowboje 03 Narzeczona z miasta 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– wołał. – Jeśli nie masz nic takiego, pożyczymy ci
coś od Jo Ann. Nosicie mniej więcej ten sam
rozmiar.
– Nie trzeba! – zawołała. – Jakie masz plany?
– Nauczę cię jeździć konno. Jak zjesz śniada-
nie, przyjdź od razu do stajni. Będę tam na ciebie
czekał.
– Już się zbieram! – odkrzyknęła, starając się,
by nie usłyszał dzikiej radości w jej głosie.
– Z przyjemnością nauczę się jeździć konno.
– Nie marudź za długo, kochanie.
Kiedy jego ciężkie kroki w wysokich butach
Diana Palmer
169
oddaliły się na bezpieczną odległość, Miranda
w pośpiechu wkładała spodnie, zaśmiewając się na
cały głos.
Harden zaakceptował już dziewczynę z miasta,
czas zatem, aby poznał prawdę. Spodziewała się,
że będzie to niezwykłe i wspaniałe przeżycie.
Dla niej oznaczało to również podróż w czasie.
W ḋzinsach, butach do konnej jazdy i koszuli
w czerwoną kratkę czuła się nareszcie sobą.
Pomknęła do Hardena jak na skrzydłach. Czekał
już na nią, osiodławszy dwa konie.
– Do twarzy ci w tym stroju – stwierdził z błys-
kiem w oczach. Z przyjemnością patrzył na jej
włosy związane gładko z tyłu. – Wyglądasz jak
kowbojka.
Jeszcze zobaczysz, kowboju! To jeszcze nic,
śmiała się w duchu.
– Cieszę się. – Wprost roznosiły ją emocje. –
Od czego zaczniemy?
– Na początek musisz wiedzieć, jak wsiąść na
koński grzbiet. Tylko się nie bój, naprawdę nie ma
czego – zapewniał ją. – Wybrałem dla ciebie
najłagodniejszego konia, jakiego mamy na ranczu.
Musisz tylko uważnie słuchać i robić dokładnie to,
co ci powiem.
Przemawiał do niej, jakby na oczy nie widziała
konia. Nic dziwnego, przecież nie znał jej prze-
szłości.
Mimo to czuła się nieco dotknięta, kiedy
170
NARZECZONA Z MIASTA
rozpoczął lekcję od podstaw, na domiar złego
przybierając nieco protekcjonalny ton.
– Najtrudniej jest dosiąść konia – ciągnął. – Jak
już się to opanuje, to dalej nie ma problemu.
W minutę cię nauczę.
– Marzę, żeby się dowiedzieć, jak dosiada się
konia – powiedziała z udawanym entuzjazmem.
– Możesz go przytrzymać? – zapytała raptem
z błyskiem w oku.
– Jasne. – Harden zmarszczył podejrzliwie czo-
ło. – Po co?
– Zaraz zobaczysz. – Odeszła kilkanaście kro-
ków do tyłu. Robiła, co w jej mocy, by nie zgiąć się
ze śmiechu. Zaplanowała bowiem, że właśnie teraz
go zaskoczy. – Trzymasz? – zawołała z odległości
dobrych kilku metrów.
– Trzymam – odparł zniecierpliwiony. – Co
mam z nim zrobić?
– Tylko trzymaj. Zaraz ci pokażę ci, jak ja
dosiadam konia.
Skupiła się, wzięła rozbieg i odbiwszy się rękami
od końskiego zadu, zgrabnie i gładko wylądowała
w siodle, tak jak robiła to dawniej podczas rodeo.
Harden osłupiał. Evan, przypadkowy świadek
tego wyczynu, zamarł w bezruchu. Nie dowierzał
własnym oczom.
Miranda potrząsnęła włosami i parsknęła rados-
nym śmiechem.
– Harden, co ci się stało?
Diana Palmer
171
– Nie powiedziałaś mi, że znasz takie sztuczki!
– zawołał ze zmarszczonym czołem.
Wzruszyła ramionami.
– W Dakocie Południowej wygrałam sporo wy-
ścigów. Tata twierdził, że nigdy nie miał u siebie
lepszego jeźdźca.
– U siebie, to znaczy gdzie?
– Na ranczu – wyjaśniła.
Zszokowane spojrzenie braci niezmiernie ją
bawiło.
– To ty powiedziałeś, że jestem z miasta – do-
dała po efektownej pauzie.
Harden zawahał się, a następnie uśmiechnął od
ucha do ucha. Patrzył na nią z podziwem i dumą,
i czymś jeszcze, czymś łagodnym i trudnym do
określenia.
– Ale niespodzianka... – Poklepał ją po udzie.
– Pożyczycie mi jakiś kapelusz?
– Łap! – Evan, równie rozbawiony, rzucił jej
swoje nakrycie głowy. – Nie wiedziałem, że w Chi-
cago trzymają tyle koni. Wyglądasz na osóbkę ze
sporym doświadczeniem w tej dziedzinie.
– Ona się wychowała na ranczu w Dakocie
Południowej – sprostował Harden. – Miło, że się
z nami podzieliła tą informacją – dodał z przeką-
sem.
– Nie ma to jak element zaskoczenia – stwier-
dziła Miranda, wkładając na głowę zdecydowanie
za duży kapelusz. Spojrzała spod ronda na Evana.
172
NARZECZONA Z MIASTA
– Jak mi wykombinujesz jakąś rączkę, będę miała
parasol.
– Nie mam takiej dużej głowy – odparł z urażo-
ną miną.
– Nie, skądże znowu! – Posłała właścicielowi
stetsona łobuzerski uśmiech.
– No dobra – odrzekł, postanawiając pójść na
kompromis. – Umówmy się, że masz bardzo małą
głowę.
– Od kiedy jeździsz konno? – zainteresował się
nagle Harden.
– Odkąd skończyłam trzy lata – wyznała.
– W Chicago zresztą też jeżdżę. Kocham konie.
– Umiesz zaganiać bydło?
– Jasne. Ale na przyzwoitym koniu. Bo ta, za
przeproszeniem, szkapa jest zupełnie nieprzydatna
w stadzie bydła.
Harden przytaknął rozbawiony.
– Święta prawda. Osiodłamy ci Dusty’ego.
I pojedziemy trochę popracować.
– To ci heca – pomrukiwał pod nosem Evan,
który ciągle nie mógł otrząsnąć się z wrażenia.
– Myślałem, że najtrudniejszą poprzeczką bę-
dzie jej miastowe pochodzenie – Harden zwrócił się
do brata. – A tu proszę, czystej krwi kowbojka.
– Drugiej takiej nie znajdziesz – zauważył
Evan. – Pilnuj, żebyś jej nie stracił.
– Nie oddam jej, mowy nie ma. Nawet gdybym
musiał ją przywiązać do łóżka.
Diana Palmer
173
– Zboczeniec – bąknął Evan.
Harden zmierzył go surowym wzrokiem, po
czym wszedł do stajni.
Podczas trzech kolejnych dni Miranda dokonała
mnóstwa cennych odkryć. Przede wszystkim prze-
konała się, że mają z Hardenem wiele wspólnego.
Nie potrafiła tylko wyrzucić z myśli jego byłej
miłości, tej dziewczyny, którą stracił. Bo skoro
Harden nadal żywi urazę do matki, myślała, zna-
czy to, że o tej dziewczynie nie zapomniał. Jego
serce wciąż jest zajęte przez tamtą, brak w nim
miejsca na nowe uczucie. Gdyby zatem ożenił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl