, 250. Simms Suzanne Smak ryzyka 03 Szaleństwa panny Harrington 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zielone oczy wprawiły ośmiu uzbrojonych po zęby łajdaków w takie
osłupienie, że nie tknęli mnie nawet palcem.
- Skoro tak stawiasz sprawę, rzeczywiście zachowałam się jak
idiotka- przyznała Sunday.
- Bo zachowałaś się idiotycznie! - krzyknął Simon. Sunday
zamrugała powiekami.
- Dlaczego na mnie krzyczysz?
Rzeczywiście wrzeszczał jak opętany.
- Jestem wściekły. Omal nie umarłem ze strachu. - Ujął w dłonie
jej twarz. - Strasznie się o ciebie bałem. Co gorsza marzę, by cię
pocałować i gdyby nie to, że mamy sporą widownię, zrobiłbym to
natychmiast.
Sunday patrzyła mu w oczy, nie zważając na strugi deszczu
spływające po twarzy. Simon delikatnie odgarnął mokre kosmyki
przylepione do bladych policzków i szepnął czule:
- Kompletna wariatka.
74
RS
- Chyba muszę przyznać ci rację - odparła, uśmiechając się
niepewnie. - Mam pewną propozycję. To samo poradziłam niedawno
pułkownikowi.
- Zamieniam się w słuch.
- Uciekajmy stąd, gdzie pieprz rośnie.
- Z ust mi to wyjęłaś - przyznał Simon. Szybko popędzili w
stronÄ™ auta.
75
RS
ROZDZIAA ÓSMY
- Przeklęci dezerterzy - mamrotała Sunday, wychodząc z
hotelowego pokoju. Była umówiona z Simonem.
Od nieprzyjemnej przygody na drodze minęło kilka dni. Sunday
była wypoczęta. Miała na sobie zupełnie suche, nieskazitelnie czyste i
bardzo eleganckie ubranie. Czekała ją wyprawa na słynny bazar w
Chiang Mai.
Niestety, była jedyną osobą, która postanowiła obejrzeć
miejscowe atrakcje w towarzystwie znakomitego przewodnika.
Nieobecność siostry Agaty Anny była, rzecz jasna, usprawiedliwiona.
Po przybyciu do miasta zakonnica natychmiast udała się do szpitala.
Simon dostarczył tam również paczkę z lekarstwami.
Millicent i Nigel Grimwade'owie nie mieli nic na swojÄ… obronÄ™;
po prostu zwiali niczym szczury z tonącego okrętu. Zrezygnowali z
noclegu, który zarezerwował dla nich Simon. Woleli od razu jechać na
lotnisko i wrócić do Bang-koku. Nie zmienili nawet ubrań.
- I dobrze. To nudziarze - stwierdziła półgłosem Sunday,
zarzucając na ramię czerwoną torebkę. Pułkownik Bantry również
zdezerterował, chociaż się tego po nim nie spodziewała. Spotkał
rzekomo w mieście szkolnego kolegę imieniem Bunky i postanowił
spędzić trochę czasu w jego towarzystwie, co oznaczało rezygnację z
udziału w wyprawie prowadzonej przez Simona. Angielski
dżentelmen poinformował o tym przewodnika podczas śniadania.
76
RS
Sunday była wściekła na współpasażerów; chodziło jej o
Simona. Ich rezygnacja oznaczała poważny uszczerbek w jego
dochodach. Z pewnością liczył na godziwe honorarium za
kilkutygodniową ekspedycję zorganizowaną dla Grimwade'ów i
pułkownika. Okazało się niespodziewanie, że Sunday będzie jedyną
jego klientkÄ….
Czekała ich poważna rozmowa o pieniądzach. Sunday miała ich
w nadmiarze, Simona czekały spore kłopoty finansowe.
- Jak poruszyć drażliwy problem tak, by nie ucierpiała z tego
powodu jego męska duma? - zastanawiała się głośno, przemierzając
hol.
- Czyja męska duma? - dobiegł ją niespodziewanie znajomy
niski głos. Sunday poczuła, że się rumieni. Odwróciła głowę.
- Witaj, Simonie!
- Cześć, Sunday - odrzekł przewodnik marszcząc brwi. - Kogóż
to nie chciałabyś urazić? O jaki drażliwy problem chodzi?
- Och, to drobiazg - odparła, lekceważąco machając ręką.
- Czyżby? - zapytał z niedowierzaniem. - Nie jestem tego
pewny. Po dramatycznych przeżyciach minionego tygodnia nie
powinniśmy mieć przed sobą żadnych tajemnic - dodał z wyrzutem.
Sunday była innego zdania. Miała kilka sekretów, które chciała
zachować tylko dla siebie. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby Simon jakiś
cudem poznał niektóre z jej myśli! Czuła się przy nim niepewnie; była
zbita z tropu, a nawet trochę zażenowana.
- O co chodzi, Sunday? - nie dawał za wygraną. Czule musnął jej
ramię; całkiem przypadkowy, niemal mimowolny gest.
77
RS
- O pieniądze - mruknęła dziewczyna.
- Proszę? - Simon najwyrazniej nie zrozumiał, o co jej chodzi.
- Rusz głową, mój drogi. Pomyśl o dolarach, frankach, rupiach,
markach, a przede wszystkim o miejscowej walucie.
- Dlaczego?
- Obawiam się, czy cię będzie stać...
- Na co?
- Na wszystko, co niezbędne w podróży.
- Nie rozumiem.
- Posiłki, benzyna, noclegi...
- Cytujesz ogłoszenia, które widziałaś przy autostradzie? - rzucił
kpiÄ…co.
- Sądzę, że możesz wkrótce mieć poważne kłopoty finansowe,
skoro większość pasażerów zrezygnowała z wyprawy.
- Rozstałem się z nimi bez żalu, przynajmniej jeśli chodzi o
Grimwade'ów - przyznał Simon. W tej sprawie byli zatem
jednomyślni. - Co do pułkownika, to przyzwoity facet, chociaż trzyma
się na dystans. Typowy Anglik, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl