,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Minnie miała wrażenie, że dryfuje w łódce na otwartym morzu. Nie zna celu podróży, ale wie, że nie ma się czego obawiać. W ciągu dnia dużo rozmawiali. Właściwie ona mówiła, a on słuchał. Czasem zadawał pytania, które przywoływały kolejną falę wspomnień. Pewnej nocy obudził ich natrętny dzwonek jego komórki. - Słucham! - Dzwonił Toni. Luke natychmiast domyślił się, że stało się coś złego. - Przyjadę jak najszybciej - zakończył rozmowę. - Co się stało? - Mój Boże, moja mama... Nagle zasłabła. Zawiezli ją do szpitala. Uważają, że to atak serca... i w każdej chwili może... - Dzwonię na lotnisko. Okazało się jednak, że samolot do Neapolu już wystartował. Następny był dopiero rano. - Zanim wyląduję, będzie południe - zdenerwował się Luke. - To może być za pózno. Muszę pojechać samochodem. - Masz zabandażowaną dłoń, nie możesz - Muszę tam pojechać! Nie rozumiesz? 130 R S - W takim razie ja cię zawiozę. O tej porze drogi są puste. Dojedziemy w niecałe trzy godziny. Poszła do drugiego pokoju i szybko się ubrała. Niewiele czasu minęło, gdy znalezli się na autostradzie prowadzącej do Neapolu. Minnie mocno przycisnęła pedał gazu. W czasie drogi Luke odezwał się tylko raz. - Dziękuję. Nie wiem, jak poradziłbym sobie bez ciebie. - Każdy z naszego domu zrobiłby to samo. Wszyscy uważają cię za przyjaciela, a ja naprawdę chciałam ci pomóc. - Dziękuję, Minnie. Na przedmieściach Neapolu natknęli się na wypadek sa- mochodowy. Nikt nie został ranny, ale leżąca na boku ciężarówka tarasowała drogę. Przejezdny był tylko jeden pas, co spowodowało korek. Luke nerwowo sięgnął po komórkę, jednak telefon ojca był wyłączony. - Wkrótce dojedziemy - zapewniła go Minnie. - Zobacz, samochody już ruszają. Usiadł głębiej w fotelu. - Może się okazać, że przyjadę za pózno. Dlaczego nie było mnie przy niej? - Chorowała wcześniej? - Nic mi o tym nie wiadomo. - Nie mogłeś więc przewidzieć, że coś takiego się stanie. - Aatwo ci mówić, ale ona może już nie żyć... Powinienem był częściej do niej dzwonić. Powiedziałaby mi, że zle się czuje. 131 R S - Luke, może nic jej nie dolegało. Przestań się zadręczać, nie pytaj, co by było, gdyby... - Nie mogę się powstrzymać. Powinnaś to rozumieć lepiej niż inni. Zaczynam myśleć o niej jak ty o Giannim. - Ale ty nie pokłóciłeś się z nią - powiedziała cicho. - Wie, że ją kochasz. - Wczoraj powinienem był do niej zadzwonić. Nie zrobiłem tego. Gdybym zadzwonił, wiedziałaby, że mi na niej zależy, bo znalazłem dla niej czas. Położyła dłoń na jego ręce i lekko potrząsnęła. - Luke, posłuchaj. Jest twoją matką ponad trzydzieści lat. Uważasz, że nie wie, co do niej czujesz? Jeden incydent bez znaczenia ma przekreślić te wszystkie lata? - Dlaczego nie? Przecież tak samo oceniasz własną sytuację. Kochałaś Gianniego przez lata, a nie możesz sobie wybaczyć jednego epizodu. - Mówiłeś mi już, że popełniam błąd. - A teraz ja robię to samo. Oboje zdajemy sobie z tego sprawę, ale to w niczym nie pomaga, prawda? Objęła go. - Nie pomaga, jeśli nawet próbujemy rozsądnie to sobie tłumaczyć. Po prostu rozum nie ma z tym nic wspólnego. To sprawa uczuć. - Jeśli umrze, nim zdążę z nią porozmawiać, przekonam się na własnej skórze, przez co przeszłaś, zamiast tylko o tym mówić. Zdaje 132 R S się, że w twoich oczach wypadłem na idiotę. Dużo gadałem, choć niczego nie rozumiałem. - To nie tak. Dałeś mi znacznie więcej, niż sobie wyobrażasz. Nie chodzi o słowa. Wystarczyło, że byłeś przy mnie. Tego najbardziej potrzebowałam. Teraz ja jestem przy tobie. - Przytuliła go mocno. Tylko tak mogła odwdzięczyć się za to, co od niego dostała w darze serca. - Samochody znów ruszyły. Wkrótce dojedziemy: Zostawię cię przed głównym wejściem i poszukam miejsca do parkowania. Potem cię znajdę. Odpowiedział uśmiechem pełnym napięcia. Wiedziała, że obawiał się najgorszego. Szybko wysiadł i wszedł do budynku. Minnie zostawiła samochód na parkingu i ruszyła na poszukiwanie Gianniego. Mężczyzna w dyżurce skierował ją na trzecie piętro. Mieściły się tam jednoosobowe sale. Gdy wjechała na górę, natknęła się na grupkę młodych mężczyzn, którzy stali przed drzwiami jednego z pokojów. Dwaj najmłodsi byli przystojni i bardzo do siebie podobni, jak to blizniacy. Trzeci był sporo starszy, również ich przypominał. Natychmiast domyśliła się, że byli to bracia Rinucci. Zauważyli ją równocześnie i ruszyli w jej kierunku. - Pani Pepino... Luke nam powiedział... czekaliśmy na panią... przywiozła pani naszego brata... bardzo dziękujemy. Po kolei ściskali jej dłoń. - Co z waszą mamą? - spytała szybko. - Wszystko dobrze. Jestem Primo Rinucci. - To naprawdę był atak serca? 133 R S - Mama miała kłopoty z oddychaniem, a potem zasłabła - powiedział jeden z blizniaków. - Lekarz mówi, że to były tylko chwilowe zawroty głowy, jednak powinna bardziej dbać o swoje zdrowie, żeby to się nie powtórzyło. - W każdym razie dziękujemy za to, co zrobiłaś - dodał drugi z nich. Pozostali poparli go i skorzystali z okazji, żeby ją uścisnąć i pocałować. Poczuła się, jakby wróciła do domu. Uściski Rinuccich były równie miłe jak powitania rodziny Pepino. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|