,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie zmienia to faktu, że była coś winna Seatonom. I teraz ten dług został spłacony. W pewnym sensie. - Dzięki tobie. Odstawiła pustą filiżankę na stolik. - Przynajmniej tyle mogłam zrobić, zwłaszcza, że moja misja pogodzenia Harte ów i Madisonów była zupełnie pozbawiona sensu. - Zdaje się, że doszłaś już do tego, jaki był prawdziwy powód, że Claudia cię tu wysłała. %7łebyś się zabawiła i odkryła dziką stronę swojej natury. - Jeśli tak, to można powiedzieć, że cel został osiągnięty. - Nie całkiem. - Uśmiechnął się do niej uwodzicielsko i przyciągnął ją do siebie. - Wiesz, jak to mówią, praktyka czyni mistrza. Położyła dłonie na klatce piersiowej Nicka, powstrzymując go. - Zanim zajmiemy się odkrywaniem dzikości, chcę ci coś powiedzieć. - Co takiego? - Owszem, wysłała mnie tu Claudia, ale to z twojego powodu zdecydowałam się zostać w Eclipse Bay, kiedy już stało się jasne, że Harte'owie i Madisonowie nie potrzebują mojej pomocy. - Tak? - Kocham cię. Uśmiechnął się leniwie. Patrzył na nią w taki sposób, że ledwie mogła oddychać. - Miałem nadzieję, że to od ciebie usłyszę - szepnął jej prosto w usta. - Czy teraz możemy zająć się odkrywaniem dzikości? - Jasne - odparła. - Jestem pewna, że ciocia Claudia byłaby zadowolona. - Zrób coś dla mnie. - Pchnął ją delikatnie na kanapę. - Nie wspominaj przez jakiś czas o Claudii, dobrze? - Dobrze. Zarzuciła mu ręce na szyję i całowała go z całą miłością i namiętnością, jakie w sobie odkryła podczas pobytu w Eclipse Bay. Gdziekolwiek jesteś, ciociu Claudio, dziękuję, pomyślała. ROZDZIAA 24 Było słoneczne jesienne popołudnie. Mitchell stał z Sullivanem na końcu długiej werandy ciągnącej się wzdłuż Dreamscape. Każdy z nich trzymał kieliszek szampana. Ich laski wisiały, jedna obok drugiej, zaczepione o barierkę. Ze swojego punktu obserwacyjnego mieli dobry widok na nowożeńców, do których stała nieskończenie długa kolejka osób, pragnących złożyć im życzenia. Na ślubie Nicka i Octavii zjawiło się całe miasto, począwszy od obecnego burmistrza i jego prawdopodobnego następcy wraz z małżonką, kończąc na Złym Eugenie i Kutafonie Dwaynie. - Od początku wiedziałem, że tu jest jej miejsce - powiedział Mitchell. - Nie zamierzam się z tobą sprzeczać. - Sullivan uśmiechnął się do siebie, patrząc na Nicka, który obejmował mocno Octavię w pasie, jakby mówił: oto moja kobieta, a drugą ręką odbierał kolejne gratulacje. - Ona, Nick i Carson już są prawdziwą rodziną. Mitchell spojrzał na Rafe'a i Hannah, po której było już widać ciążę. Zajmowali się nadzorowaniem bufetu. - A niedługo rodzina jeszcze się powiększy - oświadczył dumnie. - Wkrótce będę miał prawnuka. - Pewnie niejednego - powiedział, wskazując na Gabe'a i Lillian, którzy stali z Jeremym i Gail. - Lillian promienieje. Chyba wiem dlaczego. - Tak? - Mitchell też na nich spojrzał i uśmiechnął się szeroko. - Myślisz? - Owszem. Mitchell upił jeszcze łyk szampana i się skrzywił. - Zdaje się, ze Rafe zachomikował jakieś piwo w pokoju wypoczynkowym. Pójdziemy poszukać? - Dobry pomysł. To smakuje jak woda sodowa, a to prawdziwy wstyd, zważywszy, że wiem, ile kosztowało. Wzięli laski i poszli do bocznego wejścia. Nagle przetoczyła się przed nimi czerwona piłeczka, za którą przez otwarte drzwi wypadła mała, szara kulka. Młody sznaucer złapał piłkę i popędził dalej na trawnik. Za psem wybiegli Carson i Anne. - Wracaj, Magnat! - krzyczał Carson. - Jak rzucam ci piłkę, to masz ją przynieść, a nie uciekać. - Zeb zawsze przynosi, jak mu coś rzucam - powiedziała Anne z zadowoleniem. - Jest bardzo mądry. - Magnat też jest mądry - odparł Carson, zbiegając po schodach w pogoni za swoim psem. - Tylko jeszcze się wszystkiego nie nauczył. Winston go uczy. W ślad za całą trójką potruchtał statecznie Winston, jak zawsze czujny i uważny. Sullivan przyglądał się biegającym po trawniku dzieciom i psom. Oczywiście przewodził im renegat Magnat. - Mówię ci, ten pies Hannah musiał być w poprzednim wcieleniu kamerdynerem albo niańką. Tylko popatrz, jak ma na wszystkich oko. - Fakt. Weszli do holu, a potem do pokoju wypoczynkowego. I rzeczywiście, było tam piwo; leżakowało sobie spokojnie w skrzynce z lodem. Mitchell podał butelkę Sullivanowi, a potem otworzył drugą dla siebie. Pociągnęli po dużym łyku. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|