, Adams Pepper Wiosenne fantazje '96 03 Z mroku w światło dnia 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiście okazało się, że najlepsze rzeczy piszę w nocy. In-
spiruje mnie ciemność. Nie pojawiam się w miasteczku,
bo wolę unikać kontaktów z ludzmi. Raz na jakiś czas
robię zakupy w całodobowym supermarkecie w San An-
tonio, gdzie nikt nie zadaje pytań. Nikt tu nie wie, kim
jestem naprawdę.
- A kim jesteś? - popatrzyła na niego podejrzliwie.
- Kim jesteś naprawdę?
- Jonathan Dark to ja.
Hallie nie była w stanie wydusić ani słowa. A więc
Jonathan Dark to pseudonim literacki Jake'a Donahue!
Ten pisarz, któremu krytycy nadali miano Mistrza Cie-
mności, to on? Trudno było w to uwierzyć.
Wszystko, czego dowiedziała się o Jake'u i co wie-
działa o nim wcześniej, zaczęło układać się w logiczną
całość. Ponure książki Jonathana Darka odzwierciedlały
pustelniczy tryb życia, głęboką melancholię i mroczną
psychikę Jake'a Donahue. Czytała kilka tych powieści
i wiedziała, że nie są to prymitywne historyjki o wam-
pirach. Książki te były przerażające, gdyż przerażający
był zarysowany w nich obraz ludzkiej psychiki - złej,
skrzywionej, chorej z nienawiści do ludzi i świata. A we
wszystkich powtarzał się wyraznie pewien przewodni mo-
tyw - strata kogoś bliskiego, ból z powodu śmierci...
Teraz, kiedy wiedziała już, co przydarzyło się ich au-
torowi, zrozumiała, że świat, który stworzył na użytek
swoich czytelników, jest taki, jakim widział go w rze-
S
R
czywistości - bezsensowny i okrutny, pełen niepotrzebnego
cierpienia. Czuła jednak, że był też inny powód tego
pisania
- Jake Donahue chciał zamienić niedobry świat w
fikcję,
przeznaczyć mu miejsce wyłącznie na kartach książek. Tak
naprawdę bowiem Jake nigdy nie wyzbył się ludzkich
uczuć. Wiedziała to od początku, od pierwszego spotkania,
kiedy to dobrotliwie pogłaskał swego psa, a ona pomyślała,
że ten człowiek musi kochać zwierzęta.
- Teraz rozumiem, dlaczego zgodziłeś spotkać się
z dziećmi - powiedziała. - Naprawdę jesteś odpowie-
dzialny za ich fascynację wampirami. - Pokiwał głową
z miną winowajcy. - Nie rozumiem tylko, dlaczego zgo-
dziłeś się dla mnie pracować. Jesteś autorem bestsellerów.
Nie potrzebujesz pieniędzy.
- Nigdy nie myślałem brać od ciebie pieniędzy. -
Wzruszył ramionami. - Ostatnio po prostu mi nie szło,
uznałem więc, że być może praca fizyczna, pomoże od-
świeżyć mi umysł. A poza tym... Lubię pracować dla
ciebie, Hallie. Czuję się wtedy użyteczny. A tak naprawdę
- mrugnął okiem - to skusiłaś mnie tymi obiadami.
- Postawiłeś całe swoje życie na głowie i pracowałeś
ciężko wyłącznie za jedzenie? - spytała z powątpiewa-
niem. - Coś nie bardzo w to wierzę.
- No dobrze. Przyznaję, że zrobiłem to, gdyż... nie
wiedzieć czemu, zaczęło mi na tobie zależeć. I to chyba
od początku, od tamtej pierwszej nocy, kiedy się u mnie
zjawiłaś. Robiłem to, bo... Bo jesteś niezwykłą kobietą,
Hallie. - Pocałował ją lekko w policzek.
- Ty też jesteś niezwykły. Przecież twoje książki to
bestsellery. Dlaczego żyjesz w ukryciu, w jakimś skro-
mnym domku na końcu świata?
S
R
- To się zaczęło przy pierwszej publikacji - odparł.
- Byłem w żałobie i chciałem uniknąć rozgłosu. Zastrze-
głem, że moja prawdziwa tożsamość ma pozostać taje-
mnicą. Wydawcy i Suzy zgodzili się.
- Suzy?
- Agentka. Wiem, pewnie myślisz, że to moja dziew-
czyna, czy ktoś taki, ale Suzy mogłaby być moją matką
i jest chyba ostatnią przyjaciółką, jaka mi pozostała. Za-
nim poznałem ciebie.
Hallie uśmiechnęła się, słysząc to zdanie.
- Ta tajemniczość chyba pomogła twojej karierze.
- Jasne. Ludzie uwielbiają zastanawiać się, kim na-
prawdę jest ten Jonathan Dark.
- A dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś prawdy?
- Czy ja wiem? Przyzwyczaiłem się utrzymywać to
w tajemnicy. Ale, pamiętaj, nigdy cię nie okłamałem.
Zastanowiła się przez chwilę. Nie, nigdy nie skłamał.
Migał się, wykręcał, lawirował, ale nigdy nie skłamał.
- O, rany - westchnęła wreszcie - będę potrzebowała
trochę czasu, żeby się przyzwyczaić do tej myśli. Sypiam
z gwiazdą literacką... - Poprawiła ręką włosy.
- Sama mówiłaś, że chcesz mnie lepiej poznać.
- To prawda. Czy więc jest jeszcze coś, o czym po-
winnam wiedzieć?
Wyciągnął ręce i ujął w dłonie piersi Hallie. Przeszył
go dreszcz pożądania.
- No cóż, mam kilka dziwacznych preferencji seksu-
alnych, które mogłyby cię zainteresować.
S
R
Rozdział siódmy
Ktoś zastukał do drzwi. Jake otworzył i ujrzał przed
sobą Hallie. Podeszła do niego i położyła mu ręce na
torsie.
- Wiem, że pracujesz. Nie zamierzam ci przeszkadzać
- powiedziała. - Przyszłam tylko, żeby powiedzieć ci
dobranoc.
Jake zrobił krok do przodu, uśmiechnął się do niej.
Ich spojrzenia spotkały się i w tej samej chwili poczuł,
jak po jego ciele rozlewa się zniewalające ciepło. Przez
ten tydzień, który minął od czasu, kiedy po raz pierwszy
się kochali, stał się tak wrażliwy na jej dotyk, że jego
ciało za każdym razem reagowało natychmiastowym po-
żądaniem.
- Skoro przyszłaś, to rzeczywiście będzie to dobra
noc - odrzekł.
Hallie wiedziała, że nie powinna była przychodzić.
Jake wyszedł od niej natychmiast po kolacji. Termin zło-
żenia maszynopisu kolejnej książki zbliżał się nieubła-
ganie, musiał więc pracować teraz intensywnie, by nad-
S
R
robić zaległości. Tak, nie powinna była mu przeszkadzać,
trzeba było zostać w domu...
A jednak przyszła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl