,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
March przyglądał się tej scenie z galerii i patrzył śladem Alison jeszcze długo po tym, jak znikła w drzwiach. Gdy w końcu zaczął się przeciskać przez tłum ludzi, którzy przyszli do Sal Asamblowych w poszukiwaniu rozrywki, szedł przygarbiony, jakby wziął na ramiona wielki ciężar. Wkrótce dołączył do ciotki Edith i Alison w sali balowej. Starsza pani oświadczyła, że jest już zmęczona wieczornymi przyjemnościami i poprosiła, żeby odprowadzić ją do domu. Gdy tylko dotarli we troje na Royal Crescent, Alison powiedziała dobranoc lady Edith i hrabiemu, tłumacząc się bólem głowy, tym razem prawdziwym. Przed wejściem na schody zerknęła jeszcze w stronę Marcha, pochwyciła jego spojrzenie i omal nie krzyknęła widząc, ile bólu i goryczy jest w jego oczach. Co go tak przygnębiło? - zastanawiała się ponuro w drodze do sypialni. Czy tak będzie wyglądał March, gdy usłyszy o jej zdradzie? Z ciężkim sercem rozebrała się i położyła do łóżka. Sen jednak nie nadchodził, toteż długo jeszcze wpatrywała się w sufit. 16 Tymczasem w sieni lady Edith z niepokojem spojrzała w twarz bratankowi. 56 - Dobrze się czujesz, March? - spytała. - Wyglądasz... March uśmiechnął się, ale niezbyt przekonująco. - Jestem trochę zmęczony, ciociu. Widocznie się starzeję, skoro kilka dłuższych wieczorów tak się na mnie odbija. - Ojej. Alison też była dzisiaj nie w sosie. Może oboje nabawiliście się jakiejś choroby. - To możliwe - odparł oschle. Lady Edith przeszyła go spojrzeniem. - Nadal jej nie ufasz, prawda? March westchnął. - Obawiam się, że nie mogę, ciociu. - Lady Edith przybrała grozną pozę. - Nie powiem ci dziś nic więcej na ten temat, ale... Na twoim miejscu byłbym przygotowany, że wkrótce usłyszę dość przykre nowiny o tej kobiecie. Uchylił kapelusza i wyszedł za próg, nim ciotka zdążyła mu cokolwiek odpowiedzieć. Idąc po Royal Crescent odwrócił się i zauważył świece płonące w oknie jednej z sypialni. Wiedział, że nie jest to pokój ciotki. Czyżby Alison jeszcze nie spała? Uśmiechnął się posępnie. Ciekawe, czy jej rozmyślania są tak samo mroczne jak jego. Nieoczekiwanie zobaczył przed oczami obraz Alison w negliżu, z czarną chmurą włosów opadających jej na ramiona. Chciał... Boże, chciał znalezć się w tamtym pokoju i przyciągnąć ją do siebie, ukryć twarz w tych smolistych, miękkich jak jedwab włosach. Zdawało mu się, że czuje dotyk jej giętkiego ciała, tonie w kobaltowym błękicie oczu. Skrzywił się z goryczą. Zapewne nie był pierwszym mężczyzną, który pozwolił się uwieść wdziękom tej przewrotnej kusicielki. To prawdziwe nieszczęście, że mężczyzni są wrażliwi na kształt piersi i zniewalający urok wyrazistych oczu. Przystanął. Nie mógł znieść tej udręki. Boże, przecież to nie płynny ruch bioder i nie gładkość skóry tak go pociągały w tej kobiecie. Znacznie ważniejsze wydawały mu się ciepły uśmiech, humor i inteligencja, a także trudne do nazwania poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, kiedy jej towarzyszy, oraz poczucie straty, gdy znajduje się daleko. Wszystko to miał już zapisane w sercu, a wyglądało na to, że i w duszy. Parsknął śmiechem, bynajmniej nie z radości. Jakim był głupcem! Chwila, na którą tak długo czekał, nadchodziła, ale Jego triumf już okazał się klęską. Boże, zakochał się w Alison Fox! Nie! - przywołał się do porządku. Nie zakochał się w Alison, lecz w marzeniu, nierealnej zjawie, tak samo ulotnej jak mgła, której pasma snuły się wokół jego nóg. Chyba oszalał. Jak człowiek może tęsknić do wytworu fantazji, do nie istniejącej zjawy? Jakie znaczenie ma ciepły uśmiech, skoro serce jest z kamienia? Serdeczność okazywana przez Alison jego ciotce była pusta i fałszywa. Teraz przyjmował to już jako fakt, a mimo to nie tylko lady Edith, lecz i Meg wciąż Poddawały się urokowi tej kobiety. Przypomniał sobie, co o niej wie i zaświtała mu nadzieja. Czy to możliwe, że Alison Fox nie ponosi winy za śmierć Susannah i Williama? Czy mógł tak bardzo pomylić się we wcześniejszej ocenie? Bardzo chciał uwierzyć w jej niewinność. Ale co wobec tego robiła w londyńskich domach gry, jeśli nie szukała nic nie podejrzewającej ofiary? Ostatnio widział na własne oczy, jak zdobywa niemałe sumy w zakazanych spelunkach. To niemożliwe, żeby wygrywała tyle pieniędzy uczciwie. A poza tym sam był świadkiem, jak wzięła karty od Jacka Crawforda. Niestety, szuka dla niej usprawiedliwień całkiem nierozumnie. Głos serca głosem serca, ale dowodów nie wolno lekceważyć. Miał rację od samego początku. Alison Fox jest niestety chciwą oszustką, powinien więc pogodzić się z cierpieniem, jakie sprawia mu ta myśl, która wszak będzie go prześladować do końca życia. Zanim dotarł do York House, udręka stała się nie do zniesienia. Położył się do łóżka zmęczony jak jeszcze chyba nigdy. Prawie natychmiast zapadł w niespokojny sen, z którego obudził się wczesnym rankiem, wcale nie wypoczęty. I natychmiast posłał po Jonasa Pilchera. Alison zbudziła się z bolącą głową i uczuciem, że w ogóle nie spała. Powieki same jej opadały. Siedziała przy śniadaniu i machinalnie odpowiadała na żarciki Meg, popijając łyczkami kawę i krusząc grzankę na talerzyku. Honey czyhała przy jej stopach, wyraznie dając do zrozumienia, że czeka na hojny dar. Meg rozwodziła się nad planami na przedpołudnie, które obejmowały kolejną wyprawę po zakupy na Milsom Street. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|