, Diana Palmer Igraszki 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zaczął mówić, ale po chwili przerwał i zastanowiwszy się, zaśmiał się krótko.
- Jeśli rozumiesz przez to, Ŝe nigdy nie zaproponowałbym ci małŜeństwa, to chyba masz rację, ale,
Abby, przecieŜ z McCallumem jest tak samo. Jakiej przyszłości się z nim spodziewasz?
Nigdy o tym nie myślała, ale jak kaŜdy nowy pomysł, ten równieŜ ją zmieszał. Przyszłość z
McCallumem? śyć z nim, być przez niego kochaną, siedzieć i przyglądać się mu, jak pracuje do
późnej nocy, pielęgnować go podczas choroby, zasypiać z nim ciasno przytulona...
- Znam Greya od lat - ciągnął spokojnie – kobieta z którą zostanie na dłuŜej niŜ parę miesięcy,
będzie rzeczywiście wyjątkowa. Słowo „małŜeństwo" nie mieści się w jego słowniku.
- Tak, wiem - odparła z niezmąconym spokojem. Jak często słyszała McCalluma mówiącego
dokładnie to samo? Parę miesięcy temu śmiała się z tego. Teraz miała ochotę płakać.
Dalton zauwaŜył, Ŝe mina jej zrzedła i sięgnął do wspomnień z czasów, gdy się poznali w
Charlestonie. Była zdziwiona, Ŝe te wspomnienia nie sprawiają jej bólu, Po prostu zamknięty rozdział
jej Ŝycia - patrzyła na to jakby z zewnątrz, jakby brała w ręce starą fotografię, czarowną, acz
odległą pamiątkę. Nie czuła Ŝadnego bólu raczej łagodny smutek przemijania.
Była juŜ prawie jedenasta, gdy Dalton odprowadził ją drzwi mieszkania McCalluma. Spojrzał na nią
smutnymi bladoniebieskimi oczami i uśmiechnął się.
- Jest juŜ dla nas za późno, prawda, Abby? - spytał.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Obawiam się, Ŝe tak.
Ruchem głowy wskazał drzwi mieszkania.
- Czy on jest dobry dla ciebie?
- O, tak - skłamała, wspominając poranek, kiedy to pomrukiwał jak głodny lew.
Dalton skinął głową.
- Mam nadzieję, Ŝe zdaje sobie sprawę, jaki skarb posiada - przyglądał się jej twarzy bladymi,
pełnymi Ŝalu oczami. - Przykro mi, Ŝe ja nie byłem dla ciebie dobry, Mogliśmy przeŜyć coś
naprawdę wspaniałego, Abby. Wyciągnęła dłoń i delikatnie dotknęła jego policzka. PrzeŜyliśmy
piękny czas, przecieŜ wiesz - powiela cicho. - Było mi dobrze z tobą. Byłeś dla mnie dobry właśnie
wtedy, gdy tego potrzebowałam. Nigdy tegoo nie zapomnę. Uśmiechnął się smutno.
- Czy mógłbym cię pocałować?
Skinęła głową i przysunęła się bliŜej. Pochylił się po pierwszy od roku poczuła jego twarde, jędrne
wargi. Przyciągnął ją jeszcze bardziej, jakby chciał przywrócić to kiedyś było między nimi. Ale teraz
Abby miała w pamięci Ŝar pieszczot McCalluma i w porównaniu z nim Robert Dalton był niemal
automatem. Abeby czuła w
jego objęciach przyjemne rozrzewnienie, ale było ono niczym w
porównaniu z ogniem, jaki w niej rozpalał McCallum RóŜnica była taka, jak między bryzą a
huraganem.
43
Dalton odsunął się i zadrŜał lekko, widząc nieporuszoną twarz Abby. Wypuścił ją z objęć i
westchnął głęboko.
- Wiesz co, Abby? - powiedział cicho. – Myślałem zawsze, Ŝe będę szczęśliwy, gdy będę miał dość
pieniędzy, Ŝeby zaspokoić kaŜdą zachciankę, kaŜdy kaprys. Teraz mnie na to stać, ale to nie
wystarczy do szczęścia. Nigdy nie wystarczy.
Poczuła lekki zawrót głowy, jakby w tej przystojnej i inteligentnej twarzy ujrzała nagle głęboką,
przeraŜającą pustkę. Nie był szczęśliwym człowiekiem, zastanawiała się, czy kiedykolwiek był
szczęśliwy. Niektórzy ludzie - a on zdawał się do nich naleŜeć - mają na Ŝycie spojrzenie, które
uniemoŜliwia im szczęście. Oczekują bólu i on rzeczywiście nadchodzi.
- Dziękuję ci za ten wieczór - powiedziała. Otworzyła drzwi.
- Zobaczymy się jeszcze przed twoim wyjazdem, jestem tego pewna.
- Więc się zobaczymy. Ale to juŜ nie to samo, Abby -
Uśmiechnął się z przymusem i odszedł.
dodał smutno.
Mieszkanie było puste. McCalluma nie było w domu i to ją naprawdę zdziwiło. Nicky mówił jej, Ŝe
jego brat kocha swoją prywatność i nie lubi jej z nikim dzielić, ale Abby sądziła, Ŝe ma na myśli to,
iŜ spędza duŜo czasu w domu. Teraz zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest odwrotnie.
Być moŜe był nią zmęczony, zmęczony obecnością w domu drugiej osoby. A moŜe poszedł gdzieś z tą
farbowaną? Coś się w niej zakotłowało, coś tak iracjonalnego, Ŝe nagle miała ochotę powyrywać z
głowy tamtej kobiety czerwone, farbowane włosy. Abby potrząsnęła głową. To nie jej interes.
McCallum zawsze miał mnóstwo kobiet, lecz nigdy nie zaprzątała tym sobie głowy. Teraz pomyślała
o Vinnie Nicholas i ujrzała czerwień; czerwień, która nie miała nic wspólnego z jej włosami.
McCallum był z tą kobietą, na pewno z nią był, zamiast tu czekać na Abby!
Próbowała pracować nad swoją powieścią, ale nie mogła się skupić. Chodziła po pokoju, spoglądała
na zegar, bezmyślnie gapiła się w telewizor. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, więc się wykąpała.
Nadeszła północ, a McCalluma wciąŜ nie było. O pierwszej w nocy poszła do łóŜka. Musiała się
połoŜyć, bo inaczej nie byłaby w stanie wstać rano. Ale jakaś część jej jaźni wciąŜ czuwała, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl