,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
interesów narodowych, gdy na każdym punkcie stara się on o uczciwe narodowe zyski, bez względu na to, czy to kogokolwiek przyjaznie, czy wrogo względem Polski usposabia, gdy drogą tych dorobków i przez zaprawienie społeczeństwa do walki o nie, chce on naród wzmocnić, skonsolidować, uczynić zdolnym do wielkiej walki o rzecz najważniejszą, o państwową niepodległość patriotyzm starej daty stara się raczej o to, żeby wszystkim zamieszkującym obszar dawnej Rzeczypospolitej zależało na jej odbudowaniu, żeby i nie-Polacy byli silnie zjednani dla idei niepodległej Polski; zjednać ich muszą, naturalnie, ci którym o tę niepodległość zawsze najwięcej będzie chodziło, tj. Polacy, oni więc muszą robić koncesje na wszystkie strony, by nie zrażać do sprawy polskiej Rusinów, Litwinów, %7łydów itd. Narodowcy nowej szkoły postępowanie takie uważają za zagradzanie sobie drogi do niepodległości, ich bowiem zdaniem państwo może stworzyć tylko naród zdrowy, silny, liczny, posiadający wydatną indywidualność, spójny i silnie do swej odrębności przywiązany; państwo polskie stworzy przede wszystkim naród polski, z rdzennie polskiej ludności złożony, polską żyjący kulturą; gdy zdobędzie on odpowiednią siłę na wewnątrz i na zewnątrz, wtedy, w odpowiedniej chwili może jednać sobie koncesjami tych, których będzie potrzebował: wtedy ustępstwa te będą właściwie ocenione jako ustępstwa silnych, gdy dziś słaba Polska ustępstwami tylko rozzuchwala rozmaite żywioły przeciw sobie. Zresztą dzisiejszemu patriotyzmowi idzie zarówno dobrze o samoistność państwową narodu, jak o samoistność i siłę kultury polskiej, dla której, niezależnie od celów politycznych, na każdym kroku trzeba dziś pracować i walczyć. Pomimo tej głębokiej różnicy w pojęciach, patrioci starego pokroju stanowią najłagodniejszą pozycję przeciw nowemu nacjonalizmowi i nawet godzą się z nim często, widząc w nowym kierunku dalsze rozwinięcie swoich usiłowań, mające ten sam cel niezawisłość ojczyzny, zdobycie lepszej, szczęśliwszej doli dla narodu. Inaczej rzecz się ma z rozmaitymi pseudopatriotami, którzy, zasłaniając się względami na dobro ojczyzny, bronią się wszelkimi siłami od obowiązków względem niej, od drobnych, ale codziennych na jej rzecz ofiar. Dla tych patriotyzm starej daty jest o wiele dogodniejszy, można bowiem w imię jego uprawiać kult przeszłości, mówić o gotowości do wielkich poświęceń na przyszłość, "kiedy przyjdzie czas", kiedy zbliży się na ogromną odległość dziś odsunięta chwila nowej walki, a w terazniejszości "być Polakiem w sercu", w życiu zaś spokojnie znosić niewolę, ucisk, krzywdy narodowe, osładzając je sobie "staraniem o dobrobyt ekonomiczny". Ten pseudo-patriotyzm jest bodaj najbardziej rozpowszechnionym sposobem traktowania spraw narodowych: widzimy go w rozmaitych sferach, przy najróżniejszych poziomach umysłowych, zjawia się w towarzystwie walczących ze sobą nawzajem poglądów i dążeń społecznych. Pozostanie on zawsze nieprzejednanym wrogiem takiego kierunku, który walkę narodową uznaje za sprawę bieżącą, który nakłada na każdego obywatela obowiązek stałego udziału w tej walce i w pozytywnej pracy narodowej, który, nie dając pola do deklamacji o gotowości do wielkich ofiar i poświęceń, wymaga mniejszych nie w słowach, lecz w czynach. Skutkiem niskiego stopnia naszego uspołecznienia, które pod wpływem przemian społecznych od niedawna dopiero szybko postępuje, i to u dołu, u fundamentów społeczeństwa, skutkiem atomizacji społecznej, zaniku uczuć obywatelskich w warstwach dotychczas przewodnich pod wpływem braku życia politycznego w większej części kraju, pozostającej pod panowaniem rosyjskim, a braku idei narodowej w polityce dwóch pozostałych dzielnic; skutkiem wreszcie przeniknięcia do naszej sfery inteligentnej w ogromnej liczbie żywiołów obcych, głównie %7łydów i skutkiem ich wpływu na szerokie koła inteligencji miejskiej w społeczeństwie naszym, nawet wśród szlachetniejszej części jego warstwy oświeconej jest o wiele więcej kosmopolitów, niż nam się zdaje. Wielu z nich nawet nazywa się patriotami, uważając, iż do tego wystarcza odczuwać ucisk i być wrogiem niewoli. Zbyt słabo związani ze społeczeństwem, nie dość rozwinięci moralnie, żeby interes publiczny, interes społeczeństwa, do którego należą, za swój uznać i bronić go jak swego, a dostatecznie rozwinięci umysłowo, żeby zrozumieć brzydotę niespołecznego egoizmu, ratują się w ten sposób, iż zamiast bliskiego, konkretnego społeczeństwa stawiają sobie na ołtarzu oderwaną ludzkość z jej niepochwytnymi prawami i interesami, zamiast realnej wartości -fikcję, która nic w życiu nie zawadza, bo do niczego nie obowiązuje, a daje ładne ramy zwykłemu, przyzwoicie egoistycznemu obrazowi życia. Dla tych kosmopolitów rozmaitego typu, rozmaicie nazywanych nacjonalizm jest kierunkiem wstrętnym. Ich instynkt samozachowawczy, nie mający nic wspólnego z instynktem samozachowawczym narodu, buntuje się przeciw kierunkowi, który nakazuje obowiązki względem żywego organizmu nie zaś abstrakcji. Istota żywa, mówiąc trywialnie, potrzebuje jeść, podczas gdy abstrakcji etyczny kult wystarczy, ostatnia więc taniej kosztuje. W nieświadomej częstokroć obronie własnej przeciw społeczeństwu, przeciw interesom narodu, oburzają się oni na zasady niehumanitarne, na szowinizm, polski hakatyzm itd. Nie zawsze ten kosmopolityzm występuje w tak smutnej i zarazem śmiesznej, w tak fałszywej świadomie lub nieświadomie postaci, często [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|