,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaklasyfikowali mnie jako osobę nerwową. Nie wzbudzi niczyich podejrzeń, je\eli podejdę do Gullinga. Pomyśli, \e załamałam się pod jego naciskiem. Czy pan jest pewien, \e tak będzie dobrze? śe chce pan, abym tak postąpiła? - Tak, proszę powiedzieć im wszystko, poza jedną rzeczą, pamięta pani przecie\: ja nie sugerowałem, \eby pani nie wpisywała Ewy Martell do rejestru gości. Powiedziałem tylko, \e chciałbym, \eby miała taki pokój, gdzie... - Tak, pamiętam. To był mój własny pomysł. - W porządku - zakończył adwokat. - Proszę opowiedzieć Gullingowi wszystko dokład- nie tak jak było, i \yczę powodzenia. Mason odczekał kilka minut i wsunął się do pokoju świadków. Mae Bagley szeptała coś właśnie do Gullinga. W chwilę pózniej wyszli razem. Zwiad- kowie czekali wśród nieprzyjaznej ciszy przez jakieś dziesięć minut. Potem Gulling z triumfującym wyrazem twarzy przeszedł przez przedpokój do sali przysięgłych i niemal natychmiast pojawił się w drzwiach. - Perry Mason, proszę - powiedział. Mason wszedł do pokoju przysięgłych. - Proszę pana - zaczął Gulling - jest pan wezwany na świadka. Sąd bada pewne zagadnienia związane z okolicznościami zabójstwa Roberta Hinesa. Czuję się w obowiązku uprzedzić pana, \e mo\e pan zostać oskar\ony o współdziałanie czy udzielanie pomocy przestępcy. Jest pan oczywiście świadom swoich praw. Nie musi pan odpowiadać na \adne pytania, które mogą pana obcią\yć, ale z drugiej strony - ka\da odmowa odpowiedzi na właściwie postawione pytanie będzie uznana za przyznanie się. Mason usiadł na miejscu dla świadka i uśmiechnął się chłodno do Gullinga. - Proszę, niech pan zaczyna, niech pan uruchomi swój ro\en. - Moje pytanie nie dotyczy \adnych zastrze\onych prawem rozmów pana z pańskimi klientkami. Pytam, czy kiedy dowiedział się pan o zamordowaniu Hinesa, ukrył pan Ewę Martell przed policją? Czy spotkał ją pan na przystanku tramwajowym niedaleko jej mieszka- nia i zawiózł pan do pensjonatu prowadzonego przez Mae Bagley, pana dawną klientkę? Mason zało\ył nogę na nogę i skinął głową. - Zgadza się, bo co? - Coś takiego! - krzyknął Gulling. - Oczywiście, \e to zrobiłem - powiedział Mason. - Tylko \e niewłaściwie zrozumiał pan moje motywy. Nie ukrywałem jej przed policją. - A przed kim pan ją ukrywał? - Przed reporterami - wypalił bez wahania Mason. - Pan wie, jak to bywa. Ci faceci mają swoje sposoby na wyciąganie z ludzi wywiadów. - Ale pan poszedł z tą młodą osobą do pensjonatu Mae Bagley i powiedział jej, \e ma ukryć tę panią tak, \eby nikt jej nie mógł znalezć? - Dokładnie tak - odrzekł Mason. - śeby nikt jej nie mógł znalezć? - Owszem. - Nikt? - Właśnie tak. - Czy pan nie rozumie, \e to słowo obejmuje tak\e policję? - Policja ju\ z nią skończyła - uśmiechnął się Mason. - Wysłuchali jej zeznań i wypu- ścili ją. - Ale wkrótce potem znów była potrzebna. - Có\ - powiedział Mason - oczywiście trudno wymagać, \ebym mógł odgadywać zamiary policji. Jeśli dobrze rozumiem, ława przysięgłych uzale\nia swoją opinię od moich intencji. Tote\ wyjaśniam, jakie były moje intencje. Jeśli pan chce temu zaprzeczyć, będzie pan to musiał udowodnić. - Następnego ranka dowiedział się pan, \e ona jest poszukiwana przez policję, bo sam to panu powiedziałem. - Powiedział pan, oczywiście - rzekł Mason. - Powiedział pan równie\, \e ma się stawić do dwunastej. Poleciłem jej, \eby koniecznie zgłosiła się sama na policję przed dwunastą. I tutaj kończy się moja odpowiedzialność, panie Gulling. - Nie, nie kończy się. Pan jej nie przyprowadził o dwunastej. - Czy to nie czysta formalność? Przywiózł ją krą\ący dookoła radiowóz. - Zabrał ją z taksówki, którą, jak twierdziła, jechała na policję, czego zresztą nie mogła udowodnić. - Zaraz, zaraz, Gulling - powiedział Mason uśmiechając się blado - wszystko pan po- mieszał. To zagadnienie powinien pan omówić z Ewą Martell. Jedyny mój związek z tą spra- wą był taki, \e powiedziałem jej, \eby zgłosiła się do policji przed godziną dwunastą. Gdyby nawet zlekcewa\yła moją radę i opuściła ten stan, ja i tak byłbym w porządku. Gulling, zrozumiawszy siłę argumentów Masona, powiedział chłodno: - Odło\ymy tymczasem tę kwestię. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|