,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powstać, a potem serdecznie uścisnął. Zapytał o coś szeptem, wskazując na Darię, a po otrzymaniu odpowiedzi pokiwał głową. Wreszcie przyszła kolej na Brama, który nie do końca orientował się, jak się ma zachować. Nie wiedział, czy pocałowanie dłoni Starego nie zostałoby uznane za zbytnie spoufalanie. Poza tym był jednak synem stadhoudera i jako taki zajmował wyższą pozycję niż byle rycerz, jakim w końcu był Stary. Holender zdawał sobie oczywiście sprawę, że nie powinien tego faktu przesadnie akcentować. Dlatego po prostu stanął przed starcem i skłonił się, okazując mu szacunek ze względu na wiek i na to, że jest on gospodarzem. Jak podróż, chłopcze? Dobrze, panie. Udało ci się zbliżyć do Pierwszego Miecza? Mam nadzieję, panie. Ellen chrząknęła. Czy Carridan tu jest? Tak, pani odpowiedział jej Mark, który stał wśród żołnierzy, schowany za ich plecami. Przybyliśmy wczoraj pózną nocą. Nie bez przygód, ale udało się. Przygód? Oj tak włączył się Stary Zcigały ich chudzielce. Wyobraz sobie, że podeszły niemal pod sam zamek. No, ale wtedy dopadli ich nasi. To było stado liczące mniej więcej dziesięć sztuk wyjaśnił Mark. Młody? zapytała z niepokojem Ellen, kiedy nie dostrzegła znajomej twarzy. Lekko rany. Odpoczywa teraz. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Carridan? zapytała po chwili. Cały i zdrów. Prowadzcie do niego w takim razie poprosiła. Jej ojciec lekko skinął głową na znak zgody. Stary szedł pierwszy, więc nic dziwnego, że poruszali się w ślimaczym tempie. Ale nie tylko ze względu na powolny chód starca, ale także ze względu na to, że cały powitalny orszak wraz z gośćmi z trudem mieścił się w wąskich korytarzach i stromych klatkach schodowych zamku. Nieliczne łojowe świece, w większości już wypalone, dawały za mało światła i rozmieszczono je zbyt rzadko, przez co ledwo było widać cokolwiek dalej niż na metr. Poruszali się więc gęsiego, wpatrzeni nawzajem w swoje plecy i ostrożnie stawiając kroki, tak żeby się nie potknąć ani nie nadepnąć osoby przed sobą. Dwie służki, które znalazły się przypadkiem na ich drodze, najpierw spłoszone przyklęknęły przed Starym, potem zaczęły się cofać, a wreszcie przylepiły się do ścian. Kiedy je mijali, Siren posłał jednej całusa, a drugą uszczypnął w pośladek, na co ta pisnęła cicho. Próbowała spoliczkować szeryfa, ale on chwycił ją za rękę. W tej samej chwili w niemym, ale doskonale zrozumiałym geście na jego ramię spadła ciężka łapa jednego ze zbrojnych. Siren wyszczerzył zęby, zrzucił z siebie dłoń mężczyzny i puścił dziewczynę. Myślałem, że jestem tu gościem. A wiecie, jak to jest... jak to mówicie wy Polacy zwrócił się do Lisieckiego Czym chata bogata, tym rada? Myśliwy nie odpowiedział. %7łołnierz, który szedł za Sirenem pchnął go delikatnie, nakazując iść dalej. Szeryf raz jeszcze cmoknął w stronę służki i ruszył. Doprowadzono ich do komnaty jadalnej, tej samej, gdzie Brama kilka dni wcześniej poczęstowano psem. Tym razem jednak na palenisku płonął wysoki ogień, a rożen był pusty. Ellen wydawała się zagniewana, bo nigdzie wokół nie było doktora Carridana. Zaraz jednak się rozpogodziła, kiedy ujrzała czekające na gości na stole gliniane miski z dymiącą kaszą, kawałkami warzyw i mięsa, hojnie oblane tłuszczem i z dodatkiem ostrej papryki. Do picia podano w kielichach wódkę rozrobioną z wodą. Po oślinionych ustach strażników Bram domyślił się, że to największa porcja jadła, jaką kiedykolwiek widzieli. Sam też poczuł wilczy apetyt, a z brzucha zaczęły dochodzić niepokojące odgłosy. Zasiedli do stołu i zabrali się do pałaszowania potrawy. Papryki było więcej niż potrzeba, paliła w ustach i przełyku, ale niesamowicie głodni, niemal nie zwracali na to uwagi. Przyprawa była bardzo droga i nakazując jej tyle nasypać, Stary na pewno próbował komuś zaimponować. Bram doszedł do wniosku, że musiał to być Siren, być może Lisiecki. Co do siebie zauważył, że wszyscy miejscowi obserwują go z mieszaniną niechęci, ciekawości i politowania w spojrzeniu. Jakby wiedzieli coś więcej od niego. Ta myśl sprawiła, że ciarki przeszły mu po plecach. Przypomniał sobie przysięgę, którą wygłosił Stary na dziedzińcu. %7łe szeryfowi nic nie grozi ze strony starca, aż Siren nie wróci bezpiecznie do Kuzni. Holender nigdy nie otrzymał takiej gwarancji. Dokładkę? zapytała gorzko służka, która pojawiła się przy nim, kiedy tylko skończył opróżniać miskę. Po minach żołnierzy widział, że nigdy by mu nie wybaczyli, gdyby się zgodził. Dlatego, chociaż żołądek domagał się więcej, Bram tylko pokręcił przecząco głową. Inni też skończyli jeść. Z całej czwórki tylko Siren poprosił o dokładkę, co było w zupełności zrozumiałe. Wszyscy ludzie Starego i tak byli jego wrogami, nie było więc powodów, żeby miał troszczyć się o ich uczucia. Dobre pochwalił szeryf, wskazując łyżką na miskę Ostre. Ale wódka słaba. Stary klasnął raz. Pojawił się służący z butelką, który dolał Sirenowi. Szeryf podziękował lekkim ukłonem i natychmiast beknął, nawet nie próbując zasłonić sobie dłonią ust. Pokaż bliznę rzekł Stary. Siren prychnął, ale chyba ubawiła go ta prośba. Odłożył sztućce i wstał z miejsca. Zciągnął kurtkę, rzucił ją na oparcie krzesła i podciągnął do góry koszulę, ukazując bok, pokryty pajęczyną bladych, wypukłych linii, które rozchodziły się wzdłuż jednej, potężnej blizny, biegnącej niemal od miednicy aż do żeber. Stary pokiwał głową z uznaniem. Jak ty to przeżyłeś? powiedział. Szczęście odpowiedział szeryf. Nie... Po prostu ramię już nie te stwierdził ze smutkiem Stary i jakby na potwierdzenie swoich słów uniósł rękę w górę. Tak czy siak, moje szczęście. Stary zaśmiał się i wzniósł kielich w niemym toaście na cześć szeryfa. Tego ciosu nauczył mnie Silvan z Herar, zwany czarnym rycerzem kontynuował starzec, kiedy skończył pić Tuż przed wojną potykaliśmy się na turnieju zorganizowanym przez Panią na Tamie. Byłeś tam, Bram? Holender wyprostował się gwałtownie, kiedy usłyszał swoje imię. Tak. Oczywiście. Tama była niewielkim księstwem ze stolicą w miasteczku wybudowanym na wielkiej tamie, dawnej elektrowni wodnej na rzece Ghar. Władczyniami były tam tylko i wyłącznie kobiety. Księstwo było bogate, bo leżało na przecięciu szlaków oraz miało liczne warsztaty i rzemieślników, którzy znali się na dawnych technologiach, ale dość słabe. Przed blisko trzydziestoma laty Pani na Tamie złożyła hołd lenny stadhouderowi Nowej Holandii. Była również spokrewniona z dawnymi władcami księstwa Kuzni. To był piękny, letni wieczór. Walczyliśmy w półfinale. Silvan łatwo rozprawił się ze swoimi poprzednimi przeciwnikami, ja miałem trudniej. Byłem bardzo zmęczony i obity, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|