,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
noÅ›ciÄ… próbuje naÅ›ladować. - A mimo to nigdy nie byÅ‚am w poważnym zwiÄ…zku. Jak myÅ›lisz, dlaczego? Może ja ci to wyjaÅ›niÄ™ - dodaÅ‚a, zanim zdążyÅ‚ odpowiedzieć. - Mężczyzn nie interesujÄ… kobiety takie jak ja. Może jedynie w łóżku. Jako trofeum. Podoba im siÄ™ mój wyglÄ…d, ale... - Ale co? WyplÄ…taÅ‚a siÄ™ z jego objęć i przetarÅ‚a dÅ‚oÅ„mi twarz. - Gdybym chciaÅ‚a pójść na terapiÄ™, poszukaÅ‚abym psychologa - odburknęła. - Mam dużo pracy, Sam. ProszÄ™, idz już. Za bardzo siÄ™ do niej zbliżyÅ‚ i jak zwykle zareagowaÅ‚a wrogoÅ›ciÄ…. - W porzÄ…dku. - MiaÅ‚ ochotÄ™ jÄ… udusić. - ZrobiÅ‚em już wszystko, o co mnie prosiÅ‚a bab- cia. BÄ™dÄ™ ci schodziÅ‚ z drogi, dopóki pogoda nie umożliwi mi wyjazdu. Ale tego - dodaÅ‚, chwy- tajÄ…c drabinÄ™ i rzucajÄ…c niÄ… o Å›cianÄ™, aż rozpadÅ‚a siÄ™ na drobne kawaÅ‚ki - nie wolno ci używać. JeÅ›li chcesz wejść wyżej, musisz mnie poprosić o pomoc, nawet jeÅ›li z trudem przejdzie ci to przez gardÅ‚o. WyszedÅ‚ z pokoju, trzaskajÄ…c drzwiami. Zwykle, kiedy byÅ‚ tak wÅ›ciekÅ‚y, rozÅ‚adowywaÅ‚ energiÄ™ na siÅ‚owni albo okÅ‚adaÅ‚ pięściami worek treningowy, ale teraz jest odciÄ™ty od Å›wiata i do tego jeszcze trawi go pożądanie. Co ma zrobić z kobietÄ…, która w łóżku doprowadza go do szaleÅ„stwa, a poza nim - do szaÅ‚u? %7Å‚aden facet nie jest gotowy znieść tak wiele dla seksu. Seria telefonów do pracy nie pomogÅ‚a mu w rozÅ‚adowaniu napiÄ™cia. WÅ‚ożyÅ‚ ciepÅ‚e ubra- nie i poszedÅ‚ odÅ›nieżyć schody przed domem, a potem Å›cieżkÄ™ do stodoÅ‚y. Wreszcie zabrakÅ‚o mu siÅ‚ do dalszej pracy i wróciÅ‚ do domu zdyszany. L R T Kiedy poczuÅ‚ w powietrzu znajomy zapach perfum Annalise, wpadÅ‚ na genialny pomysÅ‚. Nie rozumiaÅ‚ do koÅ„ca wÅ‚asnych motywów. Chce jÄ… jeszcze bardziej rozzÅ‚oÅ›cić, czy li- czy na coÅ› wiÄ™cej? UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do siebie w drodze do kuchni. Annalise nie potrafi gotować i to on ma decydujÄ…cy gÅ‚os w sprawach kulinarnych. Teraz wyrówna rachunki po sromotnej po- rażce przy stole bilardowym. Ma nad niÄ… przewagÄ™ w gotowaniu i zamierzÄ… jÄ… w peÅ‚ni wyko- rzystać. ROZDZIAA ÓSMY DochodziÅ‚a już prawie piÄ…ta, kiedy Annalise koÅ„czyÅ‚a pracÄ™. Zimowy mrok za oknem wywoÅ‚ywaÅ‚ u niej przygnÄ™bienie. W Charlottesville biegaÅ‚a od czasu do czasu, żeby zażyć tro- chÄ™ ruchu i rozÅ‚adować stres, ale jest teraz uwiÄ™ziona i to z facetem, przez którego zaczęła kwe- stionować wÅ‚asne wartoÅ›ci. Jest mu winna przeprosiny. Sam to miÅ‚y facet. No proszÄ™! Wreszcie to przyznaÅ‚a. ByÅ‚ tak wrażliwy i wyrozumiaÅ‚y, że zupeÅ‚nie nieoczekiwanie zaczęła mu siÄ™ zwierzać. Zamiast mu po- dziÄ™kować, okazaÅ‚a kompletny brak wdziÄ™cznoÅ›ci. Nic dziwnego, że rzuciÅ‚ drabinÄ… o Å›cianÄ™. Dlaczego jest tak strasznie drażliwa? %7Å‚ycie byÅ‚oby o wiele Å‚atwiejsze, gdyby nauczyÅ‚a siÄ™ otwierać przed ludzmi. PoszÅ‚a do pokoju, żeby siÄ™ odÅ›wieżyć. Mimo że ogrzewanie już dziaÅ‚aÅ‚o, po zachodzie sÅ‚oÅ„ca w domu panowaÅ‚ chłód. WÅ‚ożyÅ‚a rozpinany sweter, który do tej pory miaÅ‚a przewiÄ…zany wokół szyi. Kiedy rozczesywaÅ‚a wÅ‚osy, nagle zadrżaÅ‚a jej rÄ™ka, bo powróciÅ‚o wspomnienie ze- szÅ‚ej nocy. Sam byÅ‚ w jej sypialni. Trudno jej bÄ™dzie wyrzucić z pamiÄ™ci obraz jego nagiego ciaÅ‚a na zabytkowym łóżku. ZamierzaÅ‚a spiąć wÅ‚osy gumkÄ…, ale rozpuÅ›ciÅ‚a je i skrzywiÅ‚a siÄ™, patrzÄ…c na swoje odbicie w lustrze. WyglÄ…daÅ‚a kobieco i krucho, ale nie czuÅ‚a siÄ™ z tym dobrze. Zaczęło jej już burczeć w brzuchu, wiÄ™c nie mogÅ‚a siÄ™ dÅ‚użej ukrywać. PostanowiÅ‚a ze- brać siÄ™ na odwagÄ™ i poszukać Sama. ZaskoczyÅ‚y jÄ… przyjemne zapachy dochodzÄ…ce z kuchni. Ostrożnie otworzyÅ‚a drzwi i zobaczyÅ‚a Sama ze szpatuÅ‚kÄ… w rÄ™ce. ZatrzymaÅ‚a siÄ™ w drzwiach. - CoÅ› tu fantastycznie pachnie - pochwaliÅ‚a go w nadziei, że usÅ‚yszy w jej sÅ‚owach nie- wypowiedziane przeprosiny i nie bÄ™dzie już musiaÅ‚a przez to przechodzić. - Zaraz bÄ™dzie gotowe - odrzekÅ‚ neutralnym tonem. - Może otworzysz wino? PrzynieÅ› przy okazji dwie lampki. L R T ByÅ‚a niemal wdziÄ™czna, że on nie okazuje zÅ‚oÅ›ci, choć sobie na to zasÅ‚użyÅ‚a. PrzyglÄ…daÅ‚a siÄ™, jak Sam nakÅ‚ada kotlety schabowe, risotto, zielonÄ… fasolkÄ™ oraz kromki chleba domowej roboty. WziÄ…Å‚ talerze w obie rÄ™ce i skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. - Zjemy w salonie. Idz pierwsza. ZabraÅ‚a ze stoÅ‚u krysztaÅ‚owe kieliszki i butelkÄ™ wina, po czym otworzyÅ‚a biodrem drzwi do sÄ…siedniego pokoju i nagle zastygÅ‚a. Sam zaklÄ…Å‚ cicho, prawie na niÄ… wpadajÄ…c. - CoÅ› nie tak? - PoczuÅ‚a jego oddech tuż za uchem. - Nie, wszystko w porzÄ…dku - odparÅ‚a, przypominajÄ…c sobie, że miaÅ‚a zaÅ‚agodzić sytu- acjÄ™. Salon wyglÄ…daÅ‚ jak plan filmowy. Sam ustawiÅ‚ stolik przy kominku i rozpaliÅ‚ ogieÅ„, któ- ry trzaskaÅ‚ radoÅ›nie, ogrzewajÄ…c pokój i tworzÄ…c przyjemny nastrój. Koronkowy obrus byÅ‚ ide- alnym tÅ‚em dla ceglastych talerzy, które niósÅ‚ w rÄ™kach. Na stoliku staÅ‚a stara butelka po chian- ti, a w niej tkwiÅ‚a woskowa Å›wieca, w krysztaÅ‚owym wazonie zaÅ› znajdowaÅ‚ siÄ™ suszony bukie- cik z lawendy i wrzosu. Annalise postawiÅ‚a kieliszki na stole drżącymi rÄ™koma. - Aadnie to wszystko wyglÄ…da. Sam podaÅ‚ do stoÅ‚u i nalaÅ‚ chardonnay, wypeÅ‚niajÄ…c kieliszek Annalise niemal po brzegi. - Jedzmy, zanim ostygnie. PosÅ‚usznie zabraÅ‚a siÄ™ do jedzenia, choć serce waliÅ‚o jej jak oszalaÅ‚e. Sam jadÅ‚ z wielkim apetytem, usiÅ‚ujÄ…c prowadzić z niÄ… rozmowÄ™, lecz Annalise odpowiadaÅ‚a tylko półsłówkami. - OdebraÅ‚o ci mowÄ™? - zapytaÅ‚ wreszcie, unoszÄ…c brwi. - Nie, po prostu widzÄ™, że wÅ‚ożyÅ‚eÅ› w to wiele wysiÅ‚ku. - W jej ustach zabrzmiaÅ‚o to jak oskarżenie. - Nie przejmuj siÄ™, zrobiÅ‚em to dla siebie. - Jak to? - ByÅ‚em w kiepskim nastroju. PomyÅ›laÅ‚em, że dobrze nam zrobi namiastka cywilizacji. - Nie sÄ…dziÅ‚am, że miewasz zÅ‚y humor. A przynajmniej kiedy nie ma mnie w pobliżu - poprawiÅ‚a siÄ™ szybko. - W kolumnie towarzyskiej gazety w Charlottesville nazwano ciÄ™ «wzo- rem dżentelmena». Sam uniósÅ‚ lampkÄ™ do ust i wypiÅ‚ duży Å‚yk. MiaÅ‚ na sobie rozpiÄ™tÄ… pod szyjÄ… eleganckÄ… jasnoniebieskÄ… koszulÄ™ z podwiniÄ™tymi rÄ™kawami. W tym miejskim wydaniu wydawaÅ‚ jej siÄ™ znacznie bardziej niebezpieczny. SpojrzaÅ‚ na niÄ… uważnie, obracajÄ…c kieliszek w palcach. L R T - Od kiedy to czytujesz kolumny towarzyskie? SÄ…dziÅ‚em, że Wolffowie sÄ… im z zasady przeciwni. - W mieÅ›cie masz status celebryty. Kobiety z pewnoÅ›ciÄ… ustawiajÄ… siÄ™ w kolejce, żeby choć przez chwilÄ™ zabÅ‚ysnąć u twojego boku. - Dobrze wiesz - odparÅ‚, mrużąc oczy - że nie skaczÄ™ z kwiatka na kwiatek. Ma racjÄ™. Tak bardzo chciaÅ‚a mu dokuczyć, ale nie jest to zbyt Å‚atwe. Sam to wÅ‚aÅ›ciwie chodzÄ…cy ideaÅ‚. - Ale wciąż nie zaÅ‚ożyÅ‚eÅ› rodziny. Może ta gadka o dzieciach to tylko podstÄ™p, żeby za- ciÄ…gać wrażliwe romantyczki do łóżka. - Na szczęście ty nie jesteÅ› romantyczkÄ… - odrzekÅ‚ ponuro - bo nie wiem, jak by siÄ™ to skoÅ„czyÅ‚o. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|