, 607. Gabriel Kristin Spełniona wróşba 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- co ty naprawdÄ™ tutaj robisz?
- Już ci powiedziaÅ‚em. Jestem agentem ubezpiecze­
niowym. Twój mąż...
- Mój stary nigdy nie wpÅ‚aciÅ‚by grosza na ubezpie­
czenie. Nie wierzył w takie rzeczy. To, co udało nam
się zaoszczędzić, zawsze szło na jego wynalazki.
- W takim razie nie powinienem nadużywać pani
gościnności - podsumował Noah, wstając.
W tej samej chwili Doris odbezpieczyÅ‚a pistolet i wy­
celowała go prosto w pierś mężczyzny.
- Nie wychodz jeszcze. Może masz coś innego do
zaoferowania. Coś, co mogłoby mnie zainteresować.
Tylko nie to, przestraszył się Noah. Właśnie tego
obawiałem się najbardziej.
PatrzyÅ‚ na wycelowany w siebie pistolet i gorÄ…czko­
wo szukał możliwości wyjścia z opresji.
- Nie rozumiem, co masz na myÅ›li, Doris? Co jesz­
cze mógłbym ci zaoferować?
- Jest coś takiego - odparła ochrypłym głosem.
Uśmiechnęła się triumfalnie i wstała z kozetki.
- A teraz rozbieraj się - rozkazała.
ROZDZIAA CZWARTY
Serce Sabriny zabiło mocniej, gdy usłyszała rozkaz
Doris. StaÅ‚a nieruchomo za zasÅ‚onami. UÅ›wiadomiÅ‚a so­
bie, że Noah miał rację. Jej plan był głupi.
- Myślę, że raczej pozostanę ubrany - odparł Cal-
lahan, zadziwiająco spokojnie jak na okoliczności. -
TroszkÄ™ tu zimno.
Doris parsknęła niczym koń.
- Przecież jest poÅ‚owa sierpnia, a ja nie mam klima­
tyzacji.
- Należę do zmarzlaków.
- Daruj sobie wymówki. Zdejmiesz ubranie i przej­
dziemy do interesu.
Sabrina usłyszała, jak Noah głośno przełknął ślinę.
- A jaki to interes?
- Potrzebne sÄ… mi pewne informacje.
- Gdy jestem rozebrany, mam problemy z myÅ›le­
niem. Serio...
- Nic nowego. To samo dzieje się z resztą mężczyzn
na tej planecie. A teraz powiedz mi, jaki jest prawdziwy
powód twojej wizyty w moim domu? Ale najpierw
zdejmij spodnie.
Sabrina zamknęła oczy i próbowała wymyślić jakieś
rozwiÄ…zanie.
- Posłuchaj, Doris...
- Mam dosyć tej dziecinady. Liczę do trzech. Jeśli
się nie rozbierzesz, zacznę strzelać. Raz, dwa...
Sabrina usÅ‚yszaÅ‚a, że Noah zdejmuje marynarkÄ™ i ko­
szulę. Po chwili jego spodnie opadły na podłogę.
- Wystarczy. Nie musisz zdejmować bokserek.
- Hm, dziękuję.
- Nie ma za co. A co do gatek, to widzę, że jesteś
fanem kota Garfielda.
- To prezent od byłej dziewczyny - odpowiedział
chłodno.
- Czy to aby nie aluzja do twojego lenistwa w pew­
nej dziedzinie...?
- ZmieÅ„my temat - rzuciÅ‚ nerwowo. - Co konkret­
nie chcesz wiedzieć?
- Zacznijmy od twojego prawdziwego nazwiska.
- Już się przedstawiłem. Jestem Norm Calhoun.
- Zbyt szybko machnÄ…Å‚eÅ› mi przed nosem wizytów­
ką, żebym mogła cokolwiek przeczytać. Chętnie jeszcze
raz rzucę na nią okiem. Nie ruszaj się i stój grzecznie.
Pistolet jest odbezpieczony. Jeśli zrobisz chociaż krok,
nie odpowiadam za siebie.
Sabrina przeraziÅ‚a siÄ™ na myÅ›l o tym, co może spot­
kać biednego Noah.
- Masz Å‚adny portfel. Oto i prawo jazdy. Dobra fo­
tografia. Tu jest napisane Noah Callahan.
Dziewczyna za kotarą z trudem powstrzymała krzyk.
Przypomniała sobie, że wymieniła nazwisko Noah, gdy
zapewniała Doris, że nie interesuje się Nilesem.
- Nigdy nie chciałem się tak nazywać - oświadczył
Noah, szukajÄ…c ratunku za wszelka cenÄ™. - Calhoun
brzmi dużo lepiej.
- Coś takiego. Mamy tu też twoją wizytówkę.
A więc jesteś inspektorem ubezpieczeniowym. Nic
dziwnego, że nie sprawdzasz siÄ™ jako agent. Sprzecz­
ność interesów.
- Próbuję się przekwalifikować.
- Daruj sobie te kłamstwa, bo aż mnie korci, żeby
cię zastrzelić.
Sabrina jeszcze nigdy nie czuła się tak bezradna.
Jak mu pomóc, zastanawiaÅ‚a siÄ™. Nie mogÄ™ siÄ™ poka­
zać, bo Doris wpadnie w szaÅ‚. Ale trudno mi stać bez­
czynnie, kiedy Noah walczy o życie. Muszę szybko coś
wymyślić.
- Spokojnie, Doris. Nie działaj zbyt pochopnie.
- Wiem, że coś ukrywasz. Coś... a może kogoś?
Ciało Sabriny oblał zimny pot. Wstrzymała oddech
i oparła się mocniej o szybę.
- Nie rozumiem.
- Rozumiesz, i to dobrze. A wiÄ™c caÅ‚e to przedsta­
wienie było właśnie po to. Założę się o moją kolekcję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl