,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ty chcesz go dostać w swoje ręce. Zapadła grobowa cisza. Po chwili, nadal tkwiąc bez ruchu, Jane roześmiała się. Nell, słysząc jej śmiech, wybiegła pędem z mieszkania, nie bardzo wiedząc, co robi. 4 Sebastian był częstym gościem Jane. Na ogół przychodził po obiedzie, po uprzednim telefonicznym upewnieniu się, że zastanie ją w domu. Oboje znajdowali osobliwą przyjemność w obcowaniu z sobą. Jane opowiadała szczegółowo o swoich zmaganiach z rolą Solvejgi, o kłopotach z muzyką, o tym, jak bardzo się stara zadowolić Radmaagera, a jeszcze bardziej& samą siebie. Sebastian zwierzał się Jane ze swoich ambitnych planów i rozmawiał z nią o przyszłości. Któregoś wieczoru, kiedy po długiej dyskusji zamilkli oboje, Sebastian powiedział: Rozmawia mi się z tobą lepiej niż z kimkolwiek innym, Jane, choć sam nie wiem dlaczego. Cóż, na swój sposób, jesteśmy ludzmi tego samego pokroju. Czyż nie tak? A czyż tak? Tak mi się zdaje. To znaczy, nie powierzchownie, o nie, myślę o sprawach zasadniczych. Oboje lubimy prawdę. Sądzę, jeśli oczywiście można mieć pewność co do swoich sądów, że oboje potrafimy oceniać rzeczy obiektywnie. Czy uważasz, że inni ludzie nie? Jasne, że nie. Choćby Nell Vereker. Bierze rzeczy takimi, jakimi chciałaby, żeby były. Masz na myśli zachowywanie konwenansów? Tak, lecz nie tylko. Joe, na przykład, jest dumna z nieprzestrzegania form towarzyskich, co na dobrą sprawę jest odwrotną stroną ciasnoty umysłu i wszelkich uprzedzeń. Tak, jeśli ktoś jest kontra wszystkiemu. Właśnie taka jest Joe. Ona, we własnym przekonaniu, musi być buntownikiem. Nigdy nie wnika w meritum sprawy. I właśnie to tak beznadziejnie pogrąża mnie w jej oczach: odnoszę sukcesy, a ona uwielbia porażki; jestem bogaty, więc wychodząc za mnie, niestety zyska, a nie straci. Nawet moja żydowska krew niewiele mi pomaga; bycie %7łydem w dzisiejszych czasach raczej nie jest czymś wstydliwym. Powiedziałabym, że raczej jest w modzie zaśmiała się Jane. A przy tym wszystkim, wyobraz sobie, nie mogę się wyzbyć dziwnego uczucia, że Joe naprawdę mnie lubi. Może. Może lubi. Ona po prostu jest w nieodpowiednim wieku, jak dla ciebie, Sebastianie. Tamten Szwed na twoim przyjęciu powiedział coś niezwykle prawdziwego, a mianowicie, że rozłączenie w czasie bywa gorsze od rozłączenia w przestrzeni. Jeśli nie pasujesz do kogoś wiekiem, to koniec. Mówi się czasem, że tych dwoje to ludzie dla siebie stworzeni. Tak, pod warunkiem, że urodzili się we właściwym, jedno dla drugiego, czasie. Czy głupio to brzmi? Chyba nie. Wierzę, że gdyby Joe miała w tej chwili trzydzieści piec lat, kochałaby cię do szaleństwa, kochałaby to, co stanowi istotę twojej osobowości. Ciebie może kochać kobieta, nie dziewczyna. Sebastian zapatrzył się w ogień. Był zimny lutowy dzień i w kominku paliły się grube kłody drewna. Jane nienawidziła ogrzewania gazowego. Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się nad tym, dlaczego my oboje nie zakochaliśmy się w sobie? Przecież często przyjazń przeradza się w miłość. A ty jesteś bardzo atrakcyjna. Jest w tobie sporo z syreny, choć wcale sobie tego nie uświadamiasz. Może w normalnych okolicznościach tak by się stało. W normalnych? Co chcesz przez to powiedzieć? Ach! Już wiem. Chcesz powiedzieć: linia jest zajęta . Tak. Gdybyś nie kochał Joe& A gdybyś ty& Przerwał. Co ja? spytała Jane. A więc wiesz, tak? Tak, chyba tak. Nie wzbraniasz się o tym mówić? Bynajmniej. Stało się, więc słowa tu ani zaszkodzą, ani pomogą. Jane, czy ty należysz do ludzi, którzy wierzą, że chcieć to móc ? Jane zamyśliła się. Nie odparła po chwili. Nie sądzę. Zbyt wiele rzeczy dzieje się bez naszego udziału. Czasem trzeba tylko dokonać wyboru między zaakceptowaniem czegoś czy odrzuceniem. To przeznaczenie. A kiedy już raz coś wybierzesz, powinieneś przy tym trwać bez spoglądania wstecz. Przemawia przez ciebie duch greckiej tragedii. Jesteś Elektrą, Jane, do szpiku kości. Podniósł ze stołu książkę. Peer Gynt? A zatem powoli przeistaczamy się w Solvejgę, tak? Tak. To bardziej jej opera niż Peera. Widzisz, Sebastianie, Solvejga to wspaniały, fascynujący charakter. Opanowana, beznamiętna, wytrzymała na ból, a przy tym tak niezachwianie pewna, że jej miłość do Peera to jedyne, co liczy się w niebiosach czy na ziemi. Wie, bez zbędnych słów, że on jej pragnie, że jest mu potrzebna, a porzucona, pozostawiona samej sobie w górskiej samotni, próbuje to porzucenie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|