, Christie Agatha Tajemnicza historia w Styles 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dawkę środka usypiaj ącego zarówno świekrze, jak i mademoiselle Cyntii. W rezultacie przeżyła
ciężkie chwile. Proszę sobie
wyobrazić jej wrażenie, gdy pani Inglethorp zachorowała nagle i umarła i kiedy po raz pierwszy
padło słowo  trucizna . Jest przekonana, że zastosowany przez nią środek nie był grozny, ale w
ciągu kilku straszliwych minut przypisuje sobie winę za śmierć świekry. Ulega wtedy panice,
zbiega do salonu i filiżankę mademoiselle Cyntii wraz ze spodkiem wrzuca ukradkiem do dużej
mosiężnej wazy. Znalazł ją tam pózniej pan Lawrence. Pani Cavendish nie śmie tknąć resztek
kakao. Jest pod
obstrzałem zbyt wielu spojrzeń. Z jaką ulgą musiała odetchnąć, gdy usłyszała o strychninie i
zrozumiała, że nie ma na sumieniu zbrodni.
Poirot umilkł na moment, by jednak zaraz podjąć:
- Teraz znamy przyczynę zwłoki w działaniu trucizny. Zrodek nasenny wprowadzony do
organizmu mniej więcej jednocześnie opóznia działanie strychniny o kilka godzin.
Mary spojrzała na mojego przyjaciela. Zarumieniła się lekko.
- Wszystko się zgadza, monsieur Poirot. Przeżyłam najstraszliwszą godzinę w życiu. Nigdy jej
nie zapomnę. Pan jest cudowny! Rozumiem teraz...
- A co? Nie mówiłem, że papa Poirot nadaje się na powiernika? Nie
chciała mi pani zaufać.
- Wszystko się wyjaśniło - zabrał głos Lawrence. - Kakao zawierające
środek nasenny wypite wkrótce po zatrutej kawie opózniło działanie strychniny.
- Tak. Opózniło działanie strychniny - powtórzył Poirot. - Ale czy kawa była istotnie zatruta?
Napotykamy nową trudność, bo pani Inglethorp kawy nie wypiła.
- Co takiego?
Zdumieliśmy się wszyscy.
- Nie wypiła. W swoim czasie mówiłem o splamionym dywanie w sypialni zmarłej.
Przypominają sobie państwo? Plama zdradzała pewne cechy zastanawiające: była jeszcze
wilgotna, wyraznie pachniała kawą, a tuż obok znalazłem w tkaninie dywanu maleńkie okruchy
porcelany. Aatwo odgadłem, co się stało, bo zaraz po wejściu do pokoju postawiłem
moją walizeczkę z przyborami na stoliku opodal okna. Blat przechylił się i walizeczka spadła na
podłogę, akurat w to samo miejsce, gdzie znajdowała
się plama. Coś takiego musiało mieć miejsce poprzedniego wieczora. Pani Inglethorp weszła do
sypialni, postawiła filiżankę tam, gdzie ja walizeczkę, a zdradliwy stolik spłatał identycznego
figla. Dalszy ciąg wydarzeń to tylko moje domysły. Przypuszczam, że pani Inglethorp podniosła
stłuczoną filiżankę i umieściła na stoliku nocnym obok łóżka. Ale czuła potrzebę
jakiegoś środka pobudzającego, więc zagrzała kakao i popijała od czasu do czasu. I znowu stoimy
w obliczu innego problemu. Wiemy, że kakao nie zawierało strychniny, a kawy pani Inglethorp nie
wypiła. A przecież strychninę przyjęła w godzinach wieczornych, zapewne między siódmą a
dziewiątą. Jak ją podano? Musiał być trzeci środek, doskonale neutralizujący
charakterystyczną gorycz. Ale, dziwna rzecz, ta możliwość nie przyszła na myśl nikomu. Jaki to
środek? - mały Belg potoczył wokół wzrokiem i z zapałem odpowiedział na własne pytanie: -
Lekarstwo pani Inglethorp.
- Sądzisz, że morderca zatruł strychniną miksturę wzmacniającą? -
zawołałem.
- Nie miał potrzeby. Mikstura zawierała już strychninę. Truciznę, która
zgon spowodowała, zapisał pacjentce doktor Wilkins. Ostatecznie
wyświetlę sprawę, kiedy odczytam wyjątek z receptury znalezionej w
aptece Szpitala Czerwonego Krzyża w Tadminster.
Strychnini sulph. 0,2
Kalibromati 15,0
Aqua ad 300,0
Mfs
W roztworze tym w ciągu paru godzin sole strychniny wytrącają się jako nierozpuszczalny bromek
w postaci przezroczystych kryształków. W Anglii pewna kobieta umarła w wyniku zatrucia
miksturą o zbliżonym składzie. Przyjęła wraz z ostatnią dozą prawie całą zawartość strychniny
strąconą skutkiem działania bromku potasu.
Oczywiście - ciągnął mój przyjaciel - nie było soli bromu w lekarstwie doktora Wilkinsa. Ale
przypominają sobie państwo, że mówiłem o próżnym pudełku po proszkach nasennych
zawierających brom. Dwa, dajmy na to, takie proszki rozpuszczone w lekarstwie wzmacniaj ącym
musiały strącić strychninę i spowodować, że prawie cała jej ilość została
spożyta w ostatniej dozie. Osoba, która zwykle podawała lek pani Inglethorp, robiła to bardzo
ostrożnie. Nie potrząsała butelką, by cały osad został spokojnie na dnie.
W trakcie śledztwa napotykałem liczne wskazówki, że zbrodnię planowano na poniedziałek. Tego
dnia ktoś przeciął drut dzwonka z sypialni pani Inglethorp. Panna Cyntia miała nocować u
znajomych, o czym wszyscy wiedzieli. Innymi słowy, pani Inglethorp zostałaby w prawym skrzydle
domu zupełnie sama, odcięta od wszelkiej pomocy i najprawdopodobniej umarłaby przed
przybyciem lekarza. Ale spieszyła się na dobroczynny kiermasz i o lekarstwie zapomniała. Nazajutrz
jadła lunch poza domem. W rezultacie przyj ęła ostatnią śmiertelną dawkę o dobę pózniej, niż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl