,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Simon parsknął śmiechem. - Przykro mi, że muszę cię rozczarować, ale nie mamy ducha, który by jęczał i potrząsał łańcuchami. - A co robi wasz duch? - zainteresowała się. Nagle uświadomiła sobie, że zabrzmiało to raczej niemądrze, więc dodała: - Przepraszam, chciałam spytać, jakiego rodzaju ducha tu macie? Kogoś, kto został zamurowany? Przodka, który zginął w bitwie? - Nic tak fascynującego, niestety. - Pokręcił głową. - Jeśli ten duch w ogóle istnieje, jest duchem małej dziewczynki. A teraz chodzmy do Długiej Galerii, zapoznasz się z przodkami. - Czy oni wszyscy pochodzą z rodziny Farring- donów? - zapytała Sojo, wodząc wzrokiem po port retach. - Większość tak. - Kto to? - Wskazała portret pięknej młodej damy o wysokich kościach policzkowych i namięt nych ustach. Jej czarne włosy związane były w ele gancki kok, a na łabędziej szyi połyskiwał przepięk ny brylant w kształcie łzy. - To Carlotta Bell-Farringdon - odparł Simon. - Muszę przyznać, że ma piękny naszyjnik. Pra wdziwy? RZYMSKI BRYLANT 99 - O, w rzeczy samej. - Widząc zainteresowanie w oczach Sojo, wyjaśnił: - Dostała ten brylant od ukochanego, krewnego doży znanego jako Lew Wenecji. Klejnot nosi nazwę Kamienia Carlotty. - Wyszła za swojego kochanka? - Niestety, nie. Miał już żonę. - A więc zmarła jako stara panna, wypłakując za nim oczy. - Gdzie tam. Niedługo po tym, jak namalowano ten portret, poślubiła majętnego księcia. Gdy doszli do końca galerii, Simon wskazał trzy portrety pędzla Samuela Launstona: - To Sophia i Joshua, moi pradziadowie, a ten młody człowiek obok nich to dziadek, w wieku dwudziestu jeden lat. - Mogłam się domyślić - powiedziała Charlotte. - Sir Nigel niewątpliwie jest teraz sporo starszy, ale poza tym niewiele się zmienił. To nadal przystojny mężczyzna. - Dziwne... - Sojo z uwagą wpatrywała się w je den z portretów. - Dlaczego dziwne? - Ta dziewczynka... Jest bardzo podobna do Charlotte. Simon nic nie powiedział. Z obojętnym wyrazem twarzy wpatrywał się w portret. - Ma oczy o takim samym kształcie - ciągnęła Sojo. -I popatrzcie tylko na jej uszy. Małe i ładne, dokładnie takie same, jak u Charlotte. Odwróciła się do przyjaciółki i zapytała żartob liwym tonem: 100 LEE WILKINSON - Jesteś adoptowana, prawda? Może wobec tego to jakaś twoja krewna? Charlotte poczuła się wyjątkowo niezręcznie. - Co za niedorzeczny pomysł - odparła szty wno. Sojo westchnęła demonstracyjnie. - Nie masz za grosz wyczucia dramatyzmu-po skarżyła się. - Masz zmysł obserwacji - zauważył Simon z uznaniem. - Kwestia wprawy, od wielu lat szkicuję ludzi. Powiesz mi, kto to jest? - Jak myślisz, kto to? - Simon popatrzył na Charlotte. Popatrzyła na twarz w kształcie serca i ciemne, jedwabiste włosy. - Mara? Pokiwał głową. - Dziadek miał dwie młodsze siostry blizniaczki - wyjaśnił Simon zdezorientowanej Sojo. - Mara zmarła w wieku siedmiu lat. - To ten wasz duch? - zapytała Sojo. - Owszem. - Fascynujące. Opowiadaj. - Opowiem przy kolacji. Zabieram was obie do gospody w wiosce. - Hmmm. - Sojo znowu zatrzepotała rzęsami. -Jest szansa, że w drodze powrotnej zepsuje ci się samochód? Simon spojrzał na Charlotte, która zaczerwieniła się aż po koniuszki uszu. RZYMSKI BRYLANT 101 - Raczej nie. Tym razem nie zaryzykuję z tym gruchotem. Kiedy wyszli z galerii, Sojo powiedziała: - Bardzo dziękuję za oprowadzenie. Było świe tnie. - Cała przyjemność po mojej stronie. A teraz idzcie się przebrać w swoje najlepsze ciuchy, za pół godziny spotkamy się w holu. - Ja najlepszy ciuch oszczędzam na ślub - za uważyła Sojo. - Nie musisz. We wtorek zabiorę was obie do miasta, wtedy kupimy całą ślubną wyprawkę. - Chyba nie chcesz powiedzieć, że... - Obrączki, suknia i welon dla panny młodej, suknia dla druhny, akcesoria i tak dalej - wyszcze gólnił Simon. - Coraz lepiej. A na jutro też coś zaplanowałeś? - zainteresowała się Sojo. - Jutro musimy zająć się przygotowaniami do środy. Auta, catering, kwiaty dla panny młodej, kwiaty do kościoła, organista, fotograf, zaprosze nia.... - Czy naprawdę to wszystko da się załatwić w tak krótkim czasie? - zaniepokoiła się nagle Charlotte. - Z pewnością. - W takich chwilach pieniądze też się pewnie przydają. - Sojo mrugnęła do niego figlarnie. - Być może trzeba będzie ich użyć przy negoc jacjach - zgodził się. - Uważam jednak, że twoja praktyczna pomoc przyda się jeszcze bardziej. 102 LEE WILKINSON Uśmiechnęła się do niego szeroko. - Uwielbiam śluby i wesela! - wyznała. - Nie bawiłam się tak dobrze, odkąd moja siostra wyszła za mąż. Poranek w środę był piękny, ciepły i pogodny. %7łeby uniknąć mediów, rodzina trzymała ślub w sek recie. Nic nie przedostało się do gazet, na ceremonii nie miał się pojawić ani jeden fotograf z prasy. Zgodnie z tradycją Simon trzymał się na uboczu, podczas gdy dziewczyny, trajkocząca bez przerwy Sojo i nieco zdenerwowana Charlotte, przygotowy wały się do uroczystości. Sojo pomogła przyjaciółce włożyć prostą suknię z jedwabiu koloru kości słoniowej i dopasowany do niej toczek z welonem. Cofnęła się, żeby podziwiać Charlotte. - Muszę przyznać, że Simon to prawdziwy szczęściarz - oświadczyła, po czym uśmiechnęła się szeroko. - Jesteście bardzo dyskretni. Chociaż lek ko spałam, z waszego pokoju nie dobiegł mnie żaden dzwięk. Charlotte wzruszyła ramionami. - Bo nic się nie działo - odparła. - Jak to? - Każde z nas spało w swoim pokoju. - To był twój pomysł? Charlotte pokręciła głową. Gdyby Simon kiwnął palcem, natychmiast pobiegłaby do niego, ale od kąd zaczęli załatwiać sprawy związane ze ślubem, nawet jej nie pocałował. I choć śmiał się i żartował RZYMSKI BRYLANT 103 z Sojo, traktował Charlotte z dystansem, który wy dawał się jej co najmniej niepokojący. W tej samej chwili pani Reynolds przyniosła dwa pudła kwiatów i zapytała, czy Charlotte mogłaby na chwilę wpaść do sir Nigela. Gdy weszła do pokoju starszego pana, okazało się, że sir Nigel, elegancko ubrany, siedzi na wózku inwalidzkim. Przez chwilę przyglądał się Charlotte, a jego oczy zaszły mgłą. - Zgodnie z rodzinną tradycją, jesteś wyjątkowo piękną panną młodą - zauważył. - Dziękuję, sir Nigelu. -Uśmiechnęła się radośnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|