, Verne Juliusz Rozbitek z Cynthii 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jeśli ma mu pan coś do powiedzenia, mogę przekazać... Jestem jego żoną!
 Och, wobec tego pewnie i pani będzie mogła udzielić mi informacji  pod-
jął Erik.  Chciałbym się dowiedzieć, czy znacie marynarza nazywającego się Patrick
O Donoghan, czy jest obecnie u was, a jeśli nie, to czy mogłaby mi pani powiedzieć,
gdzie go znajdę?
 Patrick O Donoghan?... Tak, znam go, ale już od dobrych pięciu czy sześciu lat
w ogóle się tu nie pokazał!... A gdybym miała powiedzieć, gdzie on może być, to słowo
daję, miałabym z tym kłopot.
Na twarzy Erika tak wyraznie odmalował się głęboki zawód, że nie uszło to uwagi
kobiety i zaintrygowało ją.
 Musi pan bardzo potrzebować Patricka O Donoghana, skoro tak pana martwi, że
go tu nie ma  powiedziała.
61
 O, tak, bardzo go potrzebuję, proszę pani!  odpowiedział ze smutkiem młodzie-
niec.  Prawdopodobnie on jeden mógłby rozwikłać zagadkę, której rozwiązania będę
szukać całe życie.
W ciągu trzech tygodni biegania w różnych kierunkach w poszukiwaniu informacji
Erik nabrał pewnego doświadczenia w kontaktach z ludzmi. Toteż zauważył, że moc-
no pobudził ciekawość pani Bowles i pomyślał, że bez trudu uda mu się ją wypytać. Za-
pytał więc, czy mógłby dostać dla orzezwienia szklankę wody sodowej, a otrzymawszy
twierdzącą odpowiedz, wszedł do oberży.
Znalazł się w jej dolnej sali pełnej stołów z politurowanego drewna i wyplatanych ze
słomy krzeseł. Nie było w niej nikogo. Okoliczność ta ośmieliła Erika do wszczęcia roz-
mowy ze starszą panią, kiedy ta wróciła z piwnicy z małą kamionkową butelką.
 Niewątpliwie zadaje sobie pani pytanie, czegóż to ja mogę chcieć od Patricka
O Donoghana  rzekł swym ciepłym głosem.
 Otóż Patrick O Donoghan, jak się zdaje, przeżył katastrofę  Cynthii , amerykań-
skiego statku, który zatonął około siedemnastu lat temu u wybrzeży Norwegii!... A ja,
jako dziewięciomiesięczne niemowlę, zostałem przygarnięty przez pewnego norwe-
skiego rybaka, który znalazł mnie w kołysce unoszącej się na falach, przywiązanej do
koła ratunkowego z  Cynthii !... Szukam O Donoghana, bo może on mógłby mi powie-
dzieć, kim są moi rodzice lub przynajmniej jaki kraj jest moją ojczyzną...
Krzyk pani Bowles przerwał jego wynurzenia.
 Do koła ratunkowego, mówi pan? Był pan przywiązany do koła ratunkowego?
I nie czekając na odpowiedz pobiegła ku schodom.
 Bowles!... Bowles!... Schodz prędko!  zawołała przenikliwym głosem.  Do
koła! Pan jest dzieckiem z koła ratunkowego?... Któż by się spodziewał czegoś podob-
nego?  powtarzała wracając do Erika, który pobladł z zaskoczenia i nadziei.
Miałżeby wreszcie poznać rozwiązanie zagadki, z taką pasją poszukiwanej?
Na drewnianych schodach dały się słyszeć ciężkie kroki i po chwili na progu sali po-
jawił się mały, okrąglutki i różowiutki Staruszek o twarzy okolonej wielkimi siwymi fa-
worytami, w ubraniu z niebieskiego sukna i ze złotymi kolczykami w uszach.
 Co tam?... Co się dzieje?  pytał, przecierając oczy.
 A to, że cię potrzebujemy!  odpowiedziała stanowczo pani Bowles.  Usiądz tu
i posłuchaj tego pana, który ci powtórzy to, co mi przed chwilą powiedział.
Pan Bowles usłuchał bez sprzeciwu, Erik także. Powtórzył mniej więcej to, co wyznał
przed chwilą zacnej pani Bowles.
Twarz Bowlesa rozjaśniła się niczym księżyc w pełni, a wargi rozciągnęły w szerokim
uśmiechu i zaczął spoglądać na małżonkę zacierając ręce. Ona wydawała się nie mniej
zadowolona.
 Czyżbyście znali już moją historię?  zapytał Erik z bijącym sercem.
62
Bowles uczynił potakujący gest, poskrobał się w ucho i wreszcie powiedział:
 I tak, i nie! Moja żona i ja często rozmawialiśmy o niej, nic z tego nie rozumie-
jąc!
Erik, blady i z zaciśniętymi zębami, chłonął słowa w nadziei na wyjaśnienia, lecz one
kazały na siebie czekać. Pan Bowles nie posiadał ani daru wymowy, ani jasności wypo-
wiedzi. Może też jego myśli mącił jeszcze sen. Zwykle po drzemce, by dojść do siebie,
potrzebował dwóch lub trzech kieliszków trunku o wdzięcznej nazwie  Pick me up *,
który szalenie przypominał dżin.
Dopiero kiedy żona postawiła przed nim butelkę i dwa kieliszki, czcigodny jegomość
zdecydował się przemówić, ale uwikłał się w mocno zagmatwaną opowieść, w której
kilka zaledwie faktów wyłaniało się z nieskończoności bezużytecznych szczegółów.
Trzeba było całej uwagi i żarliwego zainteresowania Erika, by cokolwiek z tego wydo-
być. Dzięki pytaniom i usilnym naleganiom, z pomocą pani Bowles udało się to jednak
osiągnąć.
*Pick me up (ang.)  Postaw mnie na nogi.
IX. Pięćset funtów szterlingów nagrody
Patrick O Donoghan, na ile Erik mógł zrozumieć z niedomówień i dygresji Bowlesa,
nie był akurat wzorem wszelkich cnót. Właściciel oberży  Pod Czerwoną Kotwicą znał
go już jako chłopca okrętowego, potem majtka, wreszcie marynarza, przed i po zatonię-
ciu  Cynthii . Do tego czasu Patrick O Donoghan był biedny, jak przeważnie ludzie mo-
rza. Po katastrofie wrócił z Europy z grubym plikiem banknotów utrzymując, że dostał
spadek z Irlandii, co wydawało się mało prawdopodobne.
Pan Bowles nigdy nie uwierzył w ten spadek. Sądził nawet, że tak niespodziana for-
tuna musiała się wiązać w jakiś niezbyt chwalebny sposób z zatonięciem  Cynthii .
Było bowiem pewne, iż Patrick O Donoghan znajdował się wówczas na jej pokładzie,
a wbrew zwyczajowi marynarzy w podobnych przypadkach, starannie unikał mówie-
nia o tym. Za każdym razem, gdy rozmowa schodziła na ten temat, zmieniał go zaraz,
i to dość niezręcznie. Co więcej  czmychnął, wypłynął w daleki rejs w chwili rozpo-
częcia procesu wytoczonego przez towarzystwo ubezpieczeniowe właścicielom  Cyn-
thii , by nawet jako świadek nie być zamieszanym. Zachowanie to wydało się tym bar- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl