, Glass Cathy Skrzywdzona 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jodie, że to ona podjęła decyzję. Jeśli chciałam, by coś zrobiła, musiałam użyć dyplomacji i
sprytu, a to bywało bardzo wyczerpujące.
Wizyta u dziadków była właśnie tym, czego wszyscy potrzebowaliśmy, żeby odsunąć na bok
pewne napięcia panujące w rodzinie i podnieść wszystkich na duchu. Jodie lubiła moich
rodziców, podobnie jak Adrian, Lucy, Paula czy każde inne dziecko, którym się opiekowaliśmy.
Mama i tato byli nieco po siedemdziesiątce i byli typowymi dziadkami, nieskończenie cierp-
liwymi, poświęcającymi cały swój czas na dogadzanie wnukom.
Gdy przyjechaliśmy, Jodie była w niezłej formie i ciepło przywitała się z moimi rodzicami.
Weszliśmy wszyscy do salonu i wtedy Jodie zobaczyła ich psa, Cosmo, dość ponurego, ospałego,
starego charta, który dawniej pracował w ratownictwie. Wrzasnęła nagle, przebiegła, przez pokój
i zaczęła go okładać pięściami. Biedak zaskowytał, ale Jodie już na nim siedziała, tak że nie mógł
się ruszyć. Tato i ja podbiegliśmy, żeby ja od niego odciągnąć. Zapytałam, co wyprawia, a Jodie
na to:
- Patrzył na mnie! - krzyknęła, wciąż piorunując wzrokiem przestraszone zwierzę. Nigdy
wcześniej nie okazała żadnemu zwierzęciu czułości, a do psów miała wyjątkowa awersję. Może
to z powodu psa jej ojca, a może w świecie, do którego była przyzwyczajona, gdzie rządził
silniejszy, pies był tym, komu mogła dokopać i sprawiać ból bez żadnej obawy o odwet. Z
pewnością nigdy nie okazywała empatii nikomu i niczemu, co było bardziej bezbronne od niej.
 Ale nie zamierzał ci zrobić żadnej krzywdy!  powiedziałam stanowczo, podczas gdy ojciec
głaskał biednego psa, a potem wypuścił go do ogrodu. - A teraz się zachowuj. Mówiłyśmy
przecież, że to będzie dobry dzień, prawda?
Jodie skinęła markotnie głowa.
- Wiesz co - powiedział mój ojciec - a może pomogłabyś mi nakarmić ryby? Jeszcze nie jadły, bo
czekały na twój przyjazd. Możemy to zrobić razem, jeśli chcesz. Co ty na to?
Jodie spodobał się pomysł, więc wzięła Paulę za rękę i obie poszły za moim ojcem do ogrodu, a
Cosmo patrzył na nie z bezpiecznej odległości. Adrian i Lucy uważali się za zbyt dorosłych na
takie zabawy, więc usiedli w salonie, słuchając swoich odtwarzaczy mp3, przez które od Bożego
Narodzenia prawie się nie odzywali.
Ja dołączyłam do mamy w kuchni i pomogłam jej przygotować poczęstunek. Jednocześnie
wymieniłyśmy się ostatnimi nowinkami. Jak zwykle, to ja mówiłam prawie cały czas, głównie o
Jodie. Rozmawianie o nienormalnym zachowaniu Jodie w kontekście bardzo normalnego
funkcjonowania mojej matki działało na mnie oczyszczające, a dodatkowo pomagał mi fakt, że
mama była dobrym słuchaczem.
- W każdym razie - powiedziałam w końcu - miejmy nadzieję, że już niedługo wyjdziemy na
prosta. Teraz powiedz mi, co u was?
Mama opowiedziała mi więc o różnych pasjach i zainteresowaniach, które wypełniały ich bardzo
aktywne życie na emeryturze. W końcu w drzwiach kuchni pojawiły się dziewczynki z moim
ojcem. Jodie głośno entuzjazmowała się, jak to rybki złote kulki podpłynęły do powierzchni
wody, żeby się pożywić. Podałyśmy z mama obiad i posadziłyśmy Jodie między sobą. Na jej
talerzu wyładowała niezła porcja kurczaka, opiekanych ziemniaków, warzyw i sosu.
- Szkoda, że tu nie mieszkam - powiedziała Jodie, wpatrując się z zachwytem w babcię. Moja
mama uważa, że każdy powinien się najeść, nawet jeśli tak naprawdę powinien być na diecie.
Podczas posiłku zauważyłam, że Jodie zwracała uwagę na mojego ojca, który siedział
naprzeciwko niej. Przyglądała mu się bacznie, jak spoglądał na talerz zza okularów, a potem
sponad nich, żeby sięgnąć po szklankę lub z nami porozmawiać. Przypuszczałam, że zastanawiała
się nad jego sposobem używania okularów, które służyły mu tylko do patrzenia z bliska. Mama
nałożyła nam dokładki, ale ograniczyłam nieco porcję dla Jodie. Nadasała się za to, obrażając się,
że ojciec nałożył sobie cały talerz - tyle że on tego potrzebował: z wiekiem raczej szczuplał, niż
zyskiwał na wadze.
- Dziadziu? - zapytała nagle Jodie, odkładając sztućce. Popatrzył na nią znad swoich okularów. -
Tak, złotko?
- Czy ty jesteś tatusiem Cathy?
- Zgadza się. To moja córka.
Pomyślała przez chwile, najwyrazniej próbując coś zrozumieć. - Wiec jesteś ich dziadziem? -
Wskazała na Adriana i Paulę. Uśmiechnęłam się do Lucy, mając nadzieje, że nie poczuje się urażona
nietaktem Jodie.
- Tak, zgadza się - odpowiedział mój ojciec. - Bardzo dobrze.
Rozpromieniła się na te pochwałę, a ja byłam pod wrażeniem, że w końcu się jej udało połączyć fakty,
z którymi sobie nie radziła, od kiedy poznała moich rodziców. - A więc jeśli jesteś ich dziadziem -
powiedziała, wciąż na niego patrząc - to czy robiłeś im niegrzeczne rzeczy swoim ptaszkiem, kiedy
byli mali, tak jak mój dziadziu robił mi?
Wszyscy zamilkli. Mój ojciec przestał jeść i spojrzał na mnie.
-Jodie! Oczywiście, że nie! - powiedziałam ostro. - Mówiłam ci już, że normalne rodziny nie robią
takich rzeczy. Dziadziu jest dobrym człowiekiem. A teraz skończ jedzenie, porozmawiamy o tym
pózniej.
Jodie, błogo nieświadoma szokującego efektu, jaki wywołały jej słowa, podniosła nóż i widelec i
zadowolona jadła dalej.
Moi rodzice byli zszokowani, widziałam to po ich twarzach. Jodie zadała to pytanie z taka łatwością,
jakby to przypuszczenie było zupełnie naturalne. Szybko zmieniliśmy temat i głośno rozmawialiśmy o
innych rzeczach, ale jednocześnie zaczęłam się zastanawiać nad tym, co Jodie rzeczywiście
powiedziała. Jej dziadek? Nie wiedziałam nawet, że ma dziadków, w aktach nie było o nich żadnej
wzmianki. Zastanawiałam się, czy myliła tatę z dziadkiem, czy też naprawdę brał w tym udział także
dziadek? Czy to oznaczało, że w życiu Jodie obecny byłjeszcze jeden oprawca? Popatrzyłam na
swojego ojca, który nie otrząsnął się jeszcze po sensacjach Jodie, i znów rozmyślałam o ogromnej
przepaści między rodziną zdrowa a patologiczna. Czy sposób, w jaki Jodie postrzegała rodzinę, mógł
się kiedykolwiek zmienić? Może któregoś dnia będzie w stanie zrozumieć, że to, co ja spotkało, było
nienormalne i złe, i że większość rodzin funkcjonowała diametralnie inaczej. Ale czasami moja
nadzieja gasła.
Do końca dnia uważnie obserwowałam Jodie. Mama pomagała jej trochę malować i robić wycinanki.
Potem, jak zawsze na koniec naszej wizyty, wypiliśmy jeszcze herbatę i zjedliśmy po kawałku
domowego ciasta. Gdy żegnaliśmy się z moimi rodzicami, było już po szóstej. W dodatku na
autostradzie był wypadek, więc dotarliśmy do domu dobrze po czasie, gdy Jodie powinna już być w
łóżku. Postanowiłam więc zostawić temat jej dziadka na następny dzień, ale gdy kładłam ja spać i
przy-gasiłam nieco światła, Jodie nagle zapytała: - Dlaczego dziadziu nie robił niegrzecznych rzeczy
Adrianowi i Pauli? Czy on ich nie kocha?
Patrzyłam na nią w półmroku. Wtuliła się głęboko pod kołdrę, widać jej było tylko blond włosy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl