, Lovelace Merline Romans bez schematow 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

smakiem. Potrącony stos zsunął się na podłogę.
Dan uważnie obserwował Kate. Widział, że zagryzła wargi, że-
by nie wybuchnąć gniewem.
 Słuchaj, ja też nie skaczę z radości, że mam spędzić całe
przedpołudnie, przekładając te papiery z miejsca na miejsce, ale
ktoś musi wykonać tę pracę. Bierz się do roboty, to prędzej
skończymy.
Odwróciła się i zobaczyła Dana, wciąż stojącego w drzwiach.
 O, następna ofiara maratonu  powiedziała.  Chodz i pomóż
nam uporać się z tym bałaganem.
Dan uśmiechnął się do niej i wszedł do środka.
 Witaj, Jason. Jestem Dan Kingman  odezwał się, wyciągając
dłoń.
Chłopak z ociąganiem przywitał się, przyglądając się Danowi
spode łba.
 O co w tym wszystkim chodzi?  spytał Dan.
Kate podniosła zrzucone formularze i położyła z powrotem na
stole.
 Właśnie przysłali to wszystko z drukarni. Są tu różne rodzaje
formularzy, które trzeba skompletować  wyjaśniła.  Doktor
70
Chavez zaoferował, że zrobi to jego grapa.
 No i gdzie ta grupa?  spytał Dan, przyglądając się formula-
rzom.
 Cóż... jakby to powiedzieć. My z Jasonem jesteśmy na razie
jej zaczątkiem  dodała, patrząc na chłopca, ale on uparcie
ignorował jej zabiegi.
 A co ja mam robić?  spytał Dan, próbując rozładować napiętą
sytuację.
 Może zacznij składać komplety zgłoszeń do pełnego marato-
nu, dobrze? Te niebieskie...
Przerwała i stała przez chwilę bez słowa, przyglądając się trzy-
manym w ręce papierom.
 Przecież to tak łatwo można by uporządkować dzięki kompu-
terowi  powiedziała w końcu.
 No, to masz pole do popisu  stwierdził Dan i przysunął sobie
krzesło.  Duża dla mnie, mniejsza dla ciebie  powiedział do
Jasona, kładąc przed nim olbrzymi stos formularzy, a dla siebie
biorąc kilkanaście kartek.
Chłopak uśmiechnął się mimo woli.
 W takim tempie nie skończymy do północy  prychnęła Kate.
 Nigdy nie lubiłem papierów  powiedział Dan.  No, chłop-
cze, do roboty. Marzy mi się duża pizza pepperoni, a jak znam
tę kobietę, to nie wypuści nas, dopóki nie skończymy, nawet
gdybyśmy umierali z głodu.
 A nie mówiłem?  powiedział Dan teatralnym szeptem dwie
godziny pózniej.
Kate oderwała się od pracy i spojrzała na dwie pary oczu, pa-
trzące na nią oskarżycielsko.
 No dobrze, już dobrze. Zaraz pojedziemy na obiad. Włóżcie
tylko te posortowane formularze do pudeł. A jak znajdę coś nie
na swoim miejscu, to obaj mnie popamiętacie.
71
Kiedy skończyli, zapakowała do torby kilkanaście kartek, które
wcześniej odłożyła na bok.
 W domu spróbuję napisać program, dzięki któremu będzie
można czytać te dane za pomocą skanera  rzekła w odpowiedzi
na pytające spojrzenie Dana.  Nie znoszę marnowania czasu i
energii.
Wyszli na dwór, gdzie panował już południowy upał. Słońce
świeciło ostro i podkreślało kolory kwitnących wokół krzewów.
 Pojedziemy moim samochodem, zgoda?  zaproponował Dan.
 O której musisz być z powrotem?  zwrócił się do Jasona, ale
on swoim zwyczajem tylko wzruszył ramionami.
 Powiedziałam pani Grant, jego przybranej matce, że wrócimy
po południu. Bez określania godziny  powiedziała Kate.
 Miałeś jakieś konkretne plany na dzisiejsze popołudnie? 
spytał chłopca Dan i patrzył wyczekująco, dopóki ten nie pokrę-
cił przecząco głową.
 Nie, nic szczególnego  odezwał się w końcu.
 To dobrze. W takim razie zadzwonimy do pani Grant z samo-
chodu.
Jason wyraznie wahał się, czy wsiąść do policyjnego samocho-
du. Co prawda wóz, którym przyjechał Dan, nie był oznakowa-
ny, ale charakterystyczna antena i radio sprawiały, że kto widy-
wał takie samochody, nie mógł mieć wątpliwości co do jego
przeznaczenia. A Jason musiał pamiętać swoją ostatnią podróż
radiowozem, kiedy jechał do domu poprawczego.
 Kate, mogłabyś usiąść z tyłu?  zaproponował Dan celowo
niedbałym tonem.  Jason będzie mi tu potrzebny, żeby zamó-
wić pizzę przez telefon. Umiesz posługiwać się takim telefo-
nem?  zwrócił się do chłopca.
 No pewnie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl