,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
starszych budynków w centrum Portland miało takie pochodzenie. Kiedyś rzeczywiście większa część centrum Portland składała się z parkingów. Z początku były to głównie równiny asfaltu, przerywane gdzieniegdzie budkami strażników albo automatami parkingowymi, ale wraz ze wzrostem populacji rosła i wysokość parkingów. Właściwie garaż z automatycznymi windami został wynaleziony dawno, dawno temu właśnie w Portland i zanim samochód prywatny udusił się własnymi spalinami, garaże z rampami wyrosły na piętnaście i dwadzieścia pięter. Nie wszystkie wyburzono w latach osiemdziesiątych, aby zrobić miejsce dla wieżowców biurowych i mieszkalnych. Niektóre z nich zaadaptowano. Ten, przy S.W. Burnside nr 209, ciągle zalatywał upiornymi oparami benzyny. Jego betonowe podłogi nosiły ślady odchodów niezliczonych silników, a przedpotopowe odciski kół skamieniały w kurzu jego rozbrzmiewających echem hal. Wszystkie podłogi były dziwnie pochylone, ukośne, a to z powodu konstrukcji budynku na zasadzie ślimaka; w biurach firmy "For-52 mań, Esserbeck, Goodhue i Rutti" nigdy nie miało się pewności, czy stoi się zupełnie prosto. Panna Lelache siedziała za ekranem z regałów i dokumentów na wpół oddzielających jej pół-biuro od pół-biura pana Pearla i uważała się za Czarną Wdowę. Siedziała, jadowita; twarda, lśniąca i jadowita. Czekała, wciąż czekała. I ofiara zjawiła się. Urodzona ofiara. Włosy jak u małej dziewczynki, brązowe i delikatne, bródka blond, miękka blada skóra jak brzuch ryby; potulny, łagodny jąkała. Cholera! Gdyby na niego nadepnęła, nawet by nie chrupnęło. No więc myślę, że& że to sprawa, sprawa jakby prawa do prywatności mówił. To znaczy naruszenie prywatności. Ale nie jestem pewien. Dlatego potrzebuję porady. Dobra, niech pan wali rzekła panna Lelache. Ofiara nie mogła walić. Zabrakło jej śliny do dalszego jąkania się. Jest pan na Dobrowolnej Terapii powiedziała panna Lelache, mając na uwadze notatkę, jaką posłał jej pan Esserbeck za naruszenie przepisów federalnych regulujących wydzielanie leków przez automaty. Tak. Jeśli zgodzę się na leczenie psychiatryczne, nie zostanę oskarżony. Tak, to o to chodzi rzekła sucho prawniczka. Ten człowiek uderzył ją właściwie nie jako niedorozwinięty umysłowo, ale jako obrzydliwie prosty. Odchrząknęła. Mężczyzna również odchrząknął. Małpa widzi, małpa robi. Stopniowo, ciągle cofając się i wypełniając luki, wyjaśnił, że przechodzi terapię składającą się zasadniczo z hipnotycz53 nego śnienia. Czuł, że zadając mu treść snów, psychiatra może naruszać jego prawa do prywatności, zdefiniowane w Nowej Konstytucji Federalnej z 2001 roku. No cóż. Coś podobnego wynikło zeszłego roku w Arizonie powiedziała panna Lelache. Mężczyzna ma DT próbował zaskarżyć swego lekarza za wszczepienie mu skłonności homoseksualnych. Oczywiście psychiatra stosował po prostu standardowe techniki warunkujące, a powód był ukrytym homoseksualistą; aresztowano go za próbę gwałtu na dwunastoletnim chłopcu w biały dzień w Parku Phoenbt, zanim sprawa w ogóle dotarła do sądu. Skończył na Przymusowej Terapii w Tehachapi. No. A zmierzam do tego, że trzeba być ostrożnym, stawiając taki zarzut. Większość psychiatrów, którzy dostają pacjentów rządowych, to ludzie ostrożni poważani lekarze. Gdyby mógł pan dostarczyć jakikolwiek przykład, jakiekolwiek zdarzenie, które mogłoby posłużyć jako prawdziwy dowód; bo same podejrzenia nie wystarczają. W gruncie rzeczy mógłby pan przez nie wylądować na Przymusowej, to znaczy w szpitalu dla umysłowo chorych w Linnton albo w pudle. A czy nie mogliby& może dać mi po prostu innego psychiatry? Hmm. Gdyby istniała rzeczywista przyczyna. Szkoła medyczna posłała pana do tego Habera, a oni są tam dobrzy. Gdyby wniósł pan skargę przeciw Haberowi, najprawdopodobniej rozpatrującymi ją specjalistami byliby ludzie Szkoły, pewnie ci sami, którzy rozmawiali z panem przedtem. Nie uznają słowa pacjenta przeciw słowu lekarza bez dowodu. Nie w takim przypadku. 54 Przypadku choroby umysłowej powiedział klient ze smutkiem. Właśnie. Przez chwilę nic nie mówił. W końcu podniósł na nią wzrok, swe przejrzyste, jasne oczy, spojrzenie bez gniewu i nadziei, uśmiechnął się i powiedział: Bardzo pani dziękuję, panno Lelache. Przepraszam, że straciła pani przeze mnie tyle czasu. Hej, proszę zaczekać! powiedziała. Mógł być prosty, ale z pewnością nie wyglądał na szaleńca; nie wyglądał nawet na nerwowo chorego. Wyglądał po prostu na zrozpaczonego. Nie musi się pan tak łatwo poddawać. Nie powiedziałam, że nie ma powodu do oskarżenia. Mówi pan, że naprawdę chce pan przestać zażywać lekarstwa i że doktor Haber stosuje teraz większą dawkę fenobarbów niż sam pan przedtem zażywał, a to mogłoby uzasadnić dochodzenie. Chociaż bardzo w to wątpię. Ale ja specjalizuję się w ochronie praw do prywatności i chcę wiedzieć, czy zaszło tu jej naruszenie. Powiedziałam tylko, że nie opisał mi pan jeszcze sprawy, jeśli taka istnieje. Co dokładnie zrobił ten lekarz? Jeśli pani powiem odparł klient z ponurą bezstronnością pomyśli pani, że oszalałem. Skąd ta pewność? Panna Lelache bardzo trudno poddawała się wszelkim sugestiom, co stanowiło wspaniałą cechę u prawnika, ale wiedziała, że tym razem posunęła się trochę za daleko. Gdybym pani powiedział odezwał się klient tym samym tonem że niektóre z moich snów wywierają wpływ na rze-chywistość i że doktor Haber to odkrył i wykorzystuje ten& 55 tę moją zdolność do własnych celów, bez mojej zgody& pomyślałaby pani, że jestem szalony. Prawda? Panna Lelache patrzyła na niego przez chwilę z brodą opartą na dłoniach. No tak. Proszę mówić dalej powiedziała w końcu ostrym tonem. Miał zupełną rację co do tej myśli, ale niech ją diabli, jeśli się do tego przyzna. A nawet jeśli, to co z tego, że jest szalony? Kto normalny mógł żyć w tym świecie i nie oszaleć? Przez minutę wpatrywał się w swe dłonie, najwyrazniej próbując zebrać myśli. Widzi pani rzekł on ma taką maszynę. Urządzenie jak rejestrator EEG, ale robi [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|