, Colter Cara Nie jesteś sama 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jednak przestało mu to wystarczać. Aby zdobyć Kirstie, musi
zrobić coś ponad samo trwanie.
Na kilka dni przed końcem roku zrozumiał, czego prag-
nie od przyszłości. Miał nadzieję na stworzenie rodziny
z pewną szarooką kobietą. Zaczął marzyć o domu i dzieciach.
Chciał słyszeć tupot małych stóp i zachwyty szkrabów cho-
inką i prezentami. To dlatego odnowienie budynku było dla
niego takie ważne. Wreszcie czuł się godny Kirsten.
Kiedyś był czarującym lekkoduchem. Uwielbiał się ba-
wić, chodzić na imprezy i mecze, spędzać czas z przyjaciół-
mi i rodziną. Nie chciał nic ponad to, co miał, i cieszył się, że
świat kręci się tylko wokół niego.
W tamtych czasach na jakiekolwiek zobowiązania rea-
gował alergicznie. Aż nagle zjawiła się Kirstie, która sta-
nowiła jego całkowite przeciwieństwo. Jej życie kręciło się
S
R
wokół innych ludzi, wciąż pomagała, starała się zmieniać
świat i uczynić go bezpieczniejszym, wypełniając wszyst-
kie ciemne miejsca miłością, choć zarzekała się, że w nią
nie wierzy. Gdzieś po drodze zapomniała o swoich włas-
nych potrzebach i marzeniach. Zaczęła się nawet bać
o nich mówić.
Powinna stać się bardziej samolubna, a Michael bardziej
nastawiony na potrzeby innych. Praca, którą teraz wykony-
wał, sprawiała, że czuł się godny miłości tej kobiety i zosta-
nia ojcem dzieci, które mógłby nauczyć dobrych zasad. Pojął,
że przez tragedię stał się kimś lepszym.
Zaplanowane na jutro otwarcie Czytelni miało być zale-
dwie początkiem tej nowej drogi. Postanowił użyć części
odziedziczonych pieniędzy. Ta nagła fortuna, spadek po
rodzicach i bracie, wreszcie przestała mu ciążyć i mogła
stać się pożyteczna. Nie zamierzał wydawać jej na luksu-
sowe zestawy telewizyjne, szałowe samochody, ubrania,
wycieczki dookoła świata ani na wypełnianie lodówki po
brzeg piwem. Chciał użyć pieniędzy na coś większego. Pla-
nował zakup jeszcze jednego pobliskiego budynku i zało-
żenie w nim Centrum Szkolenia Zawodowego imienia
Rodziny Brewsterów.
Budynek był w jeszcze gorszym stanie niż ten, którym
obecnie się zajmował. Ale dzięki pracy przy odbudowie każ-
de z dzieci ukształtuje też siebie na nowo. Dostaną szansę na-
uczyć się mnóstwa potrzebnych rzeczy. A kiedy budynek już
stanie, Michael zatrudni nauczycieli do tych spraw, których
nie umiałby przekazać sam. W ciągu tych dwóch tygodni
S
R
przekonał się bowiem, że jest niezłym nauczycielem. Zwłasz-
cza że pokazywał to, na czym się znał i co lubił, a uczniowie
chciwie chłonęli wiedzę.
To wszystko jednak należy do przyszłości. Teraz ma przed
sobą inne zadanie. Nie był do końca pewien, na czym ma
polegać, więc spokojnie czekał na instrukcje w tłumie wo-
lontariuszy zgromadzonych przed drzwiami biura stowarzy-
szenia. Kilka osób ładowało sanie, Lulu w stroju Mikołaja
wspinała się na platformę, ale nigdzie nie dostrzegł Kirsten.
Nagle zobaczył ją i zamarł.
Od kiedy to skrzaty tak wyglądają? Powinny być małe,
mieć rumiane policzki i pękate brzuchy, pomyślał zaskoczo-
ny. Kirsten wyszła z biura w przebraniu skrzata, które koń-
czyło się w połowie uda. Jej nogi w ciemnozielonych rajsto-
pach ciągnęły się kilometrami, a obszyta futerkiem obcisła
kamizelka mocno podkreślała biust. To był najbardziej sek-
sowny strój pod słońcem. Bił na głowę nawet czerwoną suk-
nię z balu. Michaelowi zrobiło się gorąco.
Kirsten wyglądała, jakby rola skrzata była dla niej stwo-
rzona. Zresztą tym właśnie jest, pomyślał. Osobą, której
ciężka praca jest skryta za magiczną zasłoną. To właśnie
ona wróci do pracy nad cudownością kolejnych świąt już
w styczniu, kiedy inni będą jeszcze cieszyć się prezentami.
To ona buduje szczęśliwą atmosferę.
- Masz - powiedziała, wciskając mu coś w ręce. - Leć się
przebrać.
- Tęskniłem - szepnął Michael, wywołując natychmiasto-
wy rumieniec.
S
R
- Wyglądam okropnie - jęknęła. - Nie patrz tak na mnie.
- Jak? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Wiesz, jak.
- Nie mam pojęcia.
-Jakbyś chciał zaciągnąć mnie za te stosy prezentów
i zgwałcić - mruknęła zażenowana.
- Właśnie to mam ochotę zrobić - przyznał.
- Kto miałby ochotę zniewolić żabę? - udała zdziwienie. -
Ach! Druga żaba!
Nagle Michael nabrał podejrzeń i zajrzał do torby, którą
mu dała Kirsten. Drugi kostium skrzata!
- Nie zamierzam tego wkładać! - zaprotestował gwałtow-
nie. - A już na pewno nie rajstopy.
- Nie było takich wielkich - mruknęła. - No, daj już spo-
kój i okaż trochę dobrej woli. Zresztą przypomnij sobie, że
sam zgłosiłeś się do tej roli.
- %7łeby zdobyć dziewczynę, facet jest w stanie obiecać nie-
mal wszystko.
- Och! Idz wreszcie się przebrać!
Zamierzał poczekać z tą deklaracją do jutra, ale dał się
uwieść nastrojowi chwili. Kirsten w kostiumie skrzata była
tak pociągająca, że jego samodyscyplina postanowiła się spa-
kować i wyprowadzić.
- Hej, żabciu! - zawołał. - Kocham cię.
Twarz Kirsten przybrała kolor stroju Lulu. Michael nie za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl